31

5.9K 262 7
                                    

MARATON 3/7




Gdy się obudziłam było już jasno. Spojrzałam na budzik który wskazywał 8:12.

Spałam aż tak długo?


Wyszłam z pokoju i poszłam do sypialni Dylana po jakieś ciuchy. Nie było go w pokoju a łóżko było idealnie zaścielone, pewnie jakieś omegi już tu były


Już ubrana w czarne rurki z dziurami na kolanach i sweter w brzoskwiniowym kolorze zeszłam na dół w moich zajefajnych kapciach w jednorożce.


- Gdzie Alfa?- spytałam jego siostry


- Dylan? Przecież wyjechał, wczoraj wieczorem coś około 23:30. Wróci za cztery dni- powiedziała


- Co? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Czemu wyjechał bez słowa?


- Był na ciebie wściekły za to co powiedziałaś w ogrodzie.



- Gdzie on wyjechał?



- Na zebranie zjednoczonych watah. Muszą ustalić pewne kwestie- odpowiedziała- Sorka musze iść do dzieci


- Okej. Dziękuje


W myślach powiedziałam mu że zostanie zamordowany jak tylko wróci do domu.


-Luno jako iż Alfa wyjechał ty przejmujesz obowiązki.



- Kto patroluje teren w tym momencie?


- Czterech stróżujących.


- Dodajcie im jeszcze dwóch. Niech kilka wilkołaków zajmie się ogrodem ostatnio zbrzydł trochę, wiesz takie tam drobne rzeczy i stanie się cudowny


- Dobrze Luno-skinął głową


- Przyślij za godzinę do mnie szóstkę dość silnych wilkołaków- powiedziałam i uśmiechnęłam się


- Się robi Luno- wilkołak skłonił się przede mną

- Jak masz na imię?- spytałam z ciekawoście

- Maxwell- odpowiedział z uśmiechem

- Dobrze. Teraz możesz odejść Maxwell'u- odwzajemniłam jego uśmiech


Cieszyłam się że miałam szacunek i respekt u istot silniejszych ode mnie. Byłam szczęśliwa że miałam własne stado które mnie wspierało a ja chciałam wspierać je

Nie Próbuj Mnie Zmieniać WILCZKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz