Nicole
Popatrzyłam na niego przerażona.
- C-co? - wydukałam. W jednej chwili potrafił zerwać ze mnie maskę obojętności.
- Nic. - westchnął. Zbierałam szczękę z podłogi. On sobie ze mnie żarty stroił. Zachowywał się jakbym była jedną z tych dziewczyn, które za nim latają i miałabym się tym podniecić i wpaść mu w ramiona. - Jak się czujesz, dziewczyno? - wyszczerzył się do mnie.
- Nie jesteśmy razem już od par lat. To, że ktoś rozpuścił plotkę, że niby jesteśmy razem, nie znaczy że masz się tak do mnie zwracać. - powiedziałam, zbierając swoją obojętną maskę.
Tak, chodziłam z Harry'm Styles'em. Uważałam, że to może być coś prawdziwego, ale on zdradzał mnie na boku z jakąś blondyną. Znienawidziłam go po tym. Czułam coś więcej do niego wtedy, a on mnie upokorzył, bo dla niego ten "związek" najwyraźniej miał być żartem od samego początku. - Co do mojego samopoczucia... - dodałam. - Jak widzisz jest co raz lepiej. - przypomniałam sobie o jego ręce na moim kolanie. Spojrzałam na nią, a potem na bruneta, dając znak żeby ją zabrał. Wybuchnął śmiechem.
- Och, nie wiedziałam, że jestem aż taka zabawna. - upiłam łyk soku pomarańczowego. - Nad twoimi żartami radzę ci popracować. - wstałam i wzięłam tacę. Odwróciłam się jeszcze raz za siebie żeby zobaczyć jego zbitą z tropu minę. Mrugnęłam do niego i wysłałam mu buziaczka. Nagle odzyskał pewność siebie, złapał go i przykleił sobie do policzka. Wywróciłam oczami i poszłam odnieść tacę, żeby poszukać Sky.
***
- Dzisiaj odbędzie się spotkanie z rodzicami. - oznajmiła nam nauczycielka, a wszyscy popatrzyliśmy na siebie zdezorientowani.
- Nikt nic nie wspominał. - odezwał się Jack z pierwszej ławki.
- Owszem, wspominaliśmy, ale rodzicom, a nie wam. Ustalą dzisiaj na jaki, na razie dwutygodniowy, staż macie iść. - westchnęła widząc nasze zdziwione i zagubione miny, nauczycielka dalej kontynuowała. - Od przyszłego poniedziałku, będziecie na dwutygodniowym stażu w kierunku zawodu, który chcecie wykonywać w przyszłości. Ma on na celu pokazanie wam, co będziecie robić w waszej przyszłej pracy. Więcej nie musicie wiedzieć, bo dalej będę tłumaczyła waszym rodzicom. - powiedziała i przeszła do nudnej lekcji historii.
Nie słuchałam jej zbytnio. Za bardzo pochłonęło mnie rysowanie na marginesie. Michaelson nienawidziła tego, no ale po coś one są. Nie tylko dla nauczyciela. Oparłam głowę na ręce i zaczęłam rysować chmurkę, a z niej spadające kropelki, które były idealnie wykończone w każdym calu. O sprawę zawodu nie musiałam się kompletnie martwić, bo rodzice dobrze wiedzieli, że chcę iść na prawo. Czy tylko ja jestem do tego stu procentowo przekonana? Nagle przed oczy rzuciła mi się zwinięta kulka. Rozejrzałam się po klasie i odwinęłam ją.
"Pieprzyłbym Cię dniami i nocami. H. S."
Normalnie go zabiję. Uduszę, zabiję i osobiście pochowam. Wspominałam, jak bardzo nienawidzę Styles'a?
- Panno Green. - zawołała mnie nauczycielka. - Co ciekawego ma w sobie ta kartka, że się tak rozglądasz. - zapytała. Po klasie przebigły szepty i chichoty.
- No wie pani. Kolor... Ta czysta biel. - zaczęłam jej gadać bezsensu.
- I pewnie zawartość. - uniosła brew.
- Podyskutowałabym co do zawartości. - przymrużyłam oczy.
- Dawaj Nicole tą kartkę. - popatrzyłam na nią. Nie mogła tego przeczytać. Niby liceum, ale tutaj takie liściki były nie na miejscu i surowo potępiane. Zaraz przez pojebanego Styles'a, byłaby kartkówka lub inna forma tortur wymyślona przez nią. - No dalej. Mam ci wysłać zaproszenie? - zapytała zniecierpliwiona moim ociąganiem.
Odwróciłam się do tyłu i napotkałam rozbawiony wzrok Hazz'y. Wiedziałam, że tego co teraz zrobię będę żałować. Wstałam, zaczynając powoli iść do nauczycielki przez rzędy pojedynczych ławek. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam drzeć kartkę na malutkie kawałeczki. Michaelson patrzyła na mnie z otwartą buzią, najprawdopodobniej nie wierząc co robię. Nie dziwię się jej, bo sama tego nie wiedziałam. Skąd u mnie taki nagły przypływa odwagi? Położyłam jej kupkę karteczek na biurku i zgarnęłam na jeden stosik.
- Proszę. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. W klasie panowała absolutna cisza. Odwróciłam się, żeby usiąść na moje miejsce i zauważyłam szeroko otwarte oczy każdego, tylko nie Harry'ego. Patrzył na mnie, uśmiechając się pod nosem jeszcze bardziej. Wróciłam do ławki.
- Masz przejebane. - mruknęła do mnie Sky.
- Wiem. - odszepnęłam jej.
*dzień później*
Piątek, piąteczek, piątunio! Wreszcie ostatni dzień tego jakże beznadziejnego tygodnia. Czekałam przez klasą na ostatnią lekcje - angielski. Nasz wychowawczyni miała nam powiedzieć, gdzie będziemy od poniedziałku, chodzić na praktyki. W jednym miejscu mogły być maks dwie osoby.
Wczoraj gdy rodzice wrócili z tego spotkania, tata nie mógł wytrzymać i powiedział mi, że będę w jego kancelarii razem z kimś. Wiedziałam, że nie wyduszę z niego z kim ani nie wymyślę, więc dałam spokój. Podobało mi się to, że będę w miejscu, w którym jako dziecko spędzałam dużo czasu, bawiąc się nie raz w panią prawnik. Ta dziecięca zabawa przerodziła się w mój cel na przyszłość. Wiedziałam, że studia prawnicze trwają bardzo długo i są trudne, ale zawsze mnie do tego ciągnęło. Pomimo, że nie raz chciałam wymyślić coś innego, to nie mogłam znaleźć czegoś co by mnie również pociągało. Cieszyłam się, że rodzice nawet bez konsultacji ze mną, dobrze wybrali miejsce na mój przyszły staż. Czy tylko ja byłam tego pewna? Nie będę w połowie studiów żałować, że wybrałam taki ciężki kierunek? Wygląda na to, że ambicja przebija niepewność, bo od 4 lat trzymam się mocno tego planu.
Po dziesięciu minutach weszliśmy do klasy i każdy zajął swoje miejsce. Edwards usadowiła mnie w pierwszej ławce "za karę". Zapytacie od czego ta kara? Przez sprawę z liścikiem Harry'ego. Przyznałam się przed nią, od kogo dostałam, ale ani ja, ani on nie powiedzieliśmy co tam było. Byłoby to... zbyt ryzykowne.
Nauczycielka sprawdziła obecność i zaraz po tym wkroczyła do przemowy, ogłaszając nam to, co parę dni temu kobieta od historii. Wyczytała alfabetycznie kto się gdzie znajduje.
- Kancelaria prawna pana Green'a i pana Styles'a. - spojrzałam na nauczycielkę. Kurwa zapomniałam, że tata pracuje z ojczymem Hazz'y. - Nicole Green i Harry Styles. - przejechałam ręką po czole. No zajebiście. Edwards czytała dalej, aż wreszcie doszła do upragnionego końca naszej listy.
- Będziecie na praktykach na razie dwa tygodnie. Co tam będziecie robić, z pewnością powiedzą wam wasi opiekunowie. Macie być na miejscu wtedy kiedy wam wyznaczą godziny waszej pracy. Każda nieobecność tam, jest gorsza niż nieobecność w szkole. Jakieś pytania?
- Mówiła pani, że na na razie na dwa tygodnie. Co to znaczy, że "na razie"? - zapytała Sky.
- Jeżeli pomysł wyjdzie udany możliwe, że raz na miesiąc lub na dwa, będą one organizowane. Na studiach praktyki również są, więc chcemy was stopniowo wprowadzać w takie życie. No cóż. Są one bliżej niż dalej. - chciała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej dzwonek. Pożegnała się z nami.
Wzięłam torbę i ruszyłam do szafki. Zostawiłam książki i zeszyty, bo z racji na naszą dwutygodniową nieobecność, nikt nam nic nie zadawał. Ubrałam płaszcz i zamknęłam z hukiem drzwi szafki, dostając prawie zawało przez osobę stojącą za nimi.
- Co ty odpieprzasz? - warknęłam na loczka.
- Nic, chciałem Ci życzyć udanego weekendu. - wzruszył ramionami. Nachylił do mojego ucha. - Do poniedziałku, Piękna. - mruknął swoim zachrypniętym głosem. Odsunął się ode mnie i mrugnął w moim kierunku, żeby po tym oddalić się do wyjścia.
Nie wiem za jakie grzechy mnie to spotkało, ale co do kar masz kreatywność Boże.
__________________________
Taki rozdział piękny. Już mogę powiedzieć dzisiaj, że mam to 15 lat :D Wiem dosyć młoda jestem xd
Jakieś przeczucia co może być w następnych? :3
Jeżeli czytasz i podoba (lub nie :P ) wam się rozdział, mogę prosić o komentarze i głosy? Z góry dziękuje! To dla mnie dużo znaczy ♥♥
CZYTASZ
All Of The Stars | H.S.
FanfictionDwójka 3-cio licealistów - wydaje się, że się znają. Codziennie mijają się na szkolnym korytarzu, a tak naprawdę jedno wydarzenie połączyło ich bardziej. Uczucie wzrasta... Czy miłość pomiędzy nimi znowu zagości? Historia o Nicole i Harry'm - o ich...