Brak Kontroli

2.5K 128 45
                                    

Duży przeskok czasowy
Zakończenie roku szkolnego

----


*Izabela*

- Gotowa na zakończenie roku? - pytam Kai, która zakłada już buty.
- Jak najbardziej. - schyla się, by zapiąć go, gdy nagle wybucha śmiechem.
- Co tam się chichrasz pod nosem? - pytam spoglądając na nią.
- Przypomniał mi się taki jeden tekst. - mówi przez śmiech.
- Jaki? - pytam.
- "Szatany, Szatany spalmy tę budę" - wybucham na to śmiechem. - Chodź, idziemy spalić tę budę. - śmieje się.

Wystawiam dłoń, za którą łapie blondwłosa i idziemy do szkoły. Po drodzę wstępujemy jeszcze do kwiaciarni po róże dla nauczycieli. Kaja kupiła przede mną z pięć sztuk i wyszła poczekać na mnie na zewnątrz budynku. Ja także kupiłam pięć plus jeszcze jedną dla mojej przyjaciółki. Wychodzę z budynku.
- Proszę. - podaję jej kwiat.
- Dziękuję, za co to? - przyjmuje go i zatapia w płatkach nos.
- Tak po prostu. - wzruszam ramionami.

Idziemy dalej rozmawiając w najlepsze. Gdy znajdujemy się przy szkole, wchodzimy do niej i udajemy się w stronę sali gimnastycznej. Stajemy przy naszej klasie i czekamy na przemówienie naszego dyrektora i rozdanie świadectw. Rozglądam się dookoła i natrafiam na wzrok Pawła, który lustruje Kaję od dołu do góry.
- Kaja. - szturcham ją.
- Hmm? - mruczy i spogląda na mnie.
- Paweł się na ciebie patrzy. - dyskretnie wskazuję jej miejsce, gdzie stoi chłopak. Niższa odwraca głowę w tamtą stronę i uśmiecha się szeroko na widok kolegi. Ja natomiast walczę sama ze sobą, by nie iść do niego i nie przywalić mu za to, jak się na nią patrzy.
- Wszystko w porządku? - szturcha mnie blondynka.

Macham na to lekceważąco ręką i staram się wyjść z pomieszczenia. Moje nogi zrobiły się jak z waty, w głowie zaczyna mi się kręcić i przed oczami pojawiają mi się czarne plamki.
- Iza! - słyszę jak przez ścianę. Dalej próbuję wyjść, gdy w pewnym momencie czuję, jak upadam.

Otwieram powoli oczy, a przed sobą widzę zmartwioną twarz przyjaciółki.
- Słyszysz mnie? - przytakuję lekko głową na jej słowa. - Leż. - każe i odchodzi kawałek. Podpieram się rękoma po obu stronach mojego ciała i próbuję się lekko podnieść. Po chwili Kaja przychodzi z powrotem. - Mówiłam, abyś leżała. - upomina mnie. Rozglądam się dookoła.
- Co się stało? - pytam ledwo słyszalnie.
- Zemdlałaś. - mówi. - Jak się czujesz? - podaje mi butelkę z wodą. Odkręcam ją i biorę kilka dużych łyków.
- Już dobrze, dziękuję. - odpowiadam.
- Nie ma sprawy, przecież kogoś potrzebuje do spalenia tej budy. - śmieję się z jej wypowiedzi.
- Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę. - mówię i puszczam jej oczko.
- Ja też się cieszę. - przytula mnie.

Trwamy w uścisku kilka minut, dopóki nie słyszymy głosu dyrektora, który mówi, że będzie rozdawał świadectwa.
- Wstaniesz? - Kaja odsuwa mnie lekko od siebie. Kiwam głową i z pomocą czekoladowookiej wstaję z podłogi.

Wracamy na salę gimnastyczną i stajemy na swoich poprzednich miejscach czekając na swoje świadectwo. Gdy przyszedł mój czas wyszłam na środek i odebrałam to co moje i wróciłam do przyjaciółki. Kaja uśmiechnęła się do mnie i pogratulowała, co odwzajemniłam pocałunkiem w policzek.

Po zakończeniu uroczystości wyszłyśmy z tłocznego budynku, po czym miałyśmy iść w stronę biblioteki tak jak zwykle, gdy zatrzymał nas głos.
- Paweł! - ucieszyła się niższa. Ja natomiast niechętnie podałam mu rękę na przywitanie. Czy ty musisz ciągle za nami chodzić? Trochę wolności ludzie. Chłopak wyjął rękę zza pleców i wystawił czerwoną różę, ale po chwili jego mina się zmieniła, gdy zobaczył, że Kaja już jedną trzyma.
- Widzę, że już dostałaś róże. - mówi lekko smutny, ale podaje blondwłosej kwiat.
- Tak, od tej tu. - obejmuje mnie jedną ręką w pasie i uśmiecha się do mnie. Również się do niej uśmiecham i odwracam się w stronę chłopaka i walczę z nim na spojrzenia. Nie ma tak łatwo. Jej nie odpuszczę.
- Noo, nic. Ja już będę szedł, cześć. - pożegnał się i odszedł.
- Dziiiiwne. Idziemy? - mówi nagle.

Przytakuję i biorąc ją za rękę idziemy do biblioteki. Po 10 minutach spaceru siadamy na ławeczce i bierzemy głęboki wdech.
- W końcu wolność. - szepczę.
- Tak, nareszcie. - przyznaje mi rację.
- Jedziesz gdzieś na wakacje? - pytam się jej.
- Raczej.. Nie, a ty?
- Też nie. Przyjdziesz na nocowanie do mnie? - pytam z nadzieją.
- Jasne. - uśmiecha się. - Zrobimy noc filmów jak kiedyś?
- Jeśli będziesz chciała, to oczywiście. - kiwam głową.
- Patrz! - wykrzykuje nagle blondynka.
- Hmm? - mruczę z głową w górze, gdyż słońce przyjemnie na mnie świeciło.
- Huśtawki są wolne. - spoglądam na nią ledwo powstrzymując śmiech. - No co? - patrzy na mnie zdezorientowana.
- Naprawdę chcesz iść na huśtawki? - pytam.
- Naprawdę. - przytakuje i zrywa się z miejsca.

Śmieję się z niej, ale także wstaję i idę do niej, po czym siadam na jednej z nich. Kaja rozchuśtała się wysoko i zaczęła krzyczeć wesoło.
- Husiu, husiu małe mendy.
- Kaja! - krzyknęłam. - Wstyd robisz. - śmieję się z niej.
- Oj tam, nie pękaj. - zaczęła powoli zwalniać, co wykorzystałam. Zeszłam ze swojej huśtawki i podeszłam do jej, po czym ją zatrzymałam. Pod wpływem mojej siły zabawka zatrzymała się, a moje ciało przechyliło do przodu, co spowodowało, że nasze twarze dzieliły milimetry. Mój wzrok samowolnie skierował się na jej pełne usta. Przgryzłam wargę i zaczęłam powolutku się do niej przybliżać. Co ty robisz Iza?!

Odwróciłam szybko głowę i wyprostowałam się, po czym skierowałam wzrok na sklep obok.
- Idziemy na lody? - pytam nie patrząc na nią.
- Możemy iść. - widzę kątem oka, jak kiwa głową na potwierdzenie swoich słów. Nie odtrąciła mnie. Czyżby też tego chciała? Nie, raczej mi się zdaje. Pewnie nie chciała mnie urazić. Kaja bierze swoje róże i idzie obok mnie. Dochodzimy do sklepu, bierzemy po naszych ulubionych lodach i idziemy w kierunku naszych domów.
- Na kiedy się umawiamy na te nocowanie? - zagaduję w połowie drogi.
- Jutro?
- Pasuje mi. - uśmiecha się do mnie, co odwzajemniam.

Stajemy przed jej domem, a Kaja odwraca się w moją stronę. Przytula mnie i gdy już chciała się odsunąć potknęła się i pewnie poleciałaby na ziemie, gdyby nie to, że zdążyłam ją złapać. Rękę umieściłam na jej pasie, by móc ją utrzymać. Nasze twarze znów były blisko siebie. Zaczęłam powoli się do niej zbliżać. Gdy stykałyśmy się już nosami wstrzymałam powietrze. Nie rób tego. Podpowiadała mi moja świadomość. By nie wyszło niezręcznie skierowałam swoje usta na jej policzek i cmoknęłam go.
- Do jutra Kaja. - powiedziałam cicho.
- Do jutra. - odpowiedziała i weszła na swoją posesję.

Odwróciłam się i zaczęłam kierować do swojego domu. Co ty odwalasz Iza?! Miałaś sobie darować. Miałaś to ukrywać. Przeklinałam się w myślach. Nie możesz powiedzieć jej prawdy.
- A właśnie, że mogę... - szepczę do siebie.



------------------
Myślicie, że Izabela powie prawdę Kai? 🤔

Do następnego 😊

I still love You Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz