32. Uznałem, że na to zasługujesz.

23.4K 925 2K
                                    

Mój ulubiony kolaż sksksks🍒

-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?- warknęłam po raz kolejny, mrużąc oczy i patrząc nienawistnie na chłopaka za kierownicą, który ponownie wywrócił oczami, zasznurowując usta w wąską linię i nieprzerywanie patrząc na drogę przed sobą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?- warknęłam po raz kolejny, mrużąc oczy i patrząc nienawistnie na chłopaka za kierownicą, który ponownie wywrócił oczami, zasznurowując usta w wąską linię i nieprzerywanie patrząc na drogę przed sobą. Prychnęłam pod nosem, a następnie zacisnęłam zęby z taką siłą, iż byłam niemal pewna, że któregoś zaraz nie będę mieć.- Słyszysz mnie? Mam ci to przeliterować?

-Nie.- mruknął obojętnie, nie obdarzając mnie chociaż jednym spojrzeniem, co jeszcze bardziej spotęgowało moją aktualną nienawiść do jego osoby. W jego ciemnych oczach pojawił się na dosłownie sekundę niebezpieczny ognik, gdy chwilę potem z uśmiechem satysfakcji na ustach gwałtownie skręcił w prawo, powodując tym, że moje ciało odbiło się od drzwi samochodu, a łokieć zaczął nieprzyjemnie piec. Syknęłam cicho pod nosem, mając wewnętrzną ochotę wydrapania mu oczu.- I przestań mnie o to pytać, bo przysięgam, że wysadzę cię przy pierwszym lepszym drzewie.

-Jesteś chujem.- sarknęłam w jego kierunku, lokując swój wzrok stalowych tęczówek na widoku za oknem, który rzeczywiście był samym lasem. Nic oprócz wysokich i ponurych drzew się tu nie znajdowało, co mogło mnie jedynie utwierdzić w przekonaniu, że brunet miał zapędy psychopaty. Za każdym razem wywoził mnie w miejsca, gdzie nie było żadnego znaku życia, a mrok w nich panujący przerażał mnie do szpiku kości.

-Doprawdy?- zapytał kpiąco, na co wydałam z siebie krótkie „mhm". Collins obok mnie zauważalnie prychnął, ale tym razem ja miałam jego osobę gdzieś, więc nie oderwałam spojrzenia od szyby.- Przestań mnie ciągle wyzywać, bo się w końcu popłaczę.

-Chuj.- skwitowałam, powodując jego krótki śmiech. Sama również uniosłam delikatnie kącik ust do góry, zagryzając wargę. Bipolarsi.

Do końca drogi nie odezwaliśmy się do siebie w ogóle. Ja bezustannie patrzyłam w okno, jakby to miało mi pomóc w drodze powrotnej do domu, gdyby chłopak zmienił zdanie, a Carter z całą swoją namacalną nonszalancją i kpiną, która zawsze emanowała od niego, prowadził auto. Nawet w tak niebanalnej czynności wykazywał się ogromnym opanowaniem i perfekcją. Jego ciemne oczy czujnie śledziły drogę, jedna dłoń luźno spoczywała na kierownicy, a druga natomiast zajmowała się zmianą biegów. Był doskonałym kierowcą, jak i rajdowcem, co zawsze nie szło w parze, gdyż łamanie przepisów drogowych leżało w naturze uczestników nielegalnych wyścigów. Może i trochę skręcał za ostro i jechał z większą prędkością, niż to było dozwolone, ale oprócz tego nie mogłam mu niczego zarzucić. Zresztą cokolwiek robił, zawsze był w tym najlepszy.

Zsunęłam się delikatnie na oparciu skórzanego fotela, wdychając zapach panujący w czarnym camaro. Woń dobrej wody kolońskiej i papierosów od razu uderzyła w moje nozdrza, skutkując przyjemnym dreszczem wzdłuż kręgosłupa. Lubiłam z nim jeździć, bo czułam się bezpiecznie. Normalnie nie miałam też problemów z tym odczuciem, nawet jeśli jechałam z kimś obcym, choć czasami kiełkowało we mnie ziarenko niepewności, ale on powodował, iż to bezpieczeństwo było nadzwyczajne nasilone. Gdzieś głęboko wiedziałam, że mógłby w każdej chwili wyhamować, unikając wypadku, a nawet otarcia o śmierć. Czułam niepodobne do mnie zaufanie i coś na kształt oddania. Nie podobało mi się to.

Breathe InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz