Rozdział 29

1.1K 65 204
                                    

Obudził mnie dziwny dźwięk ciała spadającego na posadzkę.

Naprawdę, było to ostatnie czego bym się spodziewał tego ranka. Ledwo co uchyliłem powieki, a już ziewnąłem, mało co nad tym panując. Po wczorajszej nocy... Gdy Sasuke wisiał nade mną z tym szczególnym wyrazem twarzy a drobne krople potu kapały z jego nosa, byłem dość zmęczony. Czułem, że moje kończyny zdecydowanie wolą dzisiaj już nie wykonywać żadnych zbędnych ruchów, pomijając już, że do przyjemności przestało należeć siedzenie czy jakiekolwiek zginanie się w pół. Zrobiło się to natomiast... Jak to ująć, niezbyt komfortowe.

- Draniu? - niemalże jęknąłem, podnosząc się w górę, bo tak czy siak, nie mogłem zostać w takiej pozycji w nieskończoność. Trzeba było ponieść godnie skutki wczorajszych pieszczot. Mimo tego, nie żałowałem niczego. Przepełniało mnie błogie szczęście na myśl, że mam za sobą już ten pierwszy raz i to zrobiony z najukochańszą osobą pod słońcem, oraz że spełniłem obietnice wynagrodzenia mojemu chłopa... Czy teraz raczej narzeczonemu, wszystkich jego dobrych uczynków.

- Tak słońce? - burknął brunet wygromalając się niezdarnie z miejsca na nogi, przez co chciało mi się śmiać. A więc to właśnie obudziło mnie rano! Kto by pomyślał, że ten wspaniały Uchiha podczas snu zleci z fotela, czy ze mnie, bo nie mam bladego pojęcia gdzie dokładnie leżał przed ostrą pobudką. Chociaż z drugiej strony, jakoś sporo miejsca do odpoczynku w objęciach Morfeusza tu nie było.

- N-nic. Patrzyłem tylko gdzie zniknąłeś. - wymamrotałem lekko speszony. Odwróciłem wzrok w stronę okna, czując jak moje policzki pokrywają się siarczystym szkarłatem. Bądź co bądź, przede mną znajdował się Sasuke... Goły Sasuke... Już sama myśl o tym nasuwała mi wiele krępujących wyobrażeń, a co dopiero jeśli miałbym się w niego gapić jak w złoto.

- W porządku. Jak się czujesz? Podobało się, nie przesadziłem...? A może następnym razem chciałbyś coś... No nie wiem, lepszego? Szybszego? Mocniejszego? - Mój partner zasypał mnie istnym gradem pytań, zanim zdążyłem ogarnąć chodźby pierwsze. Pohamował się dopiero po chwili, gdy z pełnym przekonaniem w głosie oznajmiłem mu, zgodnie z prawdą, że wszystko było perfekcyjne, wspaniale wykonane i najlepiej, żeby nic a nic nie zmieniał. Chyba, że miejsce, bo auto nie jest najwygodniejszą opcją, ale co poradzić, trzeba się dostosować do sytuacji.

- A co ze zdrowiem? Nic cię nie boli? Mam na pewno w apteczce jakąś maść, na wszelki wypadek. Jeśli chcesz, mogę... - przerwałem mu od razu, składając na jego ustach krótki, ale czuły pocałunek, który miał oznaczać, że naprawdę nie musi się martwić, wszystko jest w najlepszym porządku. Zwłaszcza, kiedy on znajduje się blisko. Najbardziej pasowało by mi, gdyby nigdy nie odchodził, nawet do sklepu.

- Dobrze. - rzekł po chwili, wolno, przyglądając mi się uważnie, jakby zastanawiał się czy aby przypadkiem go jakoś nie kantuję. - A może masz na coś ochotę? Jakieś papu?

- Tak, d-dattebayo. - wypadło mi to z buzi, wbrew mojej woli, lecz nic nie mogłem wszak zaradzić na biedny, skurczony z głodu żołądek. Dopiero gdy o nim wspomniano poczułem wewnątrz taką niefajną pustkę. Miałem nadzieję, że wkrótce dojedziemy do jakiegoś sklepiku, czy kawiarenki, lub McDonalda, aby przekąsić jakieś jedzonko. Jeśli oczywiście, mój nagi partner się pozbiera do kupy.

- Okej. Więc wychodzi na to, że powinniśmy ruszać w drogę. - rzekł Sasuke, rozpierając się niczym król na swoim fotelu. Sięgnął w stronę kluczy, lecz w porę złapałem go za rękę, czując się jak naprawdę dojrzały burak.

- N-nie powinniśmy się ubrać? - może i było to dość głupie pytanie, ale jak widać potrzebne aby on przypomniał sobie o tej ważnej rzeczy. Mentalnie spalił się na policzkach, przenosząc wzrok na biały obraz za oknem.

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz