III. Chłód.

969 88 36
                                    

Na brzegu stało trzech mężczyzn, nagle najwyższy z nich zaczął wskazywać na coś palcem.
Był to Szwecja, który zaczą pokazywać coś Norwegi.
- Widzisz to?!- Spytał Szwecja i wskazał na dwa kształty które pokoleji wpadły do rzeki.
- Ta, wygląda... To wygląda na dwa kraje!- Odpowiedział Norwegia.
- Myślicie ,że to oni?- Wtrącił Finladia.
- Na to wygląda.- powiedział Szwed że strachem. - To na pewno oni.- Skwitował Fin.- Z kąd ta pewność?- Dopytywał Norwegia skupiając wzrok na punkcie gdzie zniknęły dwie sylwetki państw.- Rosja miał dziś na sobie czarny płaszcz, to coś lub ktoś co wpadł do wody miał na sobie coś czarnego...- Odparł Fin mówiąc każde słowo powoli, jagby w obawie ,że pozostała dwójka go nie zrozumie.
Zapadła cisza, owszem bracia Fina wiedzieli ,że jest on typem cichego opserwatora który raczej rzadko się odzywa, ale nie sądzili ,że zapamiętał aż takie szczegóły. - Norwegiaa!- krzykną ktoś za ich pleców.- Tak?- Spytał Norweg. - Mogę pomuc!- Krzyczał podenerwowany Dania biegnąc w stronę państw skandynawskich. Norwegia z braćmi właśnie już prawie wchodzili na lód, ale zatrzymali się na widok chłopaka.
- A tak, eee...możesz tu zaczekać albo przynieść koce i apteczkę, to się nam bardzo przyda.- Powiedział zafrasowany entuzjazmem Dani, Norwegia. - Tak jest!- Odkrzykną Dania i pobiegł zpowrotem w stronę ambulansów, które na bobach podjechały pod zgliszcza ambasady, aby z tamtąd, do szpitala zabrać rannych ludzi.

Norwegia nie pewnie zrobił pierwszy krok po popękanym lodzie a za nim poszli równie ostrożnie Finladia i Szwecja.

Rosja powoli zatapiał się w lodowatej rzece, jego ciało było bezwładnie kierowane ku dnie przez nurty zielonkawej wody. Dookoła panowała niezmierna cisza i spokój, o której Rosjanin marzył już od dawna.
Mimo ,że czuł jak zimno przenika z skóry do jego kości, a jego palce grabieją, nie poruszył się, wreszcie mógł odpocząć, nie robić nic. I mimo zimna poczuł gdzieś w środku siebie ciepło, dziwny rodzaj ulgi, tak jak wcześniej miał wrażenie ,że dobrą opcją było by zostanie w kompletnej pustce.

Nagle coś zahaczyło o nogę Rusa. Mimowolnie otworzył oczy przez co trochę go zapiekły. Tafla wody nad nim mieniła się od barw i świateł ostatnich chwil zachodu słońca, pomarańczowe, żółte i różowe barwy zachodu mieszały się z stonowaną niebiesko-zieloną wodą tworząc piękny i tajemniczy obraz. Teraz też dopiero zauważył ,że woda dookoła jego głowy zabarwiła się na czerwono.
Jestem ranny? Pomyślał nie przytomnie i wyciągną rękę w stronę światła przebijającego się przez mrok wody. Jakaś część jego umysłu mówiła mu ,że o czymś zapomniał ,że ma coś jeszcze do zrobienia. Rosja mozolnie machną ręką i zatrzymał się w pozycji pionowej z głową skierowaną ku głębiom. Coś tam w mroku było, czyjeś delikatne ciało unosiło się w wodzie. Federacja natychmiast rozpoznał na kogo patrzy. Ameryka...wygląda tak spokojnie... zupełnie jagby był martwy.
Pomyślał Rus po czym z powrotem zwrócił głowę ku powierzchni.
Dalej. Jeszcze tylko jeden wysiłek.
Wielka płyta lodu przesuwała się ospale po tafli rzeki, Rosjanin doskonale wiedział ,że jeśli znajdzie się nad nim to odetnie mu drogę ucieczki. Spojrzał smutno na USA.
Nie mogę go tak zostawić, ale jeśli spróbuję po niego wrócić...to utoniemy razem. Znów nadszedł wybór, Rosja nienawidził wyborów, zawsze wybierał źle i zawsze żałował.
Ale tym razem nie pozwoli aby następny grzech został zrzucony na jego barki aby następna żecz gryzła jego sumienie. Zacisną powieki oczu.
Co ja wyprawiam?! Powinienem się ratować...Argh...pieprz*ć to! Otworzył oczy i zanurkował. Kiedy był już blisko Ameryki złapał go za ramię i zaczął wyciągać nieprzytomnego ku góże, wysiłek sprawił ,że Rosja wypuścił kilka bąbelków powietrza z ust. W końcu był już prawie na powierzchni. Jednak kiedy uderzył głową o lód, poczuł ,że zaczyna brakować mu powietrza, a jego nasiąknięty płaszcz wcale nie pomaga ściągając go na dno. Zaczął panikować wypuszczając resztki powietrza i łykając wodę, począ bezradnie drapać paznokciami o lodową ścianę i tłuc w nią pięściami. To nie pomogło, jego płuca tylko ruszały się w bezsilności napełniając się wodą.
W końcu Rosjanin znalazł małą szparę, ale niestety zdołał tylko wyciągnąć przez nią rękę. Panika całkiem zawładnęła jego zmarzniętym ciałem.
Włożył rękę zpowrotem pod wodę.
To nie ma sęsu, mogłem się tego spodziewać. Zawsze chcę dobrze a wychodzi...wychodzi źle.
Zamykając oczy Federacja dojrzał rozmyty kształt. Coś płynęło w jego stronę, ale gdy było wystarczająco blisko, skręciło i złapało Amerykę następnie ciągnąć go gdzieś ku powieszchni, zniknęło z pola widzenia Rusa. Zanim Rosja się zoriętował co właściwie się stało, poczuł ,że ktoś łapie go w pasie, nie był na to gotowy, przez co jego omdlałe ciało uderzyło o plecy ratownika.

Po chwili Finladia wyrzucił Rosję na brzeg, a właściwie na sporych rozmiarów płytę lodu.
Rosjanin natychmiast wypluł wodę z ust i prawie zahłysną się powietrzem.
Jego klatka piersiowa unosiła się w płytkich oddechach które sprawiły ,że znów mógł logicznie myśleć.
- Hej Rusek, żyjesz?- Spytał Fin jak gdyby nigdy nic, i wyszczerzył zęby do Rosji. Niestety...Pomyślał Rus poczym wymamrotał:
-Да..żyję.
Nagle obok niego coś się poruszyło, Rosjanin powoli obrucił głowę w te stronę i zobaczył USA, który najwidoczniej oprzytomniał i teraz patrzył się na niego przymrużonymi oczami.
- Krew ci leci...- Mruknął Ameryka.
Rosja dopiero teraz poczuł ,że po jego twarzy płynie coś ciepłego i lepkiego, dotkną tego ręką a następnie na nią spojrzał. Rzeczywiście była to krew, która powoli wypływała z rozcięcia na łuku brwiowym Rusa.

Nagle do całej gromadki podbiegł Dania, na rękach trzymał sporo kocy a w zębach apteczkę.
Od razu podał koc i apteczkę Szwecji który wyciągną z wody USA a potem Finladi.
Po chwili opatulił dygoczącego Amerykanina i dopiero na końcu z niepewną miną podszedł powoli do Rosji. Ja pierdo*ę przecież nie gryzę. Wkurzył się Rus w myślach i niezbyt wdzięcznie odebrał puszysty koc od nieufnego chłopaka.
Federacja najchętniej znikną by, czuł się straszliwie zażenowany całą tą niedorzeczną sytuacją. Po chwili poczuł się jeszcze żałośniej. Prubując wstać prawie się wywrócił ale na szczęście lub nie, Fin go podtrzymał.
- Chodź, zabiorę cię do karetki.- Mówił poważnie Finladia, oglądając rozcięcie na czole Rosji.
- ты не обязан.- Odparł Rosja stanowczo ale Finlandczyk go uciszył:
- Trzeba, trzeba. Z zakrwawioną mordą wyglądasz jak ZSRS.
Fin chyba chciał zażartować ale Rus się nie zaśmiał tylko posłał mu mordercze spojrzenie.
I taki był właśnie Finladia, przez większość czasu cichutki ale jak już coś powiedział, potrafił nieźle dopiec.
Cicha wodo brzegi rwie.

Rosja powoli usiadł z tyłu karetki a Finladia przez chwilę jeszcze stał jagby bojąc się ,że Federacja ucieknie.
- Wiesz nie sądziłem ,że będziesz próbował ratować drugie państwo.- Zagadnął Fin i posłał Rosji tajemnicze spojrzenie. Rus wzdrygną się. Właściwie to sam nie sądził.
- Z kąd wiesz ,że ja....
- Trzymałeś go koło siebie, gdyby nie ty to Szwedek by nie zobaczył Ameryki. No, no jestem z ciebie dumny, MoiMoi.-
Po tych słowach Fin poklepał już całkiem skołowanego Rosję po plecach i odszedł.
Ten jak coś powie...
Spojrzenie mężczyzny zostało przekierowane na apteczkę, ale jakoś nie miał ochoty nic robić. Przecież się nie wykrwawię...?
Bum, łup! Ktoś zadudnił w otwarte drzwi karetki, a następnie wychyną za nich. - Hey, Russja, jak się czujesz?- Spytał Ameryka i bez oporów usiadł koło Rosji. - Jakoś...- Odparł beznamiętnie Rosjanin i spojrzał na zabandażowaną rękę USA.
- Oh, to nic! Tylko skręciłem w nadgarstku.- Orzywił się USA i pomachał lekko zabandażowaną ręką.
- A ty dla czego siedzisz tak sam? Ktoś powinien ci opatrzeć te rozcięcie!- Mówiąc to Ameryka sięgną do apteczki a następnie wyjąć z niej bandarz zwinięty w kostkę.
- Nie potrzebuję pomocy...- Wymamrotał Rosja i odsuną się od USA.
Ameryka spoważniał.
- Rosjo...zostaw tą swoją głupią dumę i pozwól sobie pomóc...
To było dziwne dla Rosjanina usłyszeć coś takiego. USA znów podsuną się do Rosji a następnie delikatnie przyłożył opatrunek do rany. Rosja nawet się nie poruszył, tylko spokojnie obserwował ruchy rąk mniejszego mężczyzny. Po chwili Ameryka zawiązał drugi bandarz do około głowy Rusa i opatrunek był gotowy. Rosja wytarł sobie twarz z resztek krwi i kiwną głową do USA w niemym podziękowaniu.
- Będziesz wracał do samolotu?-
-да, na to wygląda.
Rosja wstał i zaczął powoli odchodzić a za nim jego ludzie którzy z troską chrzątali się dookoła swojej ojczyzny.
- Hej! Rosja! Byłbym zapomniał. Dziękuję ,że mnie nie zostawiłeś tam pod wodą, bo wiesz... słabo znoszę ujemne tęperatóry.- Zawołał Ameryka i uśmiechną się szeroko do Rosji.

Wschodni kraj poczuł ciepło wewnątrz siebie.
Ameryka jest mi wdzięczny...intrygujące.
Może mogę to jakoś wykorzystać...

×××××××××××××××××××××××××××××××××
1360 słówek.

Wreszcie wszystko się dobrze skończyło. (';ω;`)
Następny rozdział będzie tylko z perspektywy Ame.ʕ'• ᴥ•̥'ʔ

Widzę, że ktoś tam czyta ten szajsik, i chciałam ślicznie podziękować za głosy i za podejmowanie trudu czytania tego czegoś!
Jej~

Tak więc no..
Bayooooouuu~ಥ‿ಥ
(♡ω♡ ) ~♪

×Umowne granice×  Countryhumans {RusAme}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz