Rozdział 16

1K 110 150
                                    

Dopiero gdy Naruto zapewnił mnie, po raz szesnasty, że w zupełności wystarczy mu narciarstwa i nie będzie mu przykro jeśli wrócimy do hotelu, zgodziłem się, abyśmy zakończyli tą dzisiejszą zabawę.

Zjechaliśmy więc na sam dół. Gdy znaleźliśmy się już u celu, mimowolnie usiadłem sobie na kuckach, bowiem nie miałem siły wziąć się za odpinanie nart. Może i nie była to najwygodniejsza pozycja, no ale co poradzić, jeśli człowiek jest zmęczony to potrafi odpoczywać nawet w różnych dziwnych pozycjach. Westchnąłem cicho i oparłem dłonie o śnieg, aby było wygodniej. Wdech i wydech, to mi było teraz potrzebne, do uspokojenia unoszącej się bez przerwy w szybkim tempie klatki piersiowej.

- Draniu, wszystko dobrze? - usłyszałem miękki głos Naruto. Podniosłem głowę, nadal dysząc, aby natrafić wzrokiem na jaśniejące oblicze młotka. W jego oczach błyszczała troską i lekkie zdezorientowanie. Chyba nie wiedział, co ma robić, zwłaszcza, że zazwyczaj byliśmy w odwrotnej sytuacji.

- Tak. - spuściłem ponownie głowę, czując jak kropelki potu spływają mi wolno po czole, a pierś nadal leci w górę i opada prędko. - T-tylko daj mi chwilkę.

Odsapnięcie po jakże wielkim wysiłku potrwało parę minut, w ciągu których młotek zdążył zająć się, swoim sprzętem. Ja natomiast tkwiłem, bez przerwy w kropce, do czasu gdy mozolnie i niechętnie wziąłem się do odpinania nart. Po chwili skończyłem robotę i podniosłem je, opierając graty o ramię.
- Podaj swoje. - zwróciłem się w stronę Uzumakiego, który w tym momencie zgarniał do siebie kijki. Chłopak drgnął lekko niespokojnie i popatrzył na mnie niepewnie.

- A-ale przecież jesteś zmęczony... - zaczął cicho, zjeżdżając wzrokiem na bok i lokując go na swoich nartach. - M-mogę sam je ponieść..
T-to n-naprawdę nic! - zapewnił, mimo wszystko, zestresowanym głosem. Skrzywiłem się trochę, czując jak mój brzuch skręca się w dziwnym kierunku. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo blondyn, boi się mojej reakcji na jakąkolwiek propozycję ze swojej strony. Jakbym mógł my coś zrobić złego, gdyby mi się nie spodobała. Przecież nie potrafiłbym, czyżby on nie wiedział tego?

- W porządku, nie kłopocz się. - powiedziałem, lekko przybity w jego stronę, schylając się i kładąc jego parę, na moje drugie ramię. Popatrzyłem na niego, na jego śliczne oczy, wpatrzone we mnie, jakby w zamyśleniu. Chwilę tak staliśmy, w niezręcznej ciszy, która przerywana była przez nic nie znaczące odgłosy z zewnątrz, gdy w końcu postanowiłem przerwać ten moment:
- Chodźmy, młotku.
Blondyn drgnął i pospiesznie skinął głową, biorąc kijki w ręce. Skierowałem się w stronę, wypożyczalni, bowiem była pierwsza na naszej drodze. Po za tym, karnety mogliśmy oddać, teoretycznie kiedy chcemy. W internecie na stronie pisało, że nawet do końca kwietnia więc... Spokojnie z tym, nie musieliśmy się o to martwić.

W całkiem krótkim czasie, załatwiliśmy wszystkie rzeczy, razem z kartami. Do ich oddawania, wcale nie było sporej kolejki, a nawet gdybym owa istniała, szybko by się przesuwała bowiem, oddawanie tych małych przedmiotów odbywało się w zadziwiająco prędko i bez problemów.

Teraz wreszcie mieliśmy możliwość wrócić do hotelu, więc od razu niemalże nas tam skierowałem. Dodatkowo, nie chciałem natknąć się na tego siwego chłopaka, od śnieżki. Mimo wszystko dzieciak jakoś mi się nie podobał, nie wiem czemu, może dlatego, że Naruto wydawał się przy nim szczęśliwy? Wiem, że brzmi to okropnie egoistycznie i źle, patrząc się, że to w sumie dobrze, że blondyn ma przyjaciół, no ale jednak mam co do wątpliwości. Zwłaszcza, gdyby któryś z owych miał spędzić z młotkiem więcej niż minutę czasu to...

- Sasuke? - moje rozmyślania przerwał cichy szept, wydobywający się z ust Uzumakiego i jego ręka, zaciskająca się kurczowo na moim przedramieniu. Spojrzałem na niego pytająco.
- Coś się stało?

Ulepić Drania Ze Śniegu (SasuNaru) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz