VIII. Sentyment.

797 73 40
                                    

Rosja rozejrzał się niemrawo, po pokoju, którego całkowicie nie znał.
Co jest...? Pomyślał masując sobie czoło i zerkną na swoje posłanie. Na rogu łóżka leżała jego bluza i pasek od spodni.

Mężczyzna powoli wstał i wzią ubrania. Następnie nałożył swoją bluzę przez głowę i wsunął pasek w szlówki opadających jeansów.

Musiało być jeszcze bardzo rano bo
do pokoju, przez zasłony wpadało słabe światło, które ledwo wystarczało aby Rus mógł co kolwiek zobaczyć. Zato mocny nie naturalny blask żarówki prześwitywał przez przymknięte drzwi.

Jedyne co w tej chwili Rusja mógł zrobić to wstać i sprawdzić co tak właściwie się tu dzieje i co tu robi.

Nie pamiętam żebym szedł z jakąś dziewczyną...Zastanowił się po czym
powoli podszedł do drzwi i otworzył je. Wyjrzał przez nie na drugi pokój, który zdawał się być kuchnią.

W ów kuchni przy kuchence zobaczył jakiś kraj, który beztrosko nucąc wesołą melodyjkę, smażył coś na batelni. Rosjanin wytężył wzrok i gdy to zrobił zupełnie zamarł. Ten kraj to był USA.

Drzwi jagby na złość, (od przeciągu) otworzyły się na oścież a Rusek został bez osłony.

Ameryka na dźwięk zawiasów powoli odwrucił głowę w jego stronę i powiedział na powitanie:
- Widzę, że się już obudziłeś. Witaj w nowym roku.
Rosja tylko oparł się o framugę drzwi i wybełkotał coś w stylu, 'taa'.

Po chwili ciszy, Rus coś zauważył, na jego głowie nie było jego czapki uszanki.
- Widziałeś gdzieś moją czapkę...?- Burkną zdezoriętowany do Ameryki, który wyją czapkę z pod stołu i wyjaśnił:
- Wczoraj jak usnołeś to ją wziąłem i wrzuciłem do prania...trochę śmierdziała.-
Ame wiedział, że z tym ostatnim był trochę zbyt szczery, ale nic na to nie poradzi.
Rus przez chwilę patrzył na niego oburzony ale po chwili uspokoił się i z wyciągniętą ręką podszedł do USA.
Ameryka bez zastanowienia wręczył Rosji czapkę przy tym uśmiechając się pewnie.
Rosja zerkną podejrzliwie na USA po czym szybko prawie szarpnięciem wziąć swoją własność.

- Jak się tu znalazłem?- Spytał spokojnie Rosja zakładając zgubę na głowę. Ameryka odparł:
- Długa historia, powiedzmy w skrócie, że byłeś ostro spity-.
- Dobra. Nie mów dalej.- Przerwał Rus po czym dodał:
-Gdzie są drzwi?

Ameryka przez chwilę stał w miejscu.
Z jakiegoś powodu nie chciał aby Rosja zbyt szybko opuszczał jego 'dom'. Bardzo chciał z nim porozmawiać, a zwłaszcza o tym dla czego wczoraj siedział sam w barze.
- Naprawdę chcesz już iść? Może zostaniesz na śniadanie?- Spytał Ame z nadzieją w głosie, którą zgasiła oschła odpowiedź Rusji:
- Nie, muszę już wracać.
Po tych słowach Rosjanin odwrócił się napięcie gdyż zauważył drzwi wyjściowe i skierował się do nich.

Przez ten cały czas zdawał się być spokojny. Jednak to nie była prawda.
Czuł się straszliwie zawstydzony i zażenowany tym co się stało.
Co pomyśli sobie Ameryka? Że jestem zwyczajnym pijakiem i menelem. W sumie...to pomyśli prawdę, mogłem się wczoraj zaćpać...nawet nie pamiętam jak to się sta- Potok myśli Rosji urawał się gdy poczuł nieodparte poczucie, że czegoś zapomniał, zatrzymał się zaraz koło drzwi i zdją swoją czapkę. Na uszance nie było gwiazdki. Nagle nad Rosją zapanowała panika.
Gdzie to kurwa jest?!
A po chwili złość.
- Gdzie jest gwiazda?!- Wydarł się na USA, który przestraszony cofną się o kilka kroków.
- N-nie wiem o czym ty mówisz!- Zaczął bronić się Ameryka wciąż cofając się do ściany.
- Mówie o jebanej g w i a z d z i e!- Znów wydarł się Rosja i przyparł Amerykę za barki do ściany.
- Nie wiem o co ci kurwa chodzi!- Teraz i Ameryka zaczął się drżeć na cały regulator.

×Umowne granice×  Countryhumans {RusAme}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz