3. Carter Collins we własnej osobie.

48.4K 1.5K 1.8K
                                    

Tak, mam lekkiego fioła na punkcie grafiki, toteż można spodziewać się mnóstwa kolaży.💖

 Kiedyś, będąc dzieckiem marzyłam tylko o dorosłości i niezależności, jaką osiągnę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kiedyś, będąc dzieckiem marzyłam tylko o dorosłości i niezależności, jaką osiągnę. Czekałam jedynie na tą wymarzoną samodzielność i pełnoletność, koloryzując ją na różowo, co dawało mi przekłamany obraz rzeczywistości. Kolekcjonowałam wręcz swoje lata, pragnąc być starsza i starsza. Z czasem dopiero uświadomiłam sobie, że to tylko cyferka zmieniająca się z roku na rok, która tak naprawdę nie świadczy o niczym, a jedynie skraca czas dzielący nas od śmierci. Na pewnym etapie również dostrzegłam, że już praktycznie się nie zmieniam, nie tyle co wizualnie, ale również psychicznie. Z dawnej roześmianej dziewczynki stałam się pesymistyczną nastolatką, która nie widziała żadnego sensu w tym wszystkim. Wyszło to z założenia, iż ludzie się zmieniają, a czasami niekoniecznie zależy to od nas, ponieważ niektóre wydarzenia po prostu nas kształtują.

Przemierzając korytarze placówki, która rzekomo miała nas przygotować do dorosłego życia, tak naprawdę nie wiedziałam, co dawniej widziałam w dojrzałości. W dużej mierze była to odpowiedzialność, o której kiedyś nie miałam pojęcia, widząc same pozytywy. Wiedza była kluczem do przyszłości i sukcesu. Odpowiedzialność była naszą stabilnością, spokojem psychicznym i zdrowiem. To przerażało. Coraz częście  przyłapywałam się na rozmyślaniach o tym co będzie dalej, co było wręcz dziwne, zważając na moja porywczą naturę. Wszyscy wokół mnie mieli jakieś plany, cele, ambicje podczas, gdy ja nie miałam żadnej z tych rzeczy. Kompletnie nie wiedziałam, co chcę robić w swoim życiu, ani nawet, jak ono będzie wyglądało. Nie miałam perspektyw.

Zatrzasnęłam z całej siły drzwiczki od szafki, opierając rozgrzane czoło o zimny metal. Miałam już dosyć tej szkoły zresztą, jak chyba każdy znajdujący się w podobnej sytuacji. Rutyna owijała mnie, jak wąż boa i dusiła we własnym ciele, pozwalając skupić się jedynie na moich funkcjach życiowych. Powtórzyłam czynność z uderzaniem głową o niebieski przedmiot, a następnie położyłam na nim dłonie.

-Zaraz wywiercisz dziurę w tej szafce.- usłyszałam za sobą irytujący głos mojego przyjaciela, przez co odwróciłam się powoli, mierząc go niezbyt miłym wzrokiem. Jego kąciki ust uniesione były w rozbawiony sposób, a sam przyjął luźną postawę, jakby całe te gówno toczące się wokoło niego, nie powodowało w nim stresu. Plecak zarzucony miał na jedno ramię, a jego ręce włożone były luźno w kieszenie siwej bluzy, odwzorowując jego stosunek do edukacji. Zazdrościłam mu tego swobodnego zachowania, kiedy inni latali za stopniami, jakby od tego zależało ich życie. Bo po części zależało. Nie musiał martwić się szkołą, bo w spadku miał już zapisaną firmę dzianych rodziców.

-Mam już kurwa dosyć tej budy.- burknęłam, po czym z automatu wlepiłam nienawistne spojrzenie w dyżurującą Smith. Mój humor jeszcze bardziej się pogorszył, kiedy przypomniałam sobie, że nie była tylko profesorką od historii, a również moim wychowawcą.

Breathe InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz