Rozdział 11

1.3K 120 319
                                    

— Perspektywa Naruto —

Patrzyłem się, z porządnie wymalowanym zdziwieniem na moim obliczu, na scenkę wymalowaną przed moimi oczami.

W jej centrum był mój przyjaciel z jedną ze swoich książek w ręku. Wydaję mi się po okładce, że to ta, której wcześniej przeczytałem zaledwie ułamek. Jednak to nie było nic nadzwyczajnego. Bardziej zadziwiającą rzeczą stały się łóżka, na których brunet wygodnie się ułożył. No właśnie łóżka. W liczbie mnogiej.

Pod moją dość długą nieobecność, chłopak jak widać zsunął je ze sobą. Wyjaśniało by to dziwne szuranie, które słyszałem jak przebywałem jeszcze w łazience.

Znaczy, nie żebym narzekał. Bardzo mi się to podobało, bowiem nie będę musiał już się go pytać czy pośpimy razem. A przecież tak cudownie tedy się odpoczywało. Odkąd dzieliłem z nim posłanie, nie dręczyły mnie już koszmary, więc było to co najmniej wspaniałe i korzystne. Pomijając, że wtedy nigdy nie musiałem się martwić czy nie zmarznę, dlatego, że Sasuke robił mi za prywatny kaloryfer. A miał świetny poziom ogrzewania. Powiedziałbym nawet, że najlepszy.

- Już się umyłeś? - Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie głos Uchihy. Odłożył on już swoją lekturę na bok i teraz wpatrywał się w moją stronę wyczekująco.

- T-tak. - Odparłem z lekkim uśmiechem, podchodząc bliżej i pakując się na łóżko. Poczułem jak miękki materac ugina się posłusznie pod moimi rękami i nogami.

- Pasuje ci jeśli, będziemy tak spać? - Zapytał drań, przekręcając się, tak aby patrzeć na mnie.

- Bardzo. - Powiedziałem, aby nie miał żadnych wątpliwości. Za wszelką cenę nie chciałem rezygnować z mojego ulubionego pod słońcem ogrzewania. Po za tym, nie wiem czemu, pomijając kojące ciepło jakim promieniował brunet, czułem dziwną przyjemność z jego bliskości, zwłaszcza w takich chwilach. Mimo, że dziś to zaledwie będzie nasz drugi raz tak razem, nie wyobrażam sobie jak przeżyję bez chłopaka po powrocie do domu, gdy będziemy musieli się rozejść.

Uchiha uśmiechnął się i kiwnął głową. O jeny, jaki on miał śliczny uśmiech. Poczułem jak mimowolnie się czerwienię. Ostatnio działo się to dość często, co jest piekielnie zastanawiające.

- Zaczekaj tu na mnie. - Rzekł z marnie skrywaną radością w głosie brunet, aby chwilę później, zniknąć za drzwiami łazienki.

Miałem zamiar się położyć, bo dopadło mnie jakoś wcześnie zmęczenie, lecz zdrętwiałem przypominając sobie o moim niecnym czynie.

Przecież, jeśli Sasuke poszedł się wykąpać, bez przeszkód będzie mógł zobaczyć, że coś jest nie tak z tym bezczelnie podejrzanym zielonym pojemnikiem. A wtedy na pewno się wścieknie, a potem kto wie jak mnie ukarze...

Włosy zjeżyły mi się na karku, gdy poderwałem się z łóżka. Nie pozostało mi nic innego, jak przeszkodzić mu perfidnie! To był jedyny sposób. Ale nie... Przeto muszę mieć jakąś wymówkę, aby wlecieć mu tak do łazienki, w celu przerwania kąpieli.

Rozglądnąłem się panicznie wokoło, szukając czegokolwiek co mogłoby mi pomóc. Może jego książka? Nie to za słabe... Po za tym ma ich wiele. Nie miałem też pomysłu co zdołałbym z nią zrobić. Nagle rzuciło mi się w oczy coś okropnie rudego. Od razu poczułem satysfakcję, gdy dopadłem prędko do mojego, wciąż bezimiennego, liska.

Schyliłem się, przepraszając w myślach maskotkę, gdy wrzuciłem ją w najgłębszy i najciemniejszy zakamarek znajdujący się pod moim łóżkiem. Może to i było bardzo okropne z mojej strony, no ale nie miałem innego rozwiązania problemu. Chociaż jak znam życie, gdy już wszystko zostanie rozwiązane do głowy wpadnie mi setki, o wiele lepszych koncepcji. Szkoda tylko, że tak nie w czasie.

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz