Rozdział 20

1K 41 10
                                    

     Ignorując protesty i błagania dzieci, Bard opuścił swoich najbliższych, by już najprawdopodobniej nigdy do nich nie powrócić. Jeden mężczyzna mający za oręż prosty łuk oraz kilkanaście strzał przeciwko jaszczurowi z północy? To jakby wystawić na pojedynek potężnej postury rycerza i wieśniaka, dopiero co zgarniętego z pola. Jednym słowem - szaleństwo.

     Nie było nawet czasu na zgarnięcie najpotrzebniejszych rzeczy. Smok rujnował cały dobytek jednych z najbiedniejszych ludzi w Śródziemiu, z każdym kolejnym zionięciem ognia zbliżając się do naszego schronienia. Przycisnęłam najmłodszą córkę Barda do piersi, chcąc dodać jej choć trochę otuchy. Tilda, gdyż takie imię nosiła owa dziewczynka, szlochała głośno, raz po raz powtarzając imię ojca, cała się trzęsąc. Wzięłam małą na ręce i wraz z innymi pospieszyliśmy w ślad za Bainem, bratem Tildy. Pomimo młodego wieku, chłopak zachował zimną krew. Przybrał lodowatą maskę i skupił się na najważniejszym celu, od którego zależało życie jego rodziny : odnalezieniu łodzi i spełnieniu być może ostatniego polecenia ojca.

     Aż trudno było uwierzyć, że w tak krótkim czasie Miasto Na Jeziorze dosłownie rozpadło się ; dachy budynków wpadały z głośnym pluskiem do wody, popiół wirował w powietrzu. Świat spowiła ciemność. Serce krajało mi się na widok uciekających dzieci bądź wykrzykujących imiona swoich pociech matek ; smok w dalszym ciągu zbierał śmiertelne żniwa. Bestia z północy nie znała litości. Nie pamiętałam nawet, kiedy i jak znalazłam się w łodzi. Trwoga i przerażenie były wypisane na twarzach moich towarzyszy, a łzy skrycie spływały po ich policzkach.

     Nagle Bain wyskoczył z łodzi i zawrócił do Miasta Na Jeziorze. Jego ucieczka nastąpiła tak gwałtownie i niespodziewanie, że nie zdążyliśmy go powstrzymać.

- Bain ! - wrzasnęłam, jednak natychmiast dym wtargnął do moich płuc i przerwał mój krzyk

Chłopak zawzięcie machał rękami, pokonując wzburzoną i lodowatą wodę. 

     Wtedy kątem oka spostrzegłam ruch na wieży strażniczej, która jakimś cudem nie została jeszcze spalona, choć płomienie szalały wokół niej, tworząc dookoła ognisty pierścień. Bard stał na szczycie jedynego ocalonego punktu w mieście i raz za razem posyłał strzały w stronę rozszalałego gada. Jednak gdy tylko grot strzały spotykał się z łuskami smoka, strzała odbijała się od naturalnej zbroi i wpadała do wody. W starciu ze Smaugiem jedynie Czarna Strzała mogła go uśmiercić. Smok wirował wokół wieży, drażniąc się z Bardem. Może było to tylko złudzenie, ale wydawało mi się, że z każdym kolejnym bezsensownym strzałem jaszczur rechotał ze śmiechu. Wkrótce Bardowi skończyły się wszystkie strzały ; wszystkie, oprócz Czarnej Strzały, ostatniej deski ratunku. Właśnie wtedy do Barda dołączył jego syn, który jakimś cudem dotarł do rodzica.

- Lyanno, co tam się dzieje? - Ze stanu otępienia wyrwał mnie cichutki głosik Tildy. Niechętnie odwróciłam wzrok od Barda i spojrzałam na dziewczynkę, która w dalszym ciągu siedziała mi na kolanach i obejmowała za szyję. Oczy miała opuchnięte od łez i co chwilę podciągała nosem. Wpatrywała się we mnie, nie mając pojęcia o masakrze rozgrywającej się za jej plecami.

- Twój tatuś i brat właśnie pokonują straszliwą bestię, Tildo. Zamknij oczka i pomódl się za nich - Pocałowałam ją w czoło i odgarnęłam potargane włosy z czoła.

     Z każdą minutą coraz bardziej oddalaliśmy się od Miasta Na Jeziorze, jednak nawet z tak dużej odległości doskonale widziałam Barda, który szykował się do ostatecznego strzału. To właśnie ten strzał miał zadecydować o przyszłości całego Śródziemia. Z całej siły napiął cięciwę z Czarną Strzałą, opierając ją na ramieniu Baina. Smok stał na gruzach domów na wprost wieży, a wtedy po raz pierwszy usłyszałam jego głos :

- Ty głupi człowieku, myślisz, że jesteś w stanie mnie pokonać tą marną i bezużyteczną strzałą? Nic nie jest w stanie mnie pokonać, ani ty, ani te durne krasnoludy Spod Góry! - Na wzmiankę o krasnoludach wstrzymałam oddech. Co, jeśli Smaug zabił także ich? - Teraz ciebie i twojego nędznego potomka czeka jedynie śmierć! - zagrzmiał ogłuszająco i z powrotem wzbił się w powietrze

     Krasnoludy i Tauriel wstrzymali oddech i z przerażeniem obserwowali rozwój sytuacji. Nawet maleńka Tilda podniosła głowę i ze łzami w oczach wpatrywała się w ojca i brata.  Smok sunął w stronę wieży, a wtedy Kili krzyknął z podekscytowaniem za moimi plecami :

- On nie ma jednej łuski! Tam, pod lewą piersią! - Kili stanął na rozkołysanej łodzi i dłonią wskazał na gada.

-Niemożliwe... - wyszeptała oszołomiona Tauriel, której wzrok był utkwiony w punkcie wskazanym przez młodego krasnoluda

     Jednakże wyglądało na to, że Kili miał rację. Nieosłonięty fragment cielska gada był widoczny nawet z tak sporej odległości, więc Bard miał duże szanse na trafienie w nie. Nagle cięciwa świsnęła, a Czarna Strzała ruszyła na spotkanie Smaugowi. Krzyknęłam cicho, gdy pocisk zagłębił się aż po sam bełt w cielsku smoka. Smaug zaskoczony wyleciał w powietrze i ryknął przeraźliwie. 

     Udało się, Bard go trafił! Po chwili z wnętrza smoka powoli uciekł cały żar i płomień, a sam runął bezwładnie w dół. Po drodze jednak zawadził o wieżę strażniczą, a ta zawaliła się. Bard i Bain wpadli do wody, tak samo jak pokonany Smaug.

                                                                                             ***

Witajcie kochani po mojej dłuższej nieobecności😅. Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się już regularnie. Mam nadzieję, że historia wam się podoba❤️. Do następnego!😀

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz