V. Postanowienie.

806 71 51
                                    


Białoruś i Rosja od jakiegoś czasu kręcili się bez ustalonego celu po rynku w Moskwie, nad nimi poranne słońce ogrzewało dachy budynków i plecy ludzi którzy podobnie do dwóch państw wczesnym rankiem spacerowali po stolicy.

Nagle Białoruś lekko szturchną, zaspanego Rosję po żebrach.
-что...что chcesz?- Wymamrotał Rosjanin masując sobie obolały bok.
- Z kim dziś spędzisz Boże Narodzenie?- Spytał Biały.
- No...z tobą.- Odparł Rosja trochę zbity z tropu tym pytaniem.
Białoruś nagle spochmurniał.
- Nie mówiłem ci...?
- Nie mówiłeś czego?- Przerwał większy mężczyzna.
- No, no, no bo ja miałem dziś też iść na sylwestra z Łotwą i Irlandią...
- Zająknął się Chłopak.

Rosja się zatrzymał. Tego dnia, dnia 31-grudnia według prawosławia i kalendarza Gregoriańskiego ( Juliańskiego), odbywały się święta Bożego narodzenia.
Choć itak 31 dało się czuć bardziej atmosferę ,,Sylwestra" niż świąt.

Białoruś zaczął nerwowo miętosić skrawek swojego szalika i unikać wzroku brata. -Przpraszam, ja myślałem, że ci powiedzia-.
- Nic nie szkodzi.- Uciszył młodszego brata Rosja i uśmiechną się do niego sztucznie.- W końcu...ty też masz swoje życie.
Białoruś zacietrzewił się i tupiąc nogą pisną.- Przestań robić mi Anszlus na sumienie!- Rosja zaśmiał się tylko i poklepał mniejszego po ramieniu.
Doskonale wiedział, że tego dnia będzie sam. Bo czego miał się spodziewać? Niby kto chciałby z nim spędzić święta? Nikt. Po prostu nikt.

Ameryka powoli podszedł do dobrze mu znajomych drzwi i zapukał dwa razy. Po kilku minutach za drzwi wychyneła czerwono-biało-niebieska głowa jego matki.
- Oh! USA? Jak miło mi cię widzieć!- Wykrzykneła Francja i mocno przytuliła syna. - Tak, mi też jest miło.
- Powitał Francuzkę, USA i pozwolił się wprowadzić do mieszkania, w domu Francji było mnóstwo koloru czerwonego, sofa, zasłony do okien a nawet dywanik. Ame dokładnie rozejrzał się, od czasu kiedy tu był ostatnio sporo się zmieniło.
- Co cię sprowadza do Europy?- Spytała uprzejmie Francja i podała Ameryce półmisek z ciastem.
- Ym, dzięki.- Powiedział Amerykanin po czym dodał.- Przyjechałem tu w poszukiwaniu chwili ciszy, chciałem trochę pomyśleć nad sobą...
- Doskonale cię rozumiem.- Szybko przytakneła synowi Francja.
- Ale powiedz mi co sprowadza cię do mnie.
Ame westchnął po czym spytał.
- Masz jeszcze ten klucz do tej starej posiadłości na obrzeżach twojego terytorium?
- Jasne, że mam!- Francja uśmiechnęła się i dodała.
- Ale jeśli chcesz to możesz przenocować u mnie w domu, w Paryżu.
- Nie, dzięki. Chcę spędzić sylwestra sam na sam.
Francja na chwilę zastygła.
- Rany, to raczej nie w twoim stylu.- Rzachneła się.
- Tia...podobnie powiedział Kanada.- Zaśmiał się USA.

***

Ameryka rzucił się na łóżko, nie zważając na tumany kurzu jakie przy tym wzbił w powietrze.
Nareszcie był w miejscu docelowym, nareszcie od wielu miesięcy był całkiem sam.
Obrucił się na plecy i spojrzał na sufit.
Na suficie były porozwieszane fluorescencyjne gwiazdki.
Ame uśmiechną się. Kiedy on i Kanada byli jeszcze dziećmi przyczepili tam te gwiazdki prubując stworzyć własne nocne niebo.
Dokładnie pamiętał jak jako dzieciak mówił, że chciał by mieć takie gwiazdy na fladze. Jedno z jego życzeń spełniło się. Gdy stał się samodzielnym krajem na jego fladze pojawiły się gwiazdy.

USA spojrzał na swojego rolexa.
W pół do jedenastej, jedenastej w nocy.

Teraz Amerykanin zaczął zastanawiać się na poważnie czy nie pójść sobie kupić jakiegoś szampana, ale od sklepu jest kawał drogi, a jemu nie chce się iść.
- Z tego co pamiętam...w garażu powinno być moje stare auto...- Zastanawiał się głośno USA.

Już kilka minut później schodził po zimnych schodkach do garażu. I żeczywiście, stał tam stary Golf.
Ame wytarł łeskę nostalgi z pod oka.
- Jeśli to cudeńko zapali to będzie istny cud! Czemu on nie ma żółtych tablic?!

Po kilku bróbach śilnik zaskoczył i zawarczał a Aame rozsiadł się w skurzanym fotelu i pogładził stylową kierownice po czym spokojnie wyjechał autem na ulicę. Teraz jeszcze tylko pojechać tam gdzie mają leprze napoje alkoholowe...może u Polski? Albo Niemiec...?

Federacja przymkną oczy pozwalając aby zimny wiatr smagał jego twarz.
Stał przed wejściem do baru.
Wszędzie do około było ciemno i zimno, tylko latarnie i neonowe szyldy oświetlały drogę przed budynkiem. Mężczyzna naprawdę nie chciał się dziś upić, wolałby być z rodziną gdzieś daleko z tąd.
Ale czuł ,że jeśli sobie nie ulży to nie wytrzyma i zrobi coś czego będzie żałował. Powoli wkroczył do baru.
W środku świeciło ciepłe, jasne światło które świetnie współgrało z ciemnym drewnem z którego zostały zrobione krzesła i stoły.
Podszedł do barku i zawołał barmankę, którą okazała się być Chorwacja.
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem po czym z niepewnym uśmiechem spytała.- To co zwykle?
- Tak... -Odparł zrezygnowanym głosem Rosja.

Dziewczyna podeszła do półki z alkoholami i wzięła sporą butelkę Akvavitu.

Niby był to Skandynawski trunek ale Rosja nie mógł wybrzydzać, w końcu, ten alkohol jest ponad czterdziesto procętowy.
- Chorwacjo, czemu tak właściwie jesteś tu zamiast świętować, zaraz będzie północ.- Spytał Rosja. Nie zabardzo obchodziła go odpowiedź, chciał po prostu zagadać do dziewczyny.
- Wiesz, mogła bym cię spytać o to samo.- Odparła Chorwacja wzruszając ramionami.

Przez następny kwadrans Rosja spokojnie pił alkohol, słuchając przy tym muzyki w barze oraz przyglądając się ze znurzeniem innym.
Za kilka minut będzie północ.
Pomyślał z trudem.
Alkohol który właśnie dopijał zaczął powoli działać, dając Rusowi przyjemny spokój ducha.
Północ...za piętnaście....
Powinienem...powinienem pomyśleć postanowienie na nowy rok.
Federacja przymkną oczy, gdzieś w tle ktoś puścił stary utwór Nirvany którego mężczyzna nie był już w stanie rozpoznać, mimo to ów utwór przypomniał mu młodość.
Coś w tym było.
Jakieś uporczywe pragnienie.
Nagle Rosja szeroko otworzył oczy.

już wiedział.

Moje postanowienie na nowy rok to... za wszelką cenę sprawić aby ojciec, gdzie kolwiek jest, wreszcie był ze mnie dumny.

Może to alkohol a może wspomnienia sprawiły , że Rosja złożył sobie takie postanowienie.
Ale jedno było jasne, wreszcie był szczery wobec siebie.

Ameryka włączył wycieraczki w swoim starym Golfiaczu po tym jak zaczął padać deszcz z śniegiegiem.

Mężczyzna zmróżył oczy aby lepiej widzieć w śród ciemności, śniegu i słabej łuny światła która padała na drogę z pobliskich latarni.
No, no! Zajebista pogoda na nowy rok!
Zakpił w myślach.
Po czym skręcił w uliczkę prowadzącą do centrum miasta.
Za dwie minuty nowy rok...
Stwierdził patrząc na zegarek.
No cóż, może zdążę z tym szampanem, może znów zdarzy się cud jak z tym autem...

Nagle zobaczył barek.
Leprze to niż nic więc...hear we go...
Zaparkował z piskiem na poboczu i powoli przez pluchę powlukł się do budynku.

Było zaskakująco zimno więc Ame jak najszybciej wszedł do środka.

Rany jak zimno...
Pomyślał i stojąc w wejściu rozejrzał się po pomieszczeniu.

Nagle zobaczył coś przez co zastygł w bezruchu.
A w tej samej chwili wybiła północ i salwy fajerwerek zagłuszyły jego myśli.
Czy to...czy to jest Rosja...?

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
1080 słówek. Mało ale J E S T
Nirvana. J E S T
Mój sętymęt do Golfów. Xd J E S T
Alko. J E S T

Chyba wszystko oprócz ciekawej fabuły...ಥ‿ಥ

Taaaak, taaaak jagby w następnym rozdziale wreszcie coś ciekawego będzie. Ale nie obiecuję.

Taaa piszę to jak po Wishi.
Pozdro dla kumatych...Eleven ( ͡°ᴥ ͡° ʋ)
I sobie umieram...bo beznadziejnie wyszło.
I wreszcie dałam własny rysunek/freski na okładkę ohhhyeah.(「'・ω・)「

Ten rozdział jest upośledzony
No więc

À bientôt!ฅ^•ﻌ•^ฅ

×Umowne granice×  Countryhumans {RusAme}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz