MARATON 2/7
Zadowolona poszłam do ogrodu.
Na początku poprostu sobie posiedziałam na tej ławce ale po chwili kucnęłam przy oczku wodnym umieszczonym bardziej na tyłach tego ogrodu.
- Lea! Gdzie jesteś!?- zdenerwowany ton głosu Dylana zmusił mnie do obrócenia głowy w jego strone.
- O co chodzi?- spytałam
- Obiad czarownico- mruknął
- Jesteś dziwny- wstałam i ominęłam go kierując się do kuchni- Idziesz czy nie?- spytałam jego
- Jestem tuż przy tobie- szepnął mi do ucha
W zaskoczeniu odskoczyłam i walnęłam go szczęke ramieniem.
Przerażona spojrzałam na niego i złapałam go za szczękę obserwując czy nic mu nie jest- Boli?
- Przecież jestem wilkołakiem- szepnął po czym tak jakby nic obrócił głowę tak że słyszałam strzelanie jego kości.
- Auć- skrzywiłam się na sam dźwięk tego co zrobił
- Nie dramatyzuj. Chodźmy na obiad.
- Potem na starość nie będziesz mógł gadać bo cie kości będą boleć
- To będę w myślach do ciebie mówił
- A kto powiedział że tu zostane?- spojrzałam na niego
Od razu ekspresja na jego twarzy się zmieniła. Z pogodnego 22-latka zmienił się w zdenerwowanego 22-latka.
Przejebałam?
- A kto ci pozwoli stąd odejść?- warknął- Albo z resztą wiesz co? Idź sobie! Idź i kurwa nie wracaj! Nie będę słuchał twojego pierdolonego głosu ani nie będę musiał oglądać twojej twarzy! Chcesz to idź!- wykrzyczał na mnie w złości
- Dylan- szepnęłam gdy odchodził ode mnie do domu watahy- Zjebałam, ale nie będę go przepraszać za to. Chyba- powiedziałam cicho do siebie
Weszłam po cichu do domu i czmychnęłam na góre do pokoju Luny. Rzuciłam się na łóżko i poszłam spać.
*****
CZYTASZ
Nie Próbuj Mnie Zmieniać WILCZKU
WerewolfOna- dziewczyna która przeszła więcej niż niejeden człowiek. Cała jej rodzina była zmiennokształtnymi ale Lea była zwykłym człowiekiem. Mimo to każdy traktował ją w stadzie na równi. Pewnego dnia gdy Lea była w szkole inne stado zaatakowało watahe j...