Im więcej komentarzy i gwiazdek, tym szybciej wstawiany jest rozdział!
Wracamy do domu bardzo późno. A to dlaczego? Może dlatego, że musiałam się co chwilę zatrzymywać, aby Shawn nie pobrudził samochodu.
I tak to on by go sprzątał, ale zapach tak szybko by się nie ulotnił.
Przez całą drogę nie odzywał się do mnie w ogóle. Bardziej nie bełkotał do mnie. Chyba nie był już w stanie. Wymiotowanie za bardzo go wymęczyło. Przyznam, śmieszyła mnie trochę ta sytuacja.
Gdy przyjechaliśmy, w całym domu panował mrok. To jest dobry znak. Rodzice śpią. Moim jedynym problemem teraz jest odprowadzenie Shawna do jego pokoju. Sam raczej nie jest w stanie wejść po schodach. To będzie walka z wiatrakami. Wysiadamy z auta, brunet jakoś sobie radzi. Idzie w miarę prosto, ale schody będą dla niego nie lada wyzwaniem. Wchodzimy do domu i włączam światło. Od razu udajemy się w kierunku schodów. Shawn na ich widok wydaje pomruk niezadowolenia. Brzmi to zabawnie, dlatego z trudnością powstrzymuję się od śmiechu. Jest oburzony tak samo, jak dziecko, które nie dostanie upragnionej zabawki. Albo coś w tym stylu. Chcę mu pomóc wejść po schodach, ale od razu odrzuca moją pomoc.
— Dam sobie radę. Nie rób ze mnie dziecka, Viv. Nie wypiłem przecież tak dużo. Patrz, o tyleee — robi minę obrażonego czterolatka i na dowód pokazuje mi mały odcinek pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym.
Jasneee, pogadamy o tym za chwilę.
Wyprzedzam go, bo przecież sam sobie poradzi, to na co ja mu tam jestem potrzebna? Gdy jestem już przy drzwiach mojego pokoju, słyszę huk. Idę w stronę schodów i widzę leżącego na nich Shawna. Nie mogę się powstrzymać i robię mu zdjęcie. Będzie jutro niezła zabawa. Mam nadzieję, że oprócz mnie nikt nie słyszał hałasu. Pod słowem "nikt" mam na myśli rodziców oczywiście. Nadal panuje cisza, czyli się nie obudzili. Ufff, teraz muszę pomóc Shawnowi, bo nie będę ryzykowała kolejnym upadkiem i obudzeniem się rodziców.
Pomagam mu wstać i powoli wchodzimy po schodach. Jest ciężko, ale jakoś udaje dojść do jego pokoju.
Chłopak nie jest w stanie się już umyć i przebrać. Nie pomogę mu już przy tym! Trudno, zrobi to jutro.
Podchodzę z nim do łóżka, a chłopak się na nim kładzie. Gdy chcę już odejść, chwyta mnie za rękę i mówi bardzo niezrozumiale:
— Viv, poczekaj.
— Shawn, porozmawiamy jutro. A teraz śpij — próbuję się jakoś wykręcić, ale nie mogę. Uścisk staje się coraz silniejszy, a w jego oczach widzę rozpacz.
— Nie zostawiaj mnie, proszę. Naprawdę jesteś dla mnie ważna. Kochasz mnie?
To chyba było o jedno pytanie za dużo? Czy kocham? Może. Sama już nie wiem. Nie wiem też, co mam odpowiedzieć. Stoję tak i na niego patrzę. On i tak nie będzie nic jutro pamiętał. Wybiorę najlepszą dla nas opcję.
— Tak, jesteś w końcu moim najlepszym przyjacielem i to się nigdy nie zmieni — jest mi naprawdę przykro, ale nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nie po tym wszystkim. To by zmieniło całkowicie naszą relację.
— Dobranoc, Shawn — mówię i wychodzę.
Robi coraz ciężej. Do moich oczu zaczynają napływać łzy, a przecież obiecałam sobie, że nie będę płakać. On jutro obudzi się z kompletną pustką w głowie. Będzie już tylko dobrze. Musi być dobrze. Z tą myślą zasnęłam.
♡♡♡♡♡♡
POV. SHAWN
Obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się przez okno do mojego pokoju. Niewyobrażalnie bardzo boli mnie głowa. Chcę spać dalej, ale światło mi przeszkadza. Jest zdecydowanie za jasno. Przykrywam się cały kołdrą, ale to nic nie daje. Wiercę się i wiercę, ale nic z tego. Nie pozostaje mi nic innego, niż wstanie. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie pamiętam za dużo z poprzedniego dnia. Schodzę i kieruję się do kuchni. Już na schodach słyszę śpiewającą Vivien: