Gdy Naruto wrócił, dość pewnym głosem oznajmił, że policjanci, w tym sierżant Hashirama, puścili nas wolno.
Była to dla mnie całkiem dobra wiadomość. W końcu mogliśmy wracać do domu i nie musiałem się martwić, że trzeba będzie zostać na jakieś przesłuchania czy coś. Widocznie mój chłopak powiedział im już wszystko co chcieli usłyszeć. To również świetna informacja, blondyn robi się coraz pewniejszy siebie i rozgarnięty czyli taki jak on. Stary młotek.
Chociaż może nie jest to dobre stwierdzenie. Uzumaki nigdy nie był, na tyle odpowiedzialny czy spokojny by rozmawiać z władzami, nie drąc się przy okazji. Parę dni temu, gdy jechałem do Kuramy, a nie z niej wracałem miałem nadzieję, że uda mi się naprawić mojego słodziaka, lecz jak teraz się na niego patrzę... Jeny, może i jest bardziej swoją oryginalną wersją, ale to nie on. I mam wrażenie, że już nigdy nie będzie kropkę w kropkę identyczny. Za dużo bólu przyszło mu w związku z rodzicami, teraz chłopak wydaje mi się skupiony na ogólnym bezpieczeństwie naszego dwojga. Dawniej zdecydowanie stawiał na ryzyko, niekiedy kosztem swojego zdrowia. Pewnie w dzisiejszych czasach już nie będzie powtarzał nader szalonych akcji.
Ale wracając, powinienem skupić się na drodze. Odkąd wyjechałem na trasę, w końcu Naruto nie ma prawa jazdy, więc nie może mnie zastąpić, a przecież nie będziemy korzystać z podwózki radiowozem, ból zaczął rozchodzić się po moim dłoniach, co było dość uciążliwe. Z początku było w miarę okej, lecz później przeszkadzało i cholera, trudno się prowadziło, ale nie chciałem martwić młotka.
Blondyn położył się spać, adekwatnie do pory dnia. Zaczęło się ściemniać. Nie trudno było wywnioskować, że musieliśmy sporo czasu spędzić na tej przeklętej stacji benzynowej. Ile ja tak leżałem, nie wiem, ale zapewne sporo. W każdym razie, wyruszyliśmy z Kuramy rano, a teraz słońce wisiało nisko nad choryzontem.
Wysokie iglaste drzewa wokół nas rzucały przedługie cienie na drogę, a na niebie pojawiła się wspaniała gama kolorów, poczynając od bladożółtego, po ciemny granat. Mógłbym obudzić mojego chłopaka, aby obejrzał sobie to cudne zjawisko, ale stwierdziłem, że niech odpoczywa. Kto wie, może śni mu się teraz coś miłego?
Zakładam, że i dotarłbym tak nawet do domu, wprawdzie w środku nocy, ale dotarł. Wyniósł mojego partnera na rękach z auta, w srebrzystym blasku księżyca położył pod pierzynę, aby kontynuował wędrówkę po niesamowitej krainie dziwów i marzeń, lecz... Wiadomo, że coś musiało się stać.
Tym czymś były szkarłatne plamy na moich bandażach. Nie wróżyło to dobrze. Miałem wrażenie, że chyba powinienem zmienić opatrunki, zwłaszcza że piekło mnie w miejscu skaleczeń. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ręce po prostu nie wytrzymały, od ciągłego ściskania w nich kierownicy, niby koła ratunkowego.
- Kurde. - Nie pozostało mi nic innego niż zjechać na pobocze. W innym przypadku, kontynuowanie podróży z takimi ranami, mogło by się skończyć jakimś wypadkiem, a tego, przecież za żadne skarby nie chcemy.
Nie ośmieliłem się wyłączyć lampki, lecz przerwałem chwilowo pracę silnika. Za szybą malowała się noc, ciemna i głucha. Jezdnią nikt się nie przemieszczał, byłem sam na sam z mrocznym lasem i młotkiem po boku. Chociaż tyle.
- Gdzie ja to mam? - zadałem pytanie mojej osobie, obracając się w tę i we wtę. Zdziwiłbym się, gdybym uzyskał odpowiedź. Miałem nadzieję, że jej nie dostanę. Dla Naruto było lepiej gdy spał i nie martwił się niczym.
- Bagażnik idioto. - miałem ochotę plasnąć się otwartą dłonią w czoło, ale wiedziałem, że taki dźwięk mógłby zbudzić mojego słodkiego chłopaka. Cicho kliknąłem odpowiedni przycisk i usłyszałem dźwięk z tyłu. Ostrożnie sięgnąłem do drzwi, starając się aby zbytnio nie hałasować. Niczym kot, stawiałem lekko kroki na skrzypiącym śniegu. Wokół mnie pływała ciemność, na tej drodze nie było żadnych lamp, kierowcy musiało wystarczyć światło jego wozu. Dotarłem do celu i otworzyłem tylną skrytkę samochodu na oścież. Połowa sukcesu.
CZYTASZ
Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓
FanficPo śmierci rodziców, Naruto nie jest już taki sam. Sasuke jako jego najlepszy przyjaciel, doskonale to dostrzega w porównaniu do wielu innych, którzy po prostu nie zwracają na to uwagi. Przed wypadkiem Uchiha naprawdę kochał Uzumakiego, jak również...