7

1.8K 119 50
                                    

Szłam do domu, gdy nagle usłyszałam, że kawałek dalej zatrzymał się samochód. Ktoś wysiadł i idzie za mną. Nagle czuję dłoń na ramieniu. Przypuszczam, że to Shawn, więc mówię:

— Shawn, nie wygłupiaj się. Wiem, że to Ty.

— To nie Shawn, kochanie — ze strachu nie jestem pewna, czy to głos Shawna, więc odwracam się i widzę wysokiego mężczyznę. To na pewno nie Shawn. Jest niższy od niego i ma ciemniejszą cerę. Jego włosy są ciemne jak węgiel. Patrzę na niego zszokowana i nie wiem, co powinnam zrobić.

— Jestem James, a Ty chyba potrzebujesz transportu — uśmiechnął się do mnie.

Jest miły, ale nie wygląda na takiego. Co robić?

Cofnęłam się o krok.

— Nie, poradzę sobie. Dzięki za propozycję, ale nie skorzystam — uśmiechnęłam się niepewnie, a chłopak ponownie złapał moje ramię.

— Jesteś pewna? Lepiej nie szwendać się tutaj samemu o tej porze.

Przyciągnął mnie do siebie.

— Tak, jestem pewna, puść mnie — powiedziałam stanowczo i wyszarpałam ramię z uścisku.

— Daję Ci ostatnią szansę - uśmiechnął się — To jak? Jedziesz? Zabiorę Cię po drodze na drinka.

— Powiedziała, że sobie poradzi. Głuchy jesteś? — zza pleców bruneta wyszedł Shawn i stanął blisko mnie.

— A Ty to kto? Jej ochroniarz? — prychnął James i zmierzył nas wzrokiem — Lepiej pilnuj swojej dziewczyny — powiedział i ruszył w stronę samochodu.

Shawn odwrócił się w moją stronę i uważnie mi się przyglądał. Potarłam ramiona rękoma.

— Nic Ci nie zrobił? — zapytał z troską.

Teraz się martwisz? Jakoś przez ostatnią godzinę mnie nie zauważałeś.

— Nie. Nie bądź taki przewrażliwiony
— burknęłam i ruszyłam przed siebie.

Shawn ruszył za mną.

— Nie wolisz wrócić samochodem? Będzie padać.

Zerknęłam w górę. Rzeczywiście zbierało się na burzę, ale nie zamierzam jechać z nim samochodem.

— Idź po samochód. Ja się przejdę — powiedziałam i poszłam w swoją stronę.

— Zrobiłem coś nie tak?

Naprawdę? Gorszego pytania nie mogłeś zadać.

Przystanęłam. Czy zrobił coś nie tak? Oprócz zignorowania mnie na spotkaniu, na którym właśnie jemu zależało, to nie, nie zrobił nic. Wiem, może się wydawać, że to nic wielkiego. Po prostu dał ponieść się muzyce i tyle. Tylko że ja poczułam się jak dwa lata temu. Znów był on muzyka i ja schowana gdzieś w cieniu. Niezauważalna, zapomniana, niepotrzebna.

— Nic nie zrobiłeś, zupełnie nic. Idź po ten pieprzony samochód i daj mi się przejść w spokoju.

Wróciłam do punktu wyjścia. Znów jestem ja i nieosiągalny Shawn. Słyszę, jak chłopak wzdycha i odchodzi. Z nieba zaczynają spadać spore krople deszczu. Mam gdzieś, że zmoknę i będę wyglądać okropnie, że spłynie mi makijaż, a ubrania przemokną do suchej nitki. Mam gdzieś cały otaczający mnie świat. Przejeżdżające samochody przyspieszyły moje zmoknięcie, ochlapując mnie. Czy ci kierowcy nie mogą odrobinę zwolnić? Nie rozumiem, dokąd im się tak spieszy. Następny samochód, zamiast mnie ochlapać, zwalnia, aby zatrzymać się przede mną. Od strony kierowcy wysiada Shawn. Chce go minąć, ale mi się nie udaje.

That's when I loved you II Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz