Rozdział 12

1.3K 115 277
                                    

— Perspektywa Sasuke —

Około pół godziny zajęło mi, porządne opierdolenie tej całej pomylonej obsługi hotelu.

Jestem pewny, że jest to zastanawiające, bo kto normalny rzuca się i burzy, aż tak, o jakąś pieprzoną maść, tylko ze względu na swojego bliskiego przyjaciela, jak to określiłem najlepiej, ten cycatej mądralińskiej idiotce z recepcji?

No właśnie ja.

Ale też jakie sprzątaczki, czy kto, bo ja się nie znam, podkładają niemieckie, radioaktywne chemikalia do apartamentu klienta?!?!?! Jestem kurwa pewny, że coś tu, do jasnej cholery, jest nie tak!!! I jeszcze pierdolone twierdzą, że w swoim krótkim, badziewnym życiu, na oczy takiego odblaskowego pudełeczka nie widziały. Kurwy jedne, powinny zadławić się tymi swoimi kłamstwami!

Gdyby chodziło tylko o mnie chodziło, to pół biedy i bym się tak nie gniewał, bo to nieważne co się stanie ze mną. Ale tutaj biega o bezpieczeństwo mojego ukochanego Naruto!

Ja naprawdę, nie mam bladego pojęcia co bym zrobił, gdyby znowu coś mu się okropnego przytrafiło. Nie mógłbym przecież mu spojrzeć, ze spokojem, w oczy. To wszystko byłaby moja wina, bo to przecież JA go tutaj zabrałem i to również JA wymyśliłem ten wyjazd.

Dopiero gdy skończyłem opieprzać wszystkich, tak wiem, że mogli mnie stąd wyrzucić, wróciłem, cały wkurwiony do pokoju. Krew gotowała się we mnie, tak że gdybym spojrzał w lustro z pewnością zobaczyłbym, unoszące się ze mnie pod sufit, gęste kłęby pary wodnej.

Z niemałym trzaskiem otworzyłem drzwi i natychmiast zamarłem. Nigdzie nie mogłem znaleźć wzrokiem młotka. Na łóżku, gdzie go zostawiłem było pusto, a jedynie pluszak chłopaka leżał sobie na jednej z poduszek. Czyżby uciekł?! A może ktoś go porwał?!?!

Moje racjonalne myślenie, dość w dużym stopniu, się wyłączyło, spowodowały to wcześniejsze jak i aktualne wydarzenia, a stres napiął mi mięśnie. Wypadłem na środek pokoju, rozglądając się panicznie wokoło, aż natrafiłem na drzwi łazienki. Rany, jaki ze mnie idiota mogłem od razu tam podejść, a nie tracić cenny czas!

Z kopa wbiłem do środka, a wrota jamy tajemnic, uderzyły z gruchotem o ścianę. O bym tylko jej nie pokruszył, bo będę musiał płacić, jeszcze dodatkowo, tym łajdakom.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy po, jakże moim diabelskim wejściu, był pewien blondyn, stający przy umywalce ze szczoteczką do zębów w buzi, z miną jakby miał się nią za chwilę zadławić. Zacisnąłem pięści, czując jak wzbiera się we mnie irytacja i rozprzestrzenia szybko po moich kończynach. Przecież wyraźnie kazałem mu nie ruszać się z miejsca, gdzie go zostawiłem, do cholery, właśnie, aby się nie zamartwiać o niego, aż załatwię porachunki z tymi hotelowymi szczurami.

- Naruto! Co ty tu robisz?! Mówiłem ci żebyś czekał na mnie, do czasu, aż wrócę! - Warknąłem w jego stronę ostro, ledwie utrzymując nerwy na wodzy. Wiem, że nie powinienem, w życiu nie chciałem na niego krzyczeć, ale naprawdę nie mogłem się powstrzymać, przez co okropnie kląłem na siebie w myślach.

- A-ale... - Zaczął słabo chłopak ze szklistymi oczami, lecz stanowczo mu przerwałem.

- Miałeś tam spokojnie siedzieć i nie ruszać się, bo muszę dokładnie wiedzieć gdzie jesteś, aby cię pilnować, i abyś mi nie zginął, żeby NIKT cię nie skrzywdził, a ty zdecydowanie kurwa mnie nie słuchasz, robisz co chcesz, przez co następnie, pakujesz się w pierdolone głupoty! - Nawrzeszczałem na niego suchym i zimnym głosem. Z każdym słowem, coraz bardziej miałem ochotę się zabić, albo paść na kolana aby z płaczem, aby przepraszać Uzumakiego na kolanach, ale coś mnie powstrzymywało, mimo że wiedziałem, normalnie w chuj wiedziałem, że będę tego żałować.

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz