9

1.5K 111 38
                                    


Gdy już jestem w pokoju, dzwoni telefon. Patrzę na wyświetlacz i widzę znienawidzony numer. Nie wiem, czy kliknąć zieloną słuchawkę, czy po prostu zignorować.

— Halo — odbieram i nie muszę długo czekać na odpowiedź.

— Nie dzwoniłeś — słyszę głos Amandy — Martwiłam się. Wiem, że się pokłóciliśmy, ale było nam dobrze razem i myślałam, że będzie jak dawniej.

— Nie mam teraz czasu. Zadzwonię później.

— O nie. Nie waż się odkładać słuchawki. Ja jeszcze nie skończyłam z Tobą rozmawiać. Obiecałeś mi, że będziemy razem — piszczała jak popsuty hamulec w samochodzie. Jak ona wyprowadza mnie z równowagi? Co ja sobie myślałem?

— Widocznie byłem bardziej pijany, niż myślałem — odpowiadam oschle.

— Czyli to, co się między nami wydarzyło, uważasz za numerek po pijaku, o którym najlepiej zapomnieć?! Za kogo Ty się masz?! Myślisz, że jak masz pieniądze i jesteś sławny, to Ci wszystko wolno?

— Amanda, uspokój się, to był jeden jedyny raz. Nigdy się nie powtórzy. Daj mi spokój i nie dzwoń więcej.

— Wiesz co? Wal się, Mendes!

Rozłączyła się. Dzięki Bogu. Może i wyszedłem na dupka, ale co mogłem zrobić? Nie kochałem jej, tamten szybki numerek w pokoju hotelowym po koncercie był jednym wielkim błędem. Ona mi się nawet nie podobała. Była nawet ładna, ale po prostu nie w moim typie. Wolę spokojne i skromne dziewczyny. Ona była zbyt, sam nie wiem. Po prostu nie pasowała do mnie. Jej głos był zbyt głośny, jej ubrania zbyt wyzywające, a ona zupełnie nie podobna do Vivien. Zaraz co? Dlaczego w ogóle myślę o Viv w takim momencie? To chore. Chyba potrzebuję snu. Dużo snu, bo po głowie zaczynają mi krążyć dziwne myśli.

Najgorsze jest to, że nie potrafię zasnąć. Jest mi cholernie wstyd za to, co zrobiłem Viv. Niestety zdałem sobie z tego sprawę zbyt późno. Myślę, że łatwiej byłoby mi, gdybym nie był tak do niej przywiązany. A teraz każdy jej foch, docinka czy krzywe spojrzenie sprawia, że jestem wściekły. Nienawidzę tego. Mógłbym powiedzieć, że nienawidzę jej, kiedy to robi. Ale nie potrafię jej nienawidzić. Ona za to straciła do mnie zaufanie i pewnie nie jeden raz mordowała mnie w myślach. Zasłużyłem. Niezależnie jakbym się starał trzymać ją na dystans, aby nie musiała przechodzić tego samego, to mnie do niej ciągnie. Czy tego chcę, czy nie, nie potrafię już jej zostawić. Odebrałem jej coś, kiedy odszedłem. Wiem, że coś straciła, bo stała się zupełnie inna. Zimna w stosunku do mnie, obojętna. Jakby znienawidziła mnie, jakby chciała, abym nigdy nie istniał. Moje głupie zachowanie jest tego skutkiem. Chciałbym jej pokazać, że też tak potrafię, ale to kompletna bzdura. Mógłbym sobie wmawiać, że nic dla mnie nie znaczy, ale to niemożliwe. Jest częścią mnie. Chciałbym, aby było jak dawniej. Wyciągam notes i zapisuję tekst. Ta cała sytuacja z Viv sprawia, że znów pisze teksty. Ale dużo lepsze niż poprzednie, bardziej prawdziwe.

♡♡♡♡

POV. VIV

Jestem księżniczką i to w dodatku jego? Shawn naprawdę potrzebuje pomocy psychiatry. Raz jest miły i uroczy, potem naskakuje na mnie, po czym mnie przeprasza i mówi czułe słówka. Jestem zagubiona. Jest już siódma rano. Ledwo zmrużyłam oczy. Spałam krótko i w dodatku niezbyt mocno. Jestem zaspana, ale nie potrafię ani zasnąć, ani dłużej leżeć bez celu utopiona w pościeli. Zrzucam z siebie kołdrę i kiedy stawiam stopy na ziemi, do moich uszu docierają dźwięki gitary. Czyli nie tylko ja będę dziś rannym ptaszkiem. Idę do łazienki i wykonuje poranne czynności, po czym się ubieram. Wychodzę z pokoju i do moich uszu wdziera się melodyjny głos Shawna.

That's when I loved you II Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz