Westchnęłam, odwracając głowę w kierunku czerwonowłosego osobnika, imitującego dyszącą lokomotywę, który nieudolnie próbował wykonać choć jeden poprawny ruch w „Just Dance". Wywróciłam na niego oczami, poprawiając się wygodniej na skórzanej kanapie i umiejscawiając swój wzrok na ogromnym kufrze, składającym się z samych luster, będącym jednym z moich urodzinowych prezentów. Bo swoje prawdziwe urodziny świętowałam w domu, co bardzo mi pasowało, ale stety, czy niestety jutro była ta feralna impreza w klubie, gdzie zaproszona została prawie cała nasza szkoła.Mimo, że lubiłam spędzać czas z osobami, z którymi dobrze się bawiłam, czy dobrze mi się piło, to jednak preferowałam serial, cztery ściany i chrupki. Nie uważałam tego jeszcze za jakieś wielkie objawy aspołeczność, bo przecież do ludzi wychodziłam, a to chyba powinno być najważniejsze. Po prostu nie widziałam sensu w zadawaniu się z osobami z mojego rocznika, których poziom intelektualny porównywalny był do plastikowego kalosza. Nie miałam zamiaru wzdychać do każdego przystojniaka, rozsiewać plotek, tworzyć szkolne dramaty, czy lizać się po kontach z nieznajomymi. Oczywiście istniały wyjątki, do których należeli moi przyjaciele, ale był to prawdopodobnie skutek tego, że przez trudniejszą przeszłość musieli szybciej dorosnąć. Reszta nie należała do ludzi, z którymi chciałbym dzielić swój wolny czas.
Jeśli miałabym opisać te całe osiemnaście lat mojego życia na paru zdaniach, by się nie skończyło. Nigdy nie należałam do osób rozważnych, dbających o swoją przyszłość i przekładających edukacje ponad rozrywkę. Wylewałam w siebie hektolitry alkoholu, paliłam papieros po papierosie, zaliczyłam największe kace, czy dawałam kontrole swojej spontanicznej naturze i pożądaniu adrenaliny. Jednak moje życie nie było w żadnym wypadku takie kolorowe, jak się wydawało. Miałam przyjaciół, miałam kochającą mamę, zdrowie i dom, czyli właściwie prawie wszystko, co powinno mnie uszczęśliwiać. I może i byłam nie umiejącą docenić niczego egoistką, ale wewnętrznie nie czułam tego całego, wielkiego szczęścia. Przeszłość bolała.
Skończyłam osiemnaście lat, co dawało mi tak zwaną pełnoletność i dojrzałość. Jednak w głębi nadal pozostawałam tą samą nastoletnią gówniarą, co wczoraj, która nie potrafiła zapanować nad tym całym chaosem i ilością błędów, które popełniła. Ciągle byłam tą samą dziewczyną, która wybiegła wczoraj z domu matki swojej zamordowanej przyjaciółki, nie mogącą poradzić sobie z natłokiem emocji, rozrywającego bólu i winy, nieustannie katującego sumienie. Byłam nastolatką, która próbowała w przeszłości podciąć sobie żyły. Uczennicą liceum, która mimo młodego wieku posmakowała świata bestialstwa i szyderczej kpiny ze słabości. Córką, która wrzeszczała w agonii, gdy koszmarne wspomnienia nawiedzały ją, co noc, powodując, że rzucała się po łóżku ze łzami w oczach, aż jej przerażona matka pędem wbiegała do pokoju. Przyjaciółką, która nie rozumiała wielu rzeczy, pozostając w nieświadomości i tym samym nie zauważając tego, co działo się wokół niej. Niszczyłam. Psułam. Burzyłam.
CZYTASZ
Breathe In
Roman pour Adolescents~Bo tylko ty potrafisz wstrzymać mój oddech~ ________ Pierwsza część (skończona) Druga część na moim profilu pod tytułem „Breathe Out". Autorka nie pozwala na udostępnianie, kopiowanie, czy przywłaszczanie kolaży jej autorstwa bez wyraźnej zgody! !P...