Rozdział 7

1.6K 65 11
                                    

     Samotny wierzchołek Góry wystawał ponad chmury, lśniąc w blasku słońca. Pomyśleć, że w tak cudownym miejscu grasował smok...I był gotowy zabić każdego, kto tylko zbliżyłby się do jego królestwa.

-Rozbijemy obóz u podstawy skały, w małej jaskini. Nawet tutaj nie warto przebywać na otwartej przestrzeni. Wszędzie aż roi się od istot, które sporo by dostały za głowy kogoś z was. - Ostrzegł nas Gandalf.

-Dokąd się teraz udamy? - spytałam cicho, podziwiając piękno Samotnej Góry

-Cóż, z samego rana udamy się do domu pewnego jegomościa, który z pewnością nam pomoże. Jednak potem pojawi się mały problem, Lyanno. Bez przeprawy przez Mroczną Puszczę się nie obejdzie...

Na samą wzmiankę o Mrocznej Puszczy moje serce zabiło dwa razy szybciej. Zobaczyłabym swojego brata, ale też i ojca. Wątpiłam, bym opuściła królestwo z głową na karku. Nie mogłam jednak opuścić kompanii ani zawieść Legolasa.

-Pójdę tam z wami. Nie zostawię was, poza tym dla mojego brata zrobię wszystko - wyszeptałam z bólem serca

-Nie musisz tego robić - dodał Thorin, widząc, jak moje ramiona zaczęły się trząść - Nie pozwolę Thranduilowi cię skrzywdzić - podszedł do mnie, a nasze twarze dzieliły tylko kilka centymetrów

-Nie skrzywdzi mnie. - Starałam się zabrzmieć przekonująco, lecz dłużej nie dałam rady być tą silną, niezależną Lyanną. Z moich oczu popłynął potok łez, które tak długo wstrzymywałam.

Thorin przyciągnął mnie do siebie i pozwolił się wypłakać. W tamtej chwili niczego więcej mi nie brakowało.

-Jesteś odważniejsza od wszystkich żołnierzy mojego dziada i ojca razem wziętych. Zapamiętaj to - wyszeptał w moje włosy

Po chwili reszta krasnoludów podbiegła do nas i mocno przytuliła. Dotarło do mnie, że oficjalnie stałam się członkinią kompanii Thorina Dębowej Tarczy.

                                                                                    ***

     Po rozpaleniu ogniska w niewielkiej jaskini długo rozmawialiśmy. Po raz pierwszy odkąd dołączyłam do moich towarzyszy, mieliśmy okazję do długich opowieści, śmiechu i zjedzenia obfitego posiłku. Każdy z krasnoludów opowiedział mi coś o sobie i co najważniejsze, wreszcie podpisałam oficjalną umowę. Ostatnio byłam tak szczęśliwa, gdy Legolas zabrał mnie na przejażdżkę do lasu, a było to bardzo dawno temu.

     Dopiero, gdy nastała późna noc, kompania udała się na zasłużony spoczynek. Zamknęłam oczy, jednak nie mogłam zasnąć. Wciąż dręczyły mnie myśli o ojcu, z którym wkrótce będę musiała się zmierzyć.

-O czym myślisz? - w ciemności rozległ się szept

Zaskoczona otworzyłam oczy. Thorin siedział obok, wpatrując się we mnie zatroskany.

-O Thranduilu.

-Zrobimy wszystko, byle by tylko uniknąć bliższego kontaktu z elfami. Uwierz mi, ja też nie chcę się z nimi spotkać.

Pamiętałam, jak Thorin wspomniał kiedyś, że krasnoludy nie mają za dobrych relacji z elfami. Zresztą sama byłam świadkiem wymiany groźnych spojrzeń między Elrondem a Thorinem.

-Cóż, właściwie dlaczego tak bardzo nienawidzicie elfów? Jakie rany z przeszłości spowodowały tę bliznę nienawiści?

-Legolas nigdy nie opowiadał ci o tym, jak elfowie nie pomogli nam w obliczu zagłady? Jak wycofali swoje wojska, kiedy Smaug nadleciał do Samotnej Góry? - odpowiedział pytaniem na pytanie

Mój brat opowiadał mi o tym nie raz. Bardzo dobrze znałam tę historię, jednak Thorin nie wspomniał już o tym, jak Thror zabrał sprzed nosa Thranduila dawno obiecany mu skarb. 

-Pamiętaj jednak, że twój dziad okłamał mojego ojca... - zaczęłam cicho

-Po czyjej stronie jesteś? - warknął, przerywając mi w połowie zdania - Thranduil zostawił nas na pastwę losu, nie dbając o to, ilu z nas zginie!

-Wiem. Nie myśl, że tymi słowami próbuję usprawiedliwić ojca. Od zawsze uważałam go za potwora. Sądzę jednak, że Thror winien był dotrzymać obietnicy. Elfowie od zawsze byli i są zawzięci.

Thorin nic na to nie odpowiedział, a jedynie spuścił głowę. 

-Wytłumacz mi tylko, dlaczego mnie tolerujesz? Przecież jestem w połowie elfką, wychowałam się w pałacu twojego największego wroga - zagaiłam, ponieważ nie chciałam zakańczać tej rozmowy

-Ty to co innego. Jesteś inna...Lepsza. Nie boisz się niczego, wszystkim starasz się pomóc, nie dbając o siebie i swoje bezpieczeństwo. Nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś córką takiego tyrana.

-Nie boję się niczego, oprócz wiszenia nad przepaścią. - Zażartowałam.

W jaskini zapadła cisza. Na zewnątrz, przy akompaniamencie lekkiego wiatru, cicho bzyczały koniki polne. Aż trudno było pomyśleć, że wkrótce miałam ujrzeć mój największy koszmar. Dlaczego czas nie mógł zatrzymać się w tak wspaniałym i błogim momencie?

-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że towarzyszysz nam w tej wyprawie. To ty nauczyłaś mnie za tę parę dni prawdziwej odwagi - wyszeptał i przeniósł spojrzenie na moją twarz

Zarumieniłam się, a mój oddech lekko przyspieszył. W duchu cieszyłam się, że w jaskini było na tyle ciemno, że Thorin nie był w stanie dojrzeć mojej reakcji na jego komplementy.

-Ja również ci dziękuję, że pozwoliłeś mi wyruszyć z wami, lecz w przeciwieństwie do ciebie uważam, że to ty byłeś odważniejszy ode mnie. To ty stanąłeś oko w oko z Azogiem Plugawym.

Nagle ogarnęło mnie ogromne znużenie i ziewnęłam głośno :

-Wybacz, ale zrobiłam się okropnie śpiąca. Spróbuj zasnąć, Thorinie.

Zaśmiał się cicho i położył obok mnie :

-Dobranoc, Lyanno - wyszeptał

Zamknęłam oczy z błogim uśmiechem na ustach i wkrótce zasnęłam.

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz