cause' his eyes are black with gold
Podciągnęłam rękawy w dół, wtulając się bardziej w ciepły materiał za dużej na mnie o kilka rozmiarów bluzy. Zimne, lipcowe poranki był czymś, co jednocześnie kochałam, a jednak ze względu na niską temperaturę nienawidziłam. Wolałam wtedy siedzieć na tarasie i popijać czekoladę, niżeli czekać na sali odlotów, w której chyba nikt nie pomyślał, by włączyć ogrzewanie, ani zamknąć przeszklonych drzwi, przez które owiewał mnie chłodny wiatr.Wstawanie z samego rana nigdy nie było moją mocną stroną. Należałam bardziej do nocnych marków, potrafiących oglądać seriale do piątej nad ranem, a potem wyczołgujących się z łóżka o czternastej po południu. Jednakże obecna sytuacja wymagała, bym podniosła swoją dupę o czwartej, żeby godzinę później czekać na start samolotu. Chciałam pożegnać się należycie z Asher'em, który miał lecieć na zupełnie inny kontynent do domniemanej Francji, mogącej być równie dobrze jego wymysłem. Choć lot wyraźnie wskazywał, że tam miał wylądować.
-Masz.-mruknął mój przyjaciel, mierząc moją osobę krytycznym wzrokiem. Odebrałam od niego papierowy kubek gorącego napoju, od razu biorąc porządnego łyka. Nie przejmowałam się tym, że poparzę sobie język. Potrzeba zażycia kofeiny przyćmiła wszystkie inne.- Wyglądasz, jakbyś zaraz miała wyzionąć ducha na tej posadzce.
-Gorszy czas.- wychrypiałam, wzruszając ramionami, aby podkreślić małostkowość tej sprawy, a następnie chrząknęłam, by pozbyć się porannej chrypki. Chłopak obok mnie jedynie westchnął, nie chcąc zapewne dyskutować, bo w sprawach własnego samopoczucia byłam nieugięta. Nie lubiłam, kiedy ludzie mi współczuli, bo nic to nie zmieniało. Ja czułam się nadal źle. Do tego należałam do osób ceniących sobie samodzielność i nie chciałam, żeby ktoś uważał, że sobie nie radzę.
Przez ostatnie dwa tygodnie nie czułam się najlepiej, to prawda. I mimo, że znałam powód swojego zmęczenia to nie potrafiłam się do niego przyznać. Najzwyczajniej było to głupie i wręcz nielogiczne. Bo dlaczego niby rana zadana nic nieznaczącemu dla mnie brunetowi tak bardzo utkwiła mi w pamięci? Przecież nie powinnam się tym przejmować. To było jego życie i jego cholerne wybory. Jeśli wpakował się w coś złego lub co gorsza sam robił coś paskudnego, to nie mogłam wręcz podważać jego decyzji. Bardziej powinnam się przejąć jego groźbą, tym, że chciał kogoś oszpecić i świadomością, że zapadł się na te dwa tygodnie pod ziemie, nie dając o sobie znaku życia.
Nie był kimś, kto nie ubrudził sobie rąk. Już na samym początku, jak go poznałam, byłam świadoma, że jest częścią czegoś plugawego. Ta cała jego niebezpieczna otoczka i tajemnicze spojrzenie było jawnym znakiem ostrzegawczym, że jego osoba przyniesie ci same kłopoty. Ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mógł robić ludziom krzywdę. Dopiero po tej podsłuchanej rozmowie telefonicznej uświadomiłam sobie, że nie musi być kimś, za kogo go uważałam. Nie musi być chłopakiem, który kocha adrenalinę i potrafi być czasami przerażający. Chryste. On mógł przemycać narkotyki, broń, czy zabijać ludzi. I może właśnie w tej chwili trochę wyolbrzymiałam, ale wszystko mogło okazać się prawdą.
CZYTASZ
Breathe In
Teen Fiction~Bo tylko ty potrafisz wstrzymać mój oddech~ ________ Pierwsza część (skończona) Druga część na moim profilu pod tytułem „Breathe Out". Autorka nie pozwala na udostępnianie, kopiowanie, czy przywłaszczanie kolaży jej autorstwa bez wyraźnej zgody! !P...