*Chłopak obudził się obok czarodziejki.Spoglądał jak śpi z uśmiechem na ustach, mruczała coś przez sen.Ostrożnie odsunał się od niej próbując wstać..
-nie uciekaj ode mnie, musisz leżeć..Oraz jesteś strasznie wygodny ,więc masz zostać..
*Nie wiedząc kiedy dostał rumieńców..nerwowo przełknął
-Jesteś.. pewna a jak zaraz ktoś przyjdzie?
-yhm...w stu procentach pewna kładź się.*Został pozbawiony swojego zdania tak więc. odprężony i przytulony do Mleczno-skórej
Odpłynął do krainy Morfeusza..
W tym czasie obudzili się Bestia oraz Cyborg..-rany ale mięciutki ten dywanik!
*Ziewnął Garfield rozciągając się jak rasowy kot
-o siemka ziom chwila czy ty spałeś na dywanie?
-Tak wyszło ,że jakoś w nocy położyłem się na dywanie wydawał się lepszą opcją od tego za miękkiego łóżka..
-o pierwszy raz słyszę , że łóżko jest dla ciebie za wygodne przyjacielu..hah..jak u Raven ?
-bardzo śmieszne brachu..obudzimy ją by już szła do siebie..*Oboje ubrani ruszyli w stronę salonu gdzie powinna na podłodze pod kocami spać demonica.
-a więc tu jest nasza zguba..co ja z tobą mam Rae..( zaśmiał się)
-wydaje mi się ,że z tego może coś wyjść tylko spójrz na nich..
No witam gołąbeczku jak tam?*Były futbolista wskazał na dziewczynę obok czarnowłosego,
Która chyba ich usłyszała bo coś mruknęła i wtuliła się bardziej w plecy chłopaka
-kruczku mówiłem , że tak to się skończy wstajemy..
-Cześć ziomuś przyszliśmy cię obudzić i sprawdzić jak u ciebie nie wyglądałeś za dobrze jak cię wnieśli.
-red aroww razem z wodnikiem o ciebie pytali.Za jakieś pół godziny będzie śniadanie na stołówce..
-A tak po za tym musisz iść do dyrektora.. Musieliśmy to zgłosić mam nadzieję , że nie jesteś zły martwiliśmy się.. kazał nam przekazać ,żebyś do niego przyszedł
-ja... dzięki..Dick nie umiał pogodzić się z faktem , że nawet jego niedawno poznani współlokatorzy martwili się o niego..
Przebrany udał się w stronę gabinetu dyrektora wiedział , że ta rozmowa skończy się dla niego wolnym od zajęć.Nie chciał litości.przed wyjściem napisał kartkę dziewczynie , że musiał wyjść razem z jego numer telefonu..
W Gabinecie odbyli rozmowę dotyczącą jego okresu wolnego od zajęć..
-Przede wszystkim jak się czujesz Richardzie?
-Nie narzekam.. prawdę mówiąc wychodziłem z gorszych sytuacji..
(wskazał na swoje żebra)
-To nie jest takie poważne
I jestem wdzięczny oraz spokojnie mogę brać udział w szkolnych lekcjiach..
-wykluczone musisz się oszczędzać.Wybacz mi chłopcze muszę dbać o młodzież w naszej szkole..*Poklepał chłopka po plecach dając mu do zrozumienia ,że nie ma żadnego ale i ma jeszcze kilka spraw ,więc niech już wychodzi
-Dobrze to tyle, zapraszam na śniadanie do naszej stołówki dbaj o siebiemm
Dowidzenia chłopcze.
-tak do widzenia panie dyrektorze.*Zdziwiony ,że Bruce niezapisał go żadnym nazwiskiem,chwilę nad tym myślał.Po czym odpuścił i udał się na śniadanie
*wszedł na stołówkę zamówił sobie oraz dziewczynie jakieś śniadanie usiadł przy pustym stoliku i spokojnie jadł.
Podczas jednego dnia dostał tyle troski od swoich starych jak i nowych przyjaciół nie mógł ich tak zamartwiać pomyślał nastolatek.
Już miał wychodzić gdy zauważył jak grupka chłopaków dręczą niższą od siebie czarnowłosą dziewczynę..
CZYTASZ
ROBIN:SZKOŁA ŻYCIA
FanfictionW trakcie pisania Historia opowiada o Richardzie J. Graysonie , który jako nastolatek ma masę kłopotów złamane serce, sprawdzian z matmy do napisania czy zagrożenie z biologii do poprawy.Dochodzą do tego jeszcze "zajęcia pozalekcyjne" Przede wszyst...