Rozdział 26

823 93 154
                                    

Wyłapałem, biegnąc za krańcami szafek, Naruto wchodzącego za coś co mogło go jak na razie całkiem dobrze ochronić.

Nie powiem, poczułem jakąś taką ulgę, przynajmniej był trochę bezpieczniejszy, a to już coś. Słysząc strzały za sobą, od razu rzuciłem się pomiędzy półki sklepowe, zgięty w pół. Co powinienem teraz zrobić? Nie było tutaj nic przydatnego, jedynie chipsy czy jakieś chrupki, a przecież rzucanie w niego tym nic mi nie da. Po zadzwonieniu na policję, ułożyłem w głowie plan. Miałem nadzieję, że jeśli trafię go kluczem francuskim, który swoją drogą znalazłem w bagażniku, to przynajmniej wbije się trochę a mężczyzna pod wpływem bólu wypuści pistolet i łatwo będzie mi go przewrócić na plecy, a potem może... Miałem nadzieję, że pogrożę mu strzałem między oczy, dzięki czemu zostawi młotka w spokoju, ale jak widać... Za dużo anime i filmów się na oglądałem. John'owi Wick'owi szło to wszystko znacznie lepiej na ekranie.

Nie miałem odwagi wychylić się aby zobaczyć jak bardzo jest daleko, w obawie czy nie dostanę kulką więc próbowałem wsłuchać się w otoczenie, lecz mój przyspieszony ze strachu oddech wcale nie pomagał. Mimo tego, na szczęście usłyszałem. Był na początku alejki i pewnie teraz miał na celowniku całe przejście z lewej. W tym momencie zdałem sobie sprawę co ja w ogóle robię. Walczę, czymś rodem z jakiś kinowych produkcji, zdobywających kosmiczną fortunę. Jasna cholera, co ja zwykły niedoświadczony człowiek, cywil, mogę zrobić?

Kroki były bliżej, więc postanowiłem posłużyć się bardzo skuteczną do tej pory metodą czyli tak zwaną ucieczką. Niestety, gdy rzuciłem się do biegu, mężczyzna zrobił to samo, dzięki czemu boskim cudem uniknąłem kulki, gdy rozległ się kolejny strzał, może z racji że zdążyłem ukryć się za kolejną szafką.

Pierś podnosiła mi się do góry w zastraszającym tempie, a ręce drżały. Kolejny huk, a butelka obok mnie rozprysła się na kawałeczki. Odruchowo osłoniłem się rękami, mimo iż była na tyle mała i w takim odstępie, że niczemu nie udało się dolecieć. Natomiast poczułem znany mi zapach alkoholu.

Dopiero wtedy rozgladnąłem się po krańcu półki, przy której byłem ukryty i zdałem sobie sprawę, co tutaj się znajduje, a mianowicie wszędzie ładnie w szeregu ustawiona była wódka. W tym momencie wpadło mi coś do głowy. Chwyciłem szyjkę jednej butelki, próbując opanować trzęsące się ręce. Kroki mordercy były bliżej, lecz ja nie ruszałem się z miejsca, coraz mocniej ściskając w rękach szklane naczynie.

Gdy poczułem, że był blisko, nim zdążył oddać strzał, zamachnąłem się jak tylko mogłem. Tym razem trafiłem na szczęście tam gdzie chciałem, a przezroczysta flaszka rozczłonkowała się na jego twarzy. Można powiedzieć, że wszystko poszło z planem, bo pistolet wypadł mu z rąk, zapewne bardziej ze zdziwienia niż nadzwyczajnej siły uderzenia. Niestety brunet przez przypadek pacnął go nogą, przez co ten ślizgnął się po gładkiej powierzchni w głąb uliczki, co znaczyło że musiałbym przejść obok kolesia, jeśli chciałbym go dostać.

A taki był cel moich działań, więc rzuciłem się w stronę broni, lecz jak zapewne można było się spodziewać, nie dotarłem na miejsce. Zatrzymała mnie pięść mężczyzny, która skutecznie pozbawiła mnie tchu wbijając się w moją klatkę piersiową. Zakręciło mi się w głowie, niemalże upadłem lecz udało mi się utrzymać na chwiejących się nogach. Zanim zdążyłem złapać powietrze, poczułem uderzenie w nos, przez co ból rozszedł się prędko po mojej twarzy. Tym razem nie miałem tyle szczęścia i upadłem na tyłek, czując ciepłą ciecz, spływająca mi po ustach i brodzie.

Brunet przede mną, wpatrywał się we mnie wściekłym wzrokiem. Na twarzy miał parę zadrapań, a on sam lekko chwiał się na nogach, kto wie może jakieś niewielkie ułamki wódki dostały się do jego organizmu.

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz