Rozdział 14

1.2K 52 0
                                    

     Pospiesznie zajęliśmy miejsca w beczkach i nasłuchiwaliśmy. Przez dłuższą chwilę po prostu płynęliśmy w akompaniamencie wody obijającej się o barkę, kiedy nagle rozległ się głos podekscytowanego mężczyzny :

- Witaj szanowny Bardzie! Przybyłeś po świeżutką dostawę ryb?

- Witaj, stary druhu. Ładuj do beczek - odrzekł Bard, a do środka wpadło mnóstwo surowych ryb. Wkrótce w beczce nie miałam czym oddychać, a tuż obok siebie usłyszałam jęki przerażonych krasnoludów, które zostały skutecznie uciszone przez kopniaka Barda.

Po napełnieniu do pełna wszystkich beczek, Bard pożegnał się z mężczyzną i płynęliśmy dalej.

- Wytrzymajcie jeszcze trochę, zaraz będziemy na miejscu - powiedział Bard

Rzeczywiście miał rację. Po upływie kilku minut usłyszałam czyjeś kroki na drewnianym pomoście, a barka zatrzymała się.

- Widzę Bardzie, że przywozisz biednym ludziom jedzenie, dobry z ciebie człowiek - rozległ się głos starszego mężczyzny

- Niestety, ja tu widzę, że pierwotnie Bard miał zlecony przewóz PUSTYCH beczek - wtrącił się jakiś inny głos

- Alfridzie, ludzie muszą coś jeść. Nim minie zima, wszyscy pomrzemy z głodu - odrzekł Bard, a w jego głosie wyraźnie było słychać zdenerwowanie. Czyżbyśmy byli w pułapce?

- Pf, znalazł się obrońca ludzi, też mi coś - żachnął się Alfrid i zwrócił się do kogoś innego - Wyrzućcie wszystkie ryby z beczek do jeziora.

Całe moje ciało zesztywniało ze strachu, a bicie serca gwałtownie przyspieszyło. Nie mogą wyrzucić ryb! Bard, zrób coś! - modliłam się w myślach 

Wtem czyjeś ręce złapały za moją beczkę i zaczęły wyrzucać ryby. Jeszcze kilka, a zobaczą moją twarz...

- Alfridzie, jeżeli ludzie dowiedzą się o tym, co zrobiłeś, z pewnością się zbuntują. Co wtedy zrobisz? - Grał na czas Bard.

Pięć...cztery...trzy...

- Cóż, masz rację, Bardzie. Stop! Zostawcie te ryby w spokoju! - krzyknął Alfrid, a strażnicy odstawili moją beczkę z powrotem na miejsce, a ja odetchnęłam z ulgą na tyle, na ile byłam w stanie.

- Zejdź mi z oczu Bardzie. Nie myśl jednak, że to ujdzie ci płazem. Będę cię obserwował dzień i noc - Zagroził Alfrid, a po chwili brama Esgaroth zgrzytnęła głośno. Popłynęliśmy dalej, po chwili jednak barka zatrzymała się, a my w końcu mogliśmy opuścić cuchnącą kryjówkę. 

Znajdowaliśmy się przy pomoście w bocznej części miasta ; nikogo wokół nie było, oprócz jednej kobiety, która wpatrywała się w nas szeroko otwartymi oczami.

- Ruszajcie za mną, nie oglądajcie się za siebie i nie wszczynajcie żadnego hałasu - zarządził Bard i ruszył przed siebie - A ty nic nie widziałaś - zwrócił się szeptem do zszokowanej kobiety i rzucił jej monetę

     Gdy po drodze mijaliśmy zrujnowane domy mieszkańców Esgaroth, przypomniały mi się czasy, kiedy to żyłam z dnia na dzień, modląc się o przeżycie dnia następnego. Gdy spałam w lasach na drugim końcu Śródziemia ; a teraz stąpałam po trzeszczących deskach Miasta Na Jeziorze. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z mijającego czasu i pokonywanych kilometrów. Wiernie towarzyszyłam kompanii, nie bacząc na tak przyziemne sprawy jak czas czy odległość. W taki właśnie sposób, córka króla elfów z Mrocznej Puszczy wkrótce odzyska wraz z krasnoludami i hobbitem należny im skarb.

- Przykro mi, ale do środka musicie dostać się przez mój wychodek - parsknął cichym śmiechem Bard i gestem wskazał nam ujście swojej toalety

     Cóż, nie warto opisywać ani wspominać o tamtej chwili. Nie ma nic bardziej upokarzającego niż wejście do czyjegoś domu przez toaletę. "Na górze" powitała mnie młodziutka i uśmiechnięta dziewczynka, która zapewne była córką Barda flisaka. Przedstawiła mi się jako Tilda a następnie zaprowadziła mnie do małego i skromnie urządzonego salonu. Wskazała mi miejsce tuż przy kominku i okryła mnie grubym kocem. Wszyscy pozostali też tu byli, opatuleni pledami. Thorin stał tuż przy oknie wraz z Balinem. Wpatrywali się w jakiś punkt w oddali, jakby skamieniali. Zaintrygowana opuściłam ciepłe miejsce i podeszłam do nich. Moim oczom ukazała się olbrzymia kusza ; to z niej z pewnością dawno temu strzelał Girion, usiłując zabić Smauga, który teraz sprawuje pieczę nad złotem należącym do rodu Durina.

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz