IX. Pociąg prosto z Syberii.

819 64 27
                                    


Minęło kilka spokojnych tygodni, zero kłótni, zero ataków, zero jakichkolwiek ważnych rozmów, między krajami świata, jednym słowem kompletna styczniowa sielanka.

Rosja zwiewną i przeciągną się na swoim fotelu, choć była dopiero szesnasta.
Przez ostatnie dni nie miał kompletnie nic do roboty oprócz rozmów ze swoim szefem (prezydętem) i innymi politykami.

Zaczynało mu się jednym słowem, nudzić. Choć w sumie nie miał na co narzekać, bo wraz z nudą od tygodni nie widział wrednej mordy Ukrainy i nadpobudliwego Ameryki, mógł sobie od nich odpocząć... To jak na jego standardy było sporym plusem.

Przymkną oczy grzejąc się od kominka i nasłuchując samotne wycie wiatru za okna.

Rosjanin nie spał, raczej drzemał albo precyzyjniej mówiąc czuwał.

W kościach czuł, że coś jest nie tak, że ten spokój szybko zostanie zakończony. Ale wolał spokojnie czekać.

Dryń, dryń, zadzwonił jego telefon, leżący z jakiegoś powodu na podłodze, na dywanie z futra niedźwiedzia polarnego.

Rus westchnął i sięgną po głośny obiekt.
I tak jak przeczówał, coś musiało być nie w porządku, ponieważ dodzwaniała się do niego sekretarka, jego szefa.
Rosja mozolnie odebrał telefon,( z jakiegoś powodu nie specjalnie przepadał za tą kobietą).
I zanim zdążył się przywitać, ów sekretarka na jednym wydechu powiedziała:
- Proszę natychmiast udać się na Kreml, za godzinę odbędzie się specjalne spotkanie.
- Ale dla czego, zostałem powiadomiony tak puź-.
Zaczął Rosja, niestety kobieta odłożyła słuchawkę.

Rosjanin zerwał się na równe nogi.
Jestem kompletnie nie przygotowany, jak mam się ogarnąć w godzinę, skoro całe życie nie potrafię?!
Pomyślał dziko rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu swoich bandaży. Niby teraz ich nie potrzebował, bo przecież garnitur ma długie rękawy, jednak robił to z przyzwyczajenia.

W końcu znalazł zgubę a gdy tak się stało, owiną ją zręcznie do okoła swoich pobliźnionych rąk.

Nie nawidził tego widoku choć na przedramionach od prawie roku nie pojawiły się nowe rany, po prostu patrząc na nie przypominał sobie każdą sytuację w której powstała blizna...

W końcu łapiąc pogiętą koszulę i garnitur, wbiegł do łazienki i nieco zdyszany staną przed lustrem.

Patrząc na siebie jakoś nie chciało mu się wierzyć, że w pół godziny zdoła wyglądać jakkolwiek porządnie.

Miał na sobie dresowe, czarne spodnie z białymi lampasami oraz beżowy, obcisły golf.
Pod oczami sine wory.

- Dobra muszę się spiąć, w czasie...-
Mruknął sam do siebie, zrezygnowany Rosja.

Na szybko przemył twarz.
Na szybko wyprasował garnitur,( koszuli już mu się nie chciało).
Przetarł szczotką buty wyjściowe.
I założył ciuchy z prędkością o jaką by się nawet nie podejrzewał.

Ostatecznie zakładając czapkę uszankę i zegarek zauważył, że jest spuźniony.

Kto by się spodziewał...jak moi właśni ludzie mają czuć do mnie autorytet?
Gdybym był jak USSR...
Rosja potrząsnął głową żeby wyzbyć się ponurych myśli.
Muszę przestać, rozczulanie się nad sobą nic mi nie da...
I zanim wyszedł przypomniał sobie jeszcze o czymś, szybko wrócił się do łazienki i szarpnięciem otworzył lustro, które tak naprawdę było drzwiczkami do szawki nad umywalką.
Sięgną do środka i wyciągną z tamtąd małe pomarańczowo-przeźroczyste opakowanie o owalnym kształcie oraz białej plakietce z napisem ,,LPD".

×Umowne granice×  Countryhumans {RusAme}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz