II. Zaufaj mi. Cz( 2/2)

1K 79 19
                                    

Do okoła panowało zamieszanie, w śród popiołu i dymu biegali zdezoriętowani ludzie, niektórzy z nich nawoływali się a inni po prostu płakali. Gmach budynku gdzie jeszcze przed chwilą odbywały się obrady, został pochłonięty przez czarny dym oraz ciemnoczerwone języki ognia, główna część wschodniej ściany posypała się a jej gruzy zasypały ulicę tworząc niebezpieczny zator.

Japonia wyszła z budynku kaszląc i prubując powstrzymać łzawienie oczu, na jej lewej nodze było widać głębokie zadrapanie z którego na spopieloną ziemię ściekała krew.
- Chinysan! Chinysan, gdzie jesteś?!-
Nawoływała kobieta. - Tutaj Japonio!- Odkrzykną niski mężczyzna i pomachał jej. - Oh! Jak dobrze ,że nic ci nie jest! Proszę, policz wszystkie kraje.- Rozkazała hardo kobieta i wskazała na inne państwa które wygramalały się z zniszczonego budynku. - Dobrze. A co ty zamierzasz?- Spytał Chiny.
- Znaleść winowajcę i wymierzyć mu sprawiedliwość.- Syknęła Japonia z zawziętym wyrazem twarzy.

Ameryka stał w bezruchu i zgrozą wpatrywał się w płomienie, które niczym w lustrach odbijały się w jego szeroko otwartych oczach.
- Co... Się stało..?!- Po chwili wychrypiał i spojrzał na stojącego obok niego mężczyznę jednak Rosja zdawał się go nie słyszeć. Ameryka złapał Rosję za ramiona i krzykną.
- Dla czego tak stoisz?! Musimy tam iść i...- Wypowiedź Ameryki przerwał Rus.- My? Od kiedy to ty wydajesz mi rozkazy? - Po tych słowach Federacja odepchnął od siebie Amerykanina i rzucił mu wściekłe spojrzenie.
- Ty nie rozumiesz, co jeśli jakiemuś kraju stała się krzywda? Mamy obowiązek tam iść i to sprawdzić!- Wściekł się USA i spojrzał Rosji prosto w oczy. Jednak Federacja odparł zdeterminowany wzrok USA i wysyczał przez zęby. - Ty masz obowiązek. Ja nie zamierzam narażać się dla krajów które z pewnością nie zrobiły by tego samegi dla mnie.- Słowa Rosji dziwnie zapiekły Amerykę, było w nich tyle goryczy. - Nie sądziłem ,że jesteś takim egoistą i tchórzem!- Po tych słowach Ameryka z biegu ruszył w kierunku zgliszczy ambasady. Rosja przez chwilę stał zaszokowany i wpatrywał się w powoli oddalającą się sylwetkę Amerykanina. Federacja przymkną oczy, wsłuchując się w chaos dookoła niego. Dlaczego to tak boli..?

Nagle Rosjanin usłyszał za swoimi plecami pośpieszne kroki i zanim zdążył jak kolwiek zareagować ktoś wskoczył mu na plecy i zacisną dłoń na ustach. Federacja zaskoczony zgią się w pół. Niet, niet, niet co mam zrobić?!
Nie pokazuj słabości.
Nagle Rus oprzytomniał, szarpnął głową tak ,że na momęt jego usta zostały zwolnione, złapał głęboki wdech aby mieć siłę na następne szarpnięcie, jednak jego plan nie powiudł się, agresor gdy tylko poczuł co mężczyzna planuje wymierzył mu cios kolanem w kręgosłup. Po ciele Rosjanina przeleciała fala paraliżującego bólu przez co zawył żałośnie i zatoczył się z napastnikiem na plecach. Po chwili wrogi kraj jedną ręką złapał za kark Federacji a drugą zaczął okładać go po brzuchu. Rosja z każdym następnych uderzeniach czuł coraz mocniejszy posmak krwi w ustach. Pomóż mi! Co mam robić?!
Jednak głos w jego głowie nie odezwał się z powrotem, zupełnie jakby uznał mężczyznę za nie wartego uwagi.

- Co? Nie spodziewałeś się ,że wrócę?!- Zaśmiał się napastnik. Rosjanin rozpoznał ten głos, głos który należał do ISIS.
W tej samej chwili ciężar na plecach mężczyzny zmalał, ktoś zrzucił państwo Islamskie z niego i kolbą pistoletu wymierzył cios w głowę. - Ładnie to tak zachodzić kogoś od tyłu?- Powiedział dziarskim tonem USA i wycelował do terorysty z pistoletu. Rosja wyprostował się po mimo bólu brzucha i spojrzał zaskoczony na Amerykę.
Wrócił? Musiał usłyszeć odgłosy walki.
Pomyślał Federacja i nie pewnie podszedł do Stanów. - Nic ci nie jest?- Rzucił mniejszy mężczyzna nawet nie patrząc na Rosję. - Niet.- Odparł obojętnie Rosjanin i z obrzydzeniem spojrzał na Islamistę leżącego u jego stóp. - Co z nim zrobimy?- Spytał po chwili. - Na razie trzeba go z tąd zabrać- Mruknął w odpowiedzi USA.
- Zabije was wszystkich!- Krzyczał ISIS patrząc z nienawiścią na wrogów islamu.- A niby jak? Ty leżysz plackiem na ziemi a ja mam broń.- Uciszył terorystę Stany Zjednoczone.
- Zaraz to wszystko wyleci sobie w powietrze...- Nie dał się uciszyś ISIS i wskazał na coś co wisiało na jednej z metalowych podpór mostu.
Nagle Rus poczuł przeszywający ból głowy, jego i cudze myśli zaczęły huczeć w jego głowie, przekazując tylko jedno zdanie. Uciekaj! To pułapka!
Kraj nie zabardzo wiedząc co robić odwrucił się w stronę wyjścia z mostu, jednak było za późno.

×Umowne granice×  Countryhumans {RusAme}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz