Rozdział 1

5.1K 259 444
                                    

— Perspektywa Sasuke —

Po śmierci rodziców Naruto nie był już dawnym sobą.

Zdążyłem to zauważyć przez cały czas gdy nadaremnie próbowałem pomóc mu się pozbierać do kupy.

Pamiętam jeszcze moment i zapewne na zawsze zapamiętam, gdy zobaczyłem go wtedy gdy to wszystko się wydarzyło.

Mieliśmy tedy pójść razem do szkoły. Spakowałem się normalnie, jak na kolejny nudny dzień w tej budzie.
Teraz żałuję, że wtedy tak ociągałem się ze śniadaniem i ubieraniem butów. Że wstąpiłem jeszcze po drodze do księgarni, aby odebrać mojemu młotkowi nowy tom jego ulubionej serii. Że przeglądnąłem dodatkowo parę książek.
W tamtym czasie tak bardzo się nie spieszyłem.

A zdecydowanie powinieniem.

Gdy dotarłem tedy do jego domu, obawiałem się tylko czy aby Naruto nie zaspał. Bo powiedzmy sobie wprost, ostatnio często mu się to zdarzało. Podszedłem do drzwi z zamiarem zadzwonienia, ale zauważyłem kątem oka, że były uchylone. Nie powiem już wtedy pomyślałem sobie, że coś jest nie tak. Nikt z ich rodziny nie zostawiał ich otwartych (odkąd ich okradli po tym jak mój młotek nie zamknął drzwi bo zgubił klucze w pizzerii), nawet nieogarnięty ojciec Naruto je zamykał - chociaż często pozostawał zagubiony i nie mógł znaleźć kluczy przynajmniej je zatrzaskiwał, aby sprawiały wrażenie zamkniętych na trzy spusty.

Moim drugim spostrzeżeniem był fakt, że było cicho. Powiedzielibyście - trafne spostrzeżenie. Ale to nigdy się nie zdarzało. Zawsze w pobliżu potrafiłeś usłyszeć chodźby szum wiatru. Lub odgłosy garnków, gdy pani Uzumaki gotowała.

Na moim czole pojawiły się kropelki potu gdy lekko popchnąłem drzwi do środka. Widok, który tam zastałem zszokował mnie do głębi, aż krzyknąłem odruchowo się cofając.

Krew, krew, wszędzie leżało pełno krwi. Była na ścianach, na podłodze, nawet na suficie znalazła się jakimś cudem.

Zacząłem szybciej oddychać. Poczułem niemiły uścisk w brzuchu. Przypomniał mi się automatycznie moment z mojego dzieciństwa - na zawsze będę już go pamiętać. Wszedłem wtedy do któregoś pokoju, po wizycie u Naruto i również zastałem krew.

Wtedy to była krew moich rodziców.

Stał nad nimi Itachi z nożem w ręce. Nigdy nie zapomnę jego wzroku w tamtej chwili. Ale wracając. Przypomniałem sobie o tym co tu robię. Naruto mógł być przecież ranny. Cokolwiek tu się stało. Natychmiastowo pobiegłem w głąb domu, niemal wywracając się, było bardzo ślisko i mokro. Zapach czerwonej cieczy śmierci wypełnił moje nozdrza. Stanąłem w końcu pod drzwiami spod których wprost wylewał się szkarłat.
W duchu zacząłem naprawdę panikować. Co jeśli Naruto coś jest? Może być ranny, albo co gorzej... uch, lepiej nawet o tym nie myśleć!
Czekaj, a pozostali członkowie rodziny? W mojej głowie pojawiało się coraz więcej myśli, większość z nich miała czarne scenariusze, jeśli nie wszystkie. Położyłem dłoń na klamce, oddychając szybko i naciskając ją, popchnąłem drzwi do środka.

Jestem pewny, że gdybym w tamtym momencie spojrzał w lustro zobaczyłbym, że moja twarz ma kolor śmierci. Jeśli oczywiście śmierć posiada jakąś opisaną barwę.

Kolana się pode mną ugięły - gdybym nie oparł się o ścianę, zapewne był upadł. Przede mną, cała we krwi, leżała trójka Uzumakich.

W moich oczach zebrały się łzy. Dawno nie czułem takiego bólu. Rzuciłem się do Naruto, łapiąc go za ramiona, oblane całe szkarłatem. Wyglądał jak trup. Szybko przycisnąłem palce do jego pulsu. Zalała mnie krew, gdy nie poczułem nic. Chciałem krzyknąć i uciec, ale nagle poczułem lekkie tętno. Z mojego serca spadło z pół tona tego co uzbierało się odkąd stanąłem przy drzwiach.

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz