Rozdział 1

3.2K 136 18
                                    

Nicole 

Minęły dwa miesiące od rozpoczęcia roku szkolnego, a już czuję się zmęczona. Nienawidzę szkoły i cieszę się, że to już ostatni klasa high school. Potem collage... Dam radę. Muszę... 

Byłam i jestem ambitna i zawsze dążyłam do celu. Nie opuszczałam postawionych przez siebie wyzwań, bo nie lubiłam się poddawać. Zawsze próbowałam odnaleźć odpowiedź na pytania, które mnie ciekawiły. Jedna z najlepszych uczennic - tak najczęściej spostrzegali mnie nauczyciele. I tak również było na początku roku szkolnego, kiedy nastąpiły małe zmiany nauczycieli. Każdy patrzył na mnie i kiwał głową z zadowoleniem, że mają dobrego ucznia w swojej grupie. 

Oczywiście nic za darmo. Te wszystkie sukcesy, oceny, miejsca w konkursach zdobywałam przez siedzenie przy książkach. Pomimo tego nie byłam kujonkom. Nauka po prostu przychodziła mi bardzo szybko i cieszyłam się z tego. 

Równo o 14:30, razem z dzwonkiem oznaczającym koniec zajęć podeszłam do szafki, wpakowując swoje książki do niej i biorąc potrzebne do nauki na jutro. Zaraz po wyjściu za teren szkolny, skierowałam się do szpitala, w którym przez cały miesiąc odwiedzam babcie. 

Nie było z nią dobrze. Jednego dnia zasłabła bez przyczyny. Od tamtego czasu leży w szpitalu, bo nigdy nic nie wiadomo. 

Weszłam do budynku i windą wjechałam na 5 piętro. Przeszłam przez długi korytarz, witając się z paniami w recepcji, które bardzo dobrze mnie znały. Zostawiłam u nich swoją torbę i ruszyłam na korytarz. Moja babcia leżała razem z babcią mojego kolegi z klasy. Nie znałam go za bardzo, bo był w ogóle z innej bajki. Nie byliśmy z tego samego towarzystwa, chociaż niektórzy twierdzili, że bardzo byśmy do siebie pasowali. Zawsze wyśmiewałam te osoby i szłam dalej. Harry Styles i ja, to zupełnie dwa inne światy. Akurat siedział przed ich pokojem. Zdziwiło mnie to, bo zawsze był w środku. Podeszłam do drzwi, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę usłyszałam jego głos. 

- Robią im badania, nie mamy na razie wchodzić. - mruknął. 

- Badania? - zapytałam i popatrzyłam na niego zdziwiona. 

- Ta. Twoja babcia źle się poczuła. 

Zamarłam. 

Zagryzłam dolną wargę i usiadłam na jednym, wolnym miejscu obok niego, nerwowo tupiąc nogami. 

- Uspokój się. - powiedział i wiedziałam, że wywrócił oczami. Nie obchodziło mnie co mówił. Moja babcia źle się poczuła. Zbyt bardzo bałam się, że ją stracę. Nie miałam drugiej babci ani żadnego dziadka. Została mi tylko ona. 

Drzwi do pokoju otworzyły się i zobaczyłam z nich lekarkę prowadzącą. Z drugiego końca korytarza usłyszałam pośpieszny stukot obcasów i ujrzałam moją mamę w swoim kitlu.

Pracowała ona piętro wyżej na oddziale ginekologiczno-położniczym. Wszyscy uważali, że jestem jej klonem. I mieli rację. Wszystko co najlepsze odziedziczyłam po niej. Wzrost, urodę, urok osobisty, i brązowy kolor włosów. 

Podbiegłam do niej i lekarki. 

- I co z nią? - zapytała zdyszana. Musiała urwać się pomiędzy pacjentami. 

- Nagły spadek ciśnienia i słaba praca serca. - spojrzała na mnie i przeniosła z powrotem wzrok na moją matkę. Westchnęła. - Nie wróżymy jej zbyt dużo czasu. - wymieniłam z mamą przerażone spojrzenia. Kobieta poszła do reszty pacjentów, a ja usiadłam na swoim poprzednim miejscu i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam jej ramiona na swoich plecach. 

- Córeczko, proszę Cię, nie martw się. Na pewno coś źle osądzili, ona będzie jeszcze żyć. 

- Z dziadkiem jakoś się nie pomylili! - powiedziałam trochę za głośno, przyciągając uwagę personelu i innym pacjentów. Nie chciałam z nimi tam siedzieć. Chciałam porozmawiać z babcią. Wstałam i podeszłam do pielęgniarki wychodzącej z pokoju. 

All Of The Stars | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz