Rozdział 6

2K 100 1
                                    

Nicole

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Właśnie dlatego rzadko piję. Kac morderca mnie przygniata. Pamiętałam tylko jak z kimś tańczyła, piłam, rozmawiałam, piłam i coś tam jeszcze... Przyjechałam razem ze Sky do mnie do domu. Słyszałam jej chrapanie za swoimi plecami. Biedna. Wczoraj zabalowała mocniej niż ja. 

Odwróciłam się w jej kierunku i zobaczyłam za sobą, Lole - moją dwuletnią suczkę rasy Maltańczyk, która leżała na plecach. Dostałam ją na urodziny dwa lata temu. Parę lat dręczenia rodziców o psa wreszcie się opłaciło. Otworzyła jedno oko i popatrzyła na mnie z wyrzutem, że ją obudziłam.

 - Sorry. - mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok.

Czułam się co najmniej dziwnie. Budzę się, mam kaca, mój pies udaje człowieka, a ja ją przepraszam, że ją obudziłam. Jeszcze na dodatek chrapie jak nie jeden facet. Dobrze, że jeszcze nie leży pod kołdrą. 

Wyszłam z pod ciepłej kołderki i zeszłam na dół do kuchni napić się. Wzięłam cała butelkę i położyłam się na kanapie. Co to za życie, gdzie rozwalający pies wraz z przyjaciółką rozwalając się na całym łóżku, wywalają cię z pokoju. Spojrzałam na zegarek. Siedemnasta. O kurde... 

Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się błogą ciszą, co jakiś czas biorąc łyka wody. Oczywiście ktoś musiał zakończyć ten spokój, dzwoniąc do drzwi. Nie, przepraszam. To był alarm. 

Zakręciłam butelkę i odrzuciłam ją na bok. Podeszłam ślimaczym tempem do drzwi, przed tym przeglądając się w lustrze. Poprawiłam włosy i wczorajszą sukienkę, w której spałam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w progu Max'a w towarzystwie Harry'ego. Obydwaj wyglądali jak nowo narodzeni bogowie. Naprawdę. Nie było po nich nic widać, że wczoraj byli na dosyć grubej imprezce. Odsunęłam się na bok, wpuszczając ich do środka, a sama poszłam z powrotem rzucić się na kanapę. 

- Widzę, że masz dobrze. - powiedział z drwiną Max, wskazując na połowę wypitej butelki wody.  

- Nie denerwuj mnie. - mruknęłam i schowałam twarz w poduszkę. 

- Gdzie Sky? 

- Śpi na górze z Lolą. - odpowiedziałam nadal mając buzię w materiale. 

- A czemu z nimi nie jesteś? - zapytał zdziwiony Styles. 

- Stwierdziłam, że kanapa jest wygodniejsza niż krawędź mojego łóżka. - powiedziałam i popatrzyłam na nich. Oboje intensywnie się we mnie wpatrywali. - Coś ze mną nie tak? Brudna jestem? - zmarszczyłam brwi. 

- Nie, nic. Patrzymy i przecieramy oczy ze zdziwienia, bo przed nami siedzi w ogóle inna osoba niż wczoraj wieczorem. - zaśmiał się Max. - Żebyś wiedziała jakie rzeczy gadałaś? 

- J-jakie? - wyjąkałam i czułam narastającą histerię. 

- Chciałaś z wszystkimi tańczyć i całować się, opowiadałaś jakieś bzdety. - wyliczał na palcach przyjaciel. - Zaproponowałaś Harry'emu, żeby się z tobą przespał...

- Co?! - krzyknęłam, przerywając mu. Spojrzałam wystraszona na tą dwójkę. - Mam nadzieję, że nie skorzystałeś z tej "okazji"... - powiedziałam, mierząc groźnie Styles'a. 

- Zgłupiałaś? Miałbym nie skorzystać z takiej okazji? Oczywiście, że bzyknąłem cię w pierwszym lepszym kącie. - powiedział i zaczął się śmiać. 

- Idiota. - mruknęłam, wywracając oczami.

- Kto kogo bzyknął? - zapytała Sky, która weszła do pokoju. Za nią poczłapała Lola. Zaraz będzie mnie terroryzować o jedzenie...

- Harry, Nikky. - wyszczerzył się Max.

- Cooo... - popatrzyła na mnie zdziwiona. - No nieźle.

- Nie słuchaj ich, jeszcze do końca niewytrzeźwiali. - powiedziałam i poszłam do kuchni. Wzięłam plastikową miarkę i wsypałam odpowiednią ilość karmy do miski Loli. Wróciłam do nich i wcisnęłam się pomiędzy Max'a, a Sky.

- Cóż was sprowadza do mnie o tak wczesnej porze? - zapytałam i założyłam nogę na nogę. Splotłam swoje palce i położyłam je na kolanie, patrząc wyczekująco na chłopaków.

- Właściwie to nic szczególnego. Nudziło nam się więc stwierdziliśmy, że zobaczymy w jak złym stanie jesteście. - odparł z drwiną Styles.

- Ha ha ha. - skomentowała to Skylet. - Bardzo śmieszne. Powinniście się bardziej martwić o Nicole, ja w piciu mogłabym z wami śmiało konkurować.

- Nie wiem czy masz się czym chwalić. - mruknęłam. 

~~~~~~

Parę godzin później, siedziałam ze Sky oraz Max'em i oglądałam jakiś program z wyzwaniami. 

- Nigdy nie zjadłabym talerza świerszczy. - powiedziałam krzywiąc się i opierając głowę na pilocie. 

- Nawet za sto tysięcy funtów? 

- Nawet. To jest obrzydliwe jak coś, co nie jest chrupkami, płatkami czy czym innym, chrupie ci pomiędzy zębami. 

- Mmm, pyszne.. - powiedziała Sky. 

- I te kawałki pomiędzy zębami. Nóżki, skrzydełka... 

- Jesteście okropni! - krzyknęłam i zatkałam sobie uszy dłońmi. 

- I tak nas kochasz. - wyszczerzyła się w moim kierunku Skylet. 

- Nie prawda. Nienawidzę was. - starałam się być poważna, ale nie umiałam pohamować śmiechu. 

- Nie możesz się doczekać poniedziałku, prawda? - zadrwił ze mnie Max. Dobrze wiedział, że zrobiłabym wszystko, żeby oszczędzić sobie tej katorgi, która miała się niedługo zacząć. - Całe dwa tygodnie spędzone w towarzystwie Harry'ego. 

- Uuu, ciekawe co może się wydarzyć, kiedy będą sami. - dołączyła się do niego blondynka i poruszyła znacząco brwiami. 

- Argh, dosyć! Basta! - powiedziałam i poszłam do kuchni. Wróciłam z wielką miską chipsów. - Nic nie będzie, bo będę go unikać. Może uda mi się robić coś innego albo może będą potrzebowali załatwić jakieś sprawy w sądzie. 

- Ogarniam tego, czemu chcecie w przyszłości być prawnikami. - brunet pokiwał ze zrezygnowaniem głową. - Znaczy Ty chcesz. On nie ma wyboru. 

- Co? - zapytałam zdziwiona. Zawsze żyłam w przekonaniu, że on tego chce. Kiedyś jak o tym rozmawialiśmy to mówił, że zawsze chciał zostać prawnikiem. 

- No on tego nie chce. Ma to narzucone, bo jego rodzice uważają, że to będzie dla niego najlepsze. Chcą, żebyście obydwoje razem ciągnęli dalej ich interes. U ciebie nie ma problemu, bo ty tego chcesz, ale on gdyby mógł poszedł by w inną stronę. Wkurzył się gdy babka na angielskim wyczytała jego nazwisko przy kancelarii. - wzruszył ramionami. - Jak z nim rozmawiałem, to mówił, że jedyną pozytywną rzeczą jest, że ty tam będziesz. 

Popatrzyłam na niego z uniesionymi brwiami. Miałam mętlik w głowie. Czyżby mu na mnie faktycznie zależało? Jeszcze nie dawno miałam to w tyłku. Nic dla mnie nie znaczył, uważałam go za jedną z najgorszych osób na świecie, był dla mnie zerem... Czy ja się zaczynam w nim ponownie zakochiwać?

_____________

Co sądzicie o opowiadaniu? 

Wiem na razie troszkę może być nudno, ale chcę starać się stopniowo rozwijać akcję :) 

Za wszelkie błędy przepraszam, ale pisałam na telefonie. :c

Głosujcie i komentujcie! :* ILY ♥

All Of The Stars | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz