JULIE
Pięć dni później nareszcie wyszłam ze szpitala. Miałam dość siedzenia tam, a tym bardziej sama, znaczy prawie cały czas Daniel był ze mną, ale w nocy mi go brakowało. Nie miałam się do kogo przytulać. Za bardzo przyzwyczaiłam się zasypiać przy nim. Z nim zawsze było lepiej mi zasnąć.
Najszybciej jak tylko mogliśmy wyszliśmy z centrum medycznego. Lecz niestety tylnym wejściem, gdyż przed budynkiem stało mnóstwo paparazzi i reporterów. Dowiedzieli się w jakim szpitalu byłam i opkupowali go całymi dniami, a nawet i nocami. Internet huczał od artykułów na temat tego, że byłam w szpitalu. Jednak żadna ze stron plotkarskich czy gazet nie widziała dlaczego tam trafiłam.
Daniel prowadził swój samochód, a ja oglądałam ciągnące się długimi kilomertami miasto za szybą. Nagle w aucie rozległa się moja piosenka I call you my love. Zaczęłam śpiewa każdy wers i szalejąc przy tym jak jakaś wariatka. Blondyn za kierownicą śmiał się ze mnie i w miarę możliwości kiedy staliśmy w korku na światłach nagrywał moje występy. Uśmiechał się przy tym szeroko. Tęskniłam za takim czymś, w szpitalu tak nie mogłam. A w samochodzie byłam sobą. Czułam się zdecydowanie lepiej, co było po mnie widać.
Po około trzydziestu minutach wreszcie dojechalismy pod hotel. Tęskniłam za dużym i wygodnym łóżkiem, to szpitalne było okropne. Wysiadłam z samochodu i zastrzasnęłam drzwi. Spojrzałam na swoje odbicie w szybie pojazdu i stwierdziłam, że wyglądałam znośnie. Byłam ubrama cała na czarno. Nawet bejsbolówkę na głowie miałam czarną i do tego jeszcze okulary przeciwsłoneczne, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Poprawiłam lekko wystające z pod czapki blond włosy dłonią.
- Chodź już - zawył Daniel, wyciągając do mnie rękę - wyglądasz pięknie jak zawsze - wywróciłam oczami na jego słowa, ale ruszyłam w jego stronę. Pociągnął mnie za dłoń i weszliśmy do budynku.
Daniel mnie porwadził, a ja nie wiedziałam zbytnio gdzie, ale postanowiłam mu zaufać. Weszliśmy do dość sporych rozmiarów pomieszczenia z dużymi oknami, sięgającymi od sufitu do ziemi. Było całe utrzymane w szarości. Był tutaj duży stół, a obok poustawiane kilka krzeseł. Pod ścianą stała czarna kanapa, a tuż przed nią znajdował mały, szklany stolik do kawy. Jednak widok osób, które tam zobaczyłam ucieszył mnie. Na stoliku nosidełko, w którym była Lavender, a na przeciw niej na sofie siedziała jej mama. Chłopaki kolejno siedzili przy stole, obok siebie. Zajęci byli sama nie wiedziałam czym, jednak pochłaniało ich to w całości. Na blacie leżało mnóstwo kartek, a oni wyglądali jakby rozwiązywali zadania matematyczne, na które wcale nie znali odpowiedzi. Gdy drzwi za nami trzasnęły z głosnym hukiem, wszyscy podnieśli głowy w naszą stronę.
Corbyn jak zawsze gdy tylko nie widział mnie kilka dni, startował jak wyścigówka i w pięć sekund był obok, po czym przytulał mnie jakby minęły miesiące. Tak samo było i tym razem, tylko, że gdy stanął obok, chwycił mnie na ręce w stylu panny młodej i zakręcił kilka razy w powietrzu.
- Corbyn ! - śmiałam się głośno i krzyczałam - postaw mnie !
- Tęskniłem za tobą - blondyn jak na zawołanie odstawił mnie na ziemi, po czym ponowienie przytulił moje ciało do siebie.
- Ja za tobą też Corby - zaśmialam się, a chłopak tylko skarcił mnie wzrokiem. Nie lubił jak ktoś tak do niego mówił.
- Juls ! - Zawołała Gabi i razem z Lav na rękąch przytuliły się do mnie.
- Gabi ! - zawyłam, naprawdę bardzo za nimi wszystkim tęskniłam - cześć mała - dziewczynka zaczęła się uśmiechać i wierzgać nóżkami - gdzie podziałaś laski ? - zapytałam szczerze ciekawa.
CZYTASZ
Piosenka || Why Don't We
Fiksi PenggemarBędąc zwykłym i przeciętnym człowiekiem marzymy o wielkiej sławie, o milionach ludzi, którzy nas rozpoznają. Chcemy być na ustach ludzi, aby każdy o nas mówił, aby każdy wiedział kim jesteśmy. Za to osoby sławne marzą o spokojnym życiu, choć by o je...