Twoje Znaczenie

1.8K 81 24
                                    

*Izabela*

Wyszłam z domu i jak codziennie udałam się tą samą drogą do szkoły. W połowie drogi spotkałam się z Kają, która na mnie czekała. Przywitała mnie czułym pocałunkiem, a potem złączyła nasze palce razem i poszłyśmy dalej.

Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Zeszłyśmy do szatni, zmieniłyśmy obuwie i zdjęłyśmy nasze kurtki, po czym je powiesiłyśmy na wieszakach. Gdy szłyśmy pod klasę, w której będziemy mieć lekcje spotkałyśmy Pawła, który spojrzał na nas groźnym wzrokiem. Przyciągnęłam Kaję bliżej siebie i przyśpieszyłam kroku. Nie chcę, by musiała mieć z nim coś do czynienia. Usiadłyśmy pod odpowiednią klasę.

Dziewczyna oparła głowę o moje ramię i wtuliła się w mój bok. Objęłam ją jedną ręką i przyciągnęłam do siebie.
- Moja siostra miała rację. - mówi w pewnym momencie.
- W jakim sensie? - pytam.
- Ona od samego początku wiedziała, że coś do ciebie czuję. - podnosi głowę i całuje mój policzek.
- Czasami to widać. - wzruszam wolnym ramieniem. - Choć niektórzy potrafią to bardzo dobrze ukrywać. - dodaję.
- Tak jak ty na początku? - pyta ciekawa.
- Tak jak ja na początku. - przytakuję.

Siedzimy chwilę w ciszy. Kątem oka widzę, jak blond włosa przekłada między palcami naszyjnik, który dostała ode mnie, gdy zapytałam czy będzie moją dziewczyną.
- Dlaczego akurat słońce? - pyta w pewnym momencie.
- Bo jesteś jak moje słoneczko. Rozświetlasz każdy mój dzień. Nieważne jaki jest, przy tobie staje się on o wiele lepszy. - tłumaczę. - Poza tym nawiązuje ono też do przypowieści o słońcu i księżycu. - dodaję. - Znasz?
- Nie, opowiedz mi proszę. - mówi.

Zastanawiam się przez chwilę jak zacząć, by było to zrozumiałe.
- Po bezkresnym błękitnym niebie wędrowało Słońce. O poranku delikatnie budziło swymi promieniami wszystko co akurat się pod nim znalazło. - zaczynam. - Gdy Słońce znikało za horyzontem niebo stawało się coraz ciemniejsze. Po granatowym, nocnym niebie wędrował Księżyc. Towarzyszyły mu gwiazdy. Księżyc miał wiele twarzy. Raz jego buzia była pyzata i okrągła jak piłka, by po kilku dniach zmienić się w apetycznego rogala. Bywały też noce, gdy Księżyc całkowicie znikał. Księżyc dbał o to, by ludzie mieli piękne sny. Po kilku godzinach królowania na ciemnym niebie Księżyc udawał się wraz z gwiazdami w podróż na drugą stronę kuli ziemskiej. W tym czasie jego miejsce zajmowało promienne Słońce, które swoim blaskiem rozjaśniało niebo. Słońce spotykało się codziennie z chmurami. To one pierwsze opowiedziały mu o Księżycu. Wieczorami chmury opowiadały gwiazdom o przygodach Słońca. Gwiazdy te opowieści przekazywały Księżycowi, który miał sny o delikatnych promieniach słonecznych. - mówię powoli. - Słuchając gwiazd Księżyc zapragnął poznać Słońce i ogrzać się trochę w jego blasku. Godzinami wypatrywał złocistej kuli na niebie. Bez rezultatów. Mijały dni, tygodnie i miesiące. Księżyc ani razu nie spotkał Słońca. Słońce zaś bezowocnie wypatrywało Księżyca. Ilekroć jednak już, już miało go spotkać przychodziła pora zachodu i musiało się udać na spoczynek. Kiedy zaś wschodziło, po Księżycu nie było już ani śladu. Słońce było zmartwione tym, że nie może poznać Księżyca. - kończę mówić o słońcu i teraz zastanawiam się jak zacząć mówić o księżycu. - Aż pewnego dnia, kiedy jak co dobę okrążał Ziemię, poczuł nagle ciepło. Podniósł oczy, które ze smutku miał spuszczone gdzieś w dół i zobaczył jakieś nowe ciało niebieskie. Księżyc nigdy wcześniej nie widział takiego obiektu kosmicznego. I kiedy tak na niego patrzył, to niezwykłe ciało odezwało się. Powiedziało, że nazywa się Słońce i to ono oświetla Ziemię. A głos Słońca był dźwięczny, czysty, ciepły i pełen życzliwości. Księżyc nie mógł się nadziwić jego pięknością, blaskiem, ciepłem. Słońce zaczęło mu opowiadać o planetach krążących wokół niego, pośród których była również Ziemia, o tym, że świecie za dnia, że to ono wyznacza ten dzień na Ziemi. I powiedziało coś, co bardzo zdziwiło Księżyc. Powiedziało, że tak ja ono wyznacza dzień, tak Księżyc wyznacza noc i swoim blaskiem rozświetla ziemskie ciemności. Księżyc poczuł się komuś potrzebny. Ludziom. Słońce wyjaśniło również, że ponieważ ono świeci w dzień, a Księżyc w nocy, to ciągle się mijają. Lecz raz na wiele, wiele lat jest taki dzień, kiedy to on, Księżyc, staje pomiędzy Ziemią i Słońcem. Wtedy Słońce i Księżyc mogą się spotkać i spojrzeć sobie w oczy. Księżyc bardzo pokochał Słońce. Czas spotkania dobiegał już końca i Księżyc zaczął tracić Słońce z oczu, ale do ostatniej chwili na nie patrzył , a ono wysłało mu gorący promień na pożegnanie, który Księżyc mocno przytulił do serca, marząc o następnym spotkaniu. I tak Księżyc krąży wokół Ziemi, a z każdą nocą jego blask staje się coraz jaśniejszy, gdyż każda noc zbliża go do spotkania ze Słońcem. Księżyc z radością patrzy na Ziemię, bo tak jak jej mieszkańcy, ma kogoś bliskiego. Księżyc i Słońce rzadko się widują, ale wiedzą, ze tak musi być, bo mają do spełnienia swoją rolę. A Księżyc dziękuje Bogu, że chociaż raz na wiele, wiele lat może spojrzeć w piękne oczy Słońca.* - kończę swoją historię.

Spoglądam z góry na dziewczynę, która pociąga cicho nosem i wyciera ręką oczy, w których zgromadziły się słone łzy.
- Cholera.. - usłyszałam po cichu. - To naprawdę piękna przypowieść. - dodaje.
- Tak, jest piękna... - mówię. - Jesteś moim słońcem, gdyż oświetlasz mój dzień, tak jak mówiłam na początku. Jesteś moim promyczkiem ciepła i jasności. Jesteś...
- Przestań. - mamrocze w moją szyję. - Gdy tak mówisz, nie wiem co mam odpowiedzieć.

Spoglądam na jej twarz, która zrobiła się czerwonego koloru. Uśmiecham się pod nosem i całuję jej czoło.
- Nic nie musisz odpowiadać, wystarczy, że tu ze mną jesteś. - w pewnym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, więc wstałyśmy i ustawiłyśmy się z innymi.



****

Szłyśmy korytarzem, by pójść do szatni. Po raz kolejny spotkałyśmy Pawła, który tym razem rzucił w naszą stronę komentarz.
- Pieprzone lesby. - podeszłam do niego szybko i popchnęłam w stronę ściany, po czym do niego podeszłam i przytrzymałam go przy niej.
- Coś ty powiedział?! - wycedziłam przez zęby.
- Że jesteś chora. Takie coś nie powinno nawet istnieć na świece. - powiedział nad wyraz spokojnie.
- Trzymaj się od nas z daleka. - mówię groźne. - Jeśli nie, to inaczej wtedy porozmawiamy. - mówię jeszcze i go puszczam, bo kątem oka widzę jak w naszą stronę idzie jakiś nauczyciel. Oni to mają wyczucie czasu.

Biorę Kaję za rękę i wychodzimy ze szkoły. Podczas drogi powrotnej blond włosa kładzie jedną z rąk na moich plecach i pociera je w kojącym geście.
- Lepiej już? - pyta, gdy stoimy przy jej domu.
- Tak, dziękuję. - uśmiecham się do niej co odwzajemnia. - Kocham cię. - mówię i całuję ją.
- Ja ciebie też kocham. - mówi, gdy się od siebie odrywamy.

Czekam cierpliwie aż dziewczyna wejdzie do domu i dopiero wtedy mam zamiar wrócić do swojego. Gdy się odwracam czuję bardzo mocne uderzenie w moją twarz.





——————————————————
*teksty o przypowieści nie są moje. Nie chciałam niczego pomylić, dlatego pomógł mi wujek Google.

Co sądzicie o rozdziale? 🤔 Powiem osobiście, że jest to jeden z moich ulubionych😁

Do następnego 😃

I still love You Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz