23 - Moja dziewczyno

317 18 6
                                    

Australia to bardzo piękny kraj. W każdym mieście jakim byliśmy, zwiedziliśmy mnóstwo ciekawych i cudownych miejsc. Nawet nurkowaliśmy nad rafą koralową. Przepiękne widoki. Żeby móc poczuć to samo co ja trzeba było to samemu przeżyć. Uwielbiałam zwiedzanie podczas tras.

Wczoraj skończylimy grać koncerty po najmniejszym kontynencie na świecie. Nawet dobrze, ponieważ było tam niesamowicie gorąco. Taki upał nie działał na mnie dobrze. Samolot to Tokio mieliśmy następnego dnia wieczorem, więc jeszcze zdążyliśmy się troszeczkę nacieszyć urokami Australi.

Ostatni koncert odbył się w Melbourne. Dwa dni mieliśmy na zwiedzanie, ale ja po cichu w tajemnicy próbowałam wykonać swój plan, który dotyczył Gabi i Jack'a. Złapałam z brunetką bardzo dobry kontakt. Zaprzyjaźniłyśmy się. Dużo spędzałam z nią czasu i co najważniejsze była drugą dziewczyną w tym towarzystwie, więc nie czułam się o samotniona, w towarzystwie tych orangytanów, bo nie oszukujmy się każda z nas potrzebuje obecności innej kobiety. Nieważne czy to matka, siostra czy najlepsza przyjaciółka. Poprostu faceci nie wszystko zrozumieją.

A mianowicie to Lavender miała dopiero dwa miesiące, nawet niecałe, ale jej rodzicą przydało się gdzieś wyjść. Tylko razem, we dwoje, na radndkę, więc wpadłam na świetny plan z zorganizowaniem dla nich spotkania.

Gonzalez było ciężko namówić na to, żeby zostawiła pod moją i chłopaków opieką małą, lecz po długim namawianiu w końcu się zgodziła. Oznajmiłam jej, że gdyby coś się działo zawsze w pokoju piętro niżej była moja menagerka, która sama miała małe dzieci, więc by nam pomogła. Gdy tylko to się stało dziękowałam bogu za to. Wzięłam na ręce mniejszą i zadowoloną wersję Jack'a i kazałam iść Gabrieli do mojego pokoju się wyszykować.

Wyszłam z pokoju z Lav przytuloną do mojej piesi i udałam się pod drzwi numer siedemset osiemdziesiąt trzy, w którym mieszkał Zach i Daniel. Jak tylko otworzyłam drzwi pięć par oczu spojrzało na mnie.

- Jack - usiadłam obok Corbyn'a na łóżku, sadzając Lavender na moich kolanach tak, żeby wszytko widziała. Zaczęła się rozglądać do okoła i obserwować wszystko. Byla tak zaciekawiona lampką na stoliku nocnym, że wgapiała w nią swój wzrok.

- Dlaczego Lav jest z tobą ? - spytał Herron.

- Nie interesuj się - uśmiechnęłam się do niego wrednie, miałam wielką chęć mu podokuczać, ale wyszłam chyba na wredną - przyszłam tu do Jack'a - odwróciłam się w jego stronę i kontynułowałam dalej - Jack idź teraz do siebie do pokoju i się wyszykuj, bo wychodzicie razem z Gabi.

- Co ? A kto się zajmnie moją córką ? - wziął ją ode mnie na ręce, a ona odrazu zaczęła się uśmiechać pokazując dziąsła bez zębów - cześć kochanie.

Jak tak patrzyla. na niego i widziałam jaki był szczęśliwy z jej powodu, to mimowolnie też się uśmiechała.. Moje serce się roztapiało, gdy tylko widziałam coś takiego. Nie mogłam po propstu zrozumiec jak dużo radości daje dziecko, ale na pewno jak będę miała własne to wtedy to zrozumiem.

- Ja i oni - wskazałam na tych oszołomów i zabrałam od niego dziecko - a teraz i to już idziesz się szykować, żeby Gabi nie musiała na ciebie czekać. No już !

- Ja się na nic nie zagadzałem - odezwał się Zach, a ja spojrzałam na niego zlowrogo. Ja mu naprawdę chciałam zrobić krzywdę, ale jak będą mnie chcieli wsadzić za to do kicia, to każdy sąd mnie uniewinni za to, że tyle czasu z nim wytrzymałam, ale w tym momencie totalnie go olałam. Nawet mu nie odpowiedziałam.

- Julie wiem, że chcesz dobrze, ale to duży kłopot, żeby zaopiekować się tak małym dzieckiem - powiedział zmieszany, patrząc na swoją córkę.

Piosenka || Why Don't WeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz