Rozdział 17

1K 42 1
                                    

     Z samego rana obudził mnie ogromny harmider dobiegający z zewnątrz. Otworzyłam zaspane oczy i aż zachłysnęłam się powietrzem ; leżałam na podłodze, a po całym pomieszczeniu porozrzucane były resztki jedzenia, jak i przeróżne naczynia. Wyglądało na to, że minionej nocy wszyscy nieźle zaszaleliśmy. Nawet nie pamiętałam, w jaki sposób znalazłam się na podłodze. Dopiero po chwili otępienia fala wspomnień wróciła do mnie : Thorin! Kompania wypływa do Samotnej Góry! Gwałtownie podniosłam się z podłogi, a moja czaszka zapulsowała boleśnie. Skrzywiłam się z bólu i zgięłam w pół. Dopiero wtedy spostrzegłam leżącego w kącie Bofura, który chrapał sobie w najlepsze. Potrząsnęłam nim mocno, a kiedy wymamrotał coś do mnie po krasnoludzku, krzyknęłam mu prosto do ucha :

- Bofurze, wstawaj! Kompania Thorina odpływa!

Po tych słowach krasnolud zerwał się jak poparzony i w ułamku sekundy stał już chwiejnie na nogach.

- Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? Jeszcze parę minut zwłoki i by odpłynęli beze mnie!

- To Thorin nie powiedział ci, że masz zostać w Mieście Na Jeziorze? - zdziwiłam się

- Na mą brodę, Lyanno! Ile ty wczoraj musiałaś wypić! Oczywiście, że wyruszam z Thorinem! Nie będę krył się w tej dziurze jak jakiś szczur! - wykrzyknął oburzony i z trzaskiem drzwi opuścił jadalnię

     Wybiegłam za nim i po chwili dołączyłam do ogromnego tłumu z Władcą Miasta Na Jeziorze na czele. Ludzie wiwatowali i klaskali, skandując jedno imię : "Thorin, Thorin, Thorin!".  Ignorując pomruki niezadowolenia ludzi, przeciskałam się między nimi, by być może po raz ostatni ujrzeć kompanię Thorina. Niespodziewanie wpadłam na Kiliego i Filiego, którzy z żalem i bezsilnością wpatrywali się w oddalające łodzie. Niestety, spóźniłam się ; nawet z moim sokolim wzrokiem nie byłam w stanie dojrzeć twarzy Thorina oraz pozostałych. Przez moje lenistwo nie zdążyłam się z nimi wszystkimi pożegnać! Byłam na siebie wściekła.

- Tobie też kazał zostać? - z frustracją wyrzucił z siebie Kili, wspierając się na ramieniu brata. Chociaż stwarzał wrażenie, że wszystko z nim w porządku, widać było, że strasznie cierpiał. Trucizna z każdą minutą rozprzestrzeniała się coraz bardziej w jego ciele.

- Tak.

- To wszystko moja wina. Gdybym choć trochę uważał, wtedy w Mrocznej Puszczy... - mamrotał Kili

- Nawet nie waż się tak mówić - przerwał mu Fili - To nie twoja wina. Jestem pewien, że nasz wuj poradzi sobie bez nas.

     Gdy tylko łodzie zniknęły za horyzontem, każdy z mieszkańców udał się w swoją stronę, a po paru minutach na drewnianym pomoście staliśmy tylko we czwórkę.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że Thorin nie chciał, byśmy z nim wyruszyli - odezwał się  Bofur - Rozumiem, że Kili jest ranny, ale po co zostawiać tutaj aż trzy dodatkowe osoby? W starciu z ogniem smoka każdy oręż się liczy!

- Bofurze, zamilcz - warknęłam odrobinę za ostro - Thorin chciał nas chronić. Poza tym, gdybyś to ty został ciężko ranny, nie chciałbyś zostać wtedy sam - odparowałam 

     Nagle Kili syknął z bólu i gdyby nie silne ramiona brata, już dawno leżałby na pomoście. Wtedy dotarło do nas, że Kili już długo nie pociągnie ; musieliśmy znaleźć kogoś, kto by mu pomógł. Natychmiast.

- Udajmy się do domu Barda. Tylko on jest w stanie nam pomóc - powiedziałam

- Przecież sama dobrze widziałaś i słyszałaś, jak za wszelką cenę chciał nas przedstawić władcy w jak najciemniejszych barwach. On nas nienawidzi - zaoponował Fili, z przerażeniem patrząc na brata

- Nie mamy wyboru.

     Wkrótce skierowaliśmy się w stronę domu Barda, w duchu modląc się o pomoc ze strony mężczyzny, który jeszcze dzień wcześniej był po naszej stronie.

Stanęłam przed frontowymi drzwiami i zapukałam mocno dwa razy. Drzwi natychmiast się otworzyły, lecz gdy tylko Bard mnie rozpoznał, zaklął cicho.

- Bardzie, proszę cię. Potrzebujemy schronienia, Kili umiera - Błagałam go, usiłując dojrzeć w jego stalowym obliczu choć krztynę litości.

- Ile was jest?

- Ja, Kili, Fili i Bofur. Reszta już odpłynęła.

Przez chwilę piorunował wzrokiem Kiliego, ale otworzył szerzej drzwi :

- Od razu mówię, że nie jestem żadnym medykiem. W żaden sposób mu nie pomogę.

- Ciepłe schronienie wystarczy - odpowiedział Fili i przekroczył z bratem próg

     Wraz z upływającym czasem stan Kiliego coraz bardziej się pogarszał. Dostał gorączki i mamrotał bezsensownie przez sen, jednak my nie mogliśmy na to nic poradzić.

- Wiem, wiem! - wykrzyknął nagle Bofur i poderwał się z krzesła - Gdzie macie jakieś chlewy? - zwrócił się do Barda

- Tam - wskazał mu przez okno Bard - Po co ci to wiedzieć? - zaciekawił się

- Zioła, które jedzą świnie, mają lecznicze działanie. Mogą skutecznie spowolnić rozprzestrzenianie się trucizny. Chociaż tak ulżę w cierpieniach Kiliemu.

Bard tylko parsknął śmiechem i wzruszył ramionami. Bofur w momencie wypadł z domu i popędził w stronę chlewów. Cóż, prawdę mówiąc, ja również wątpiłam w działanie świńskiej karmy. W przypadkach tak ciężkich ran, jedynym lekiem na nie była magia elfów. Ja jednak nigdy nie poznałam jej tajników.

     Nagle w oddali rozległ się ryk rogów, a zaraz po nich bijący dzwon. Bard zastygł w miejscu i spojrzał przez okno :

- To orkowie!

     Wstałam z krzesła i podeszłam do Barda : niestety, miał rację. Już po chwili dało się usłyszeć nawoływania tych dzikich bestii i wrzaski przerażonych ludzi.

- Na pewno przyszły tu za wami! - krzyknął Bard i oskarżycielsko wskazał palcem na Kiliego - Od dawna nie mieliśmy tutaj żadnych najazdów orków! To wasza wina!

Wtem do środka wpadła rudowłosa elfka, z kępą ziół w dłoni. Natychmiast doskoczyła do Kiliego i czule odgarnęła mu włosy z czoła.

- Kim jesteś i co tutaj robisz? - zapytałam, nieufnie wpatrując się w elfkę

Skoro ona tutaj jest, to może wraz z nią przybył  Legolas? Może śledzili oddział orków i dotarli aż tutaj? Moje serce gwałtownie przyspieszyło.

- Na imię mi Tauriel. Od paru dni wraz z twoim bratem podążaliśmy za orkami, którzy doprowadzili nas aż tutaj. Za wszelką cenę chcieli dostać wasze głowy... - To mówiąc, zerknęła na mnie. - Proszę, pozwól mi zająć się Kilim. Wiem, jak mu pomóc, zaufaj mi. 

- Rób, co uważasz z słuszne - wyszeptałam - Jesteście tutaj z Legolasem sami?

- Tak.

Gdy tylko to usłyszałam, wiedziona głosem serca złapałam za łuk oraz kołczan Taurieli i otworzyłam drzwi.

- Idę pomóc Legolasowi, wkrótce tu wrócę - zwróciłam się do Filiego i Bofura - Taurielo, błagam, uratuj go.

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz