Minęły prawie dwa tygodnie odkąd Shawn i Brian pojawili się na naszej uczelni. Do tej pory, już wszyscy przyzwyczaili się do obecności sławnego piosenkarza na korytarzach i nie słychać już podekscytowanych głosów na jego widok. W sumie wciąż wszystkie dziewczyny się na niego gapią, ale to nie jest już to samo jak na początku. Każdy traktuje go normalnie.
Tak jak zawsze podczas długiej przerwy, siedziałam w klasie z fortepianem. Tylko moi przyjaciele wiedzą, gdzie mnie szukać, jeżeli nie ma mnie na stołówce bądź w bibliotece. Emma w tym czasie ma godzinny fakultet z łaciny, na który akurat ja nie chodzę. Siedziałam przy fortepianie i grałam jakąś melodię z pamięci. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, spojrzałam w ich kierunku i zobaczyłam uśmiechniętego bruneta.
-Wiedziałem, że cię tutaj znajdę.-powiedział Shawn wchodząc do środka.
-Jestem taka przewidywalna?-zwróciłam się do chłopaka.
-Nie, po prostu wiem, że na długich przerwach lubisz tutaj przebywać.-odparł uśmiechając się. Trzeba przyznać, że jego uśmiech jest zaraźliwy.
-To prawda. W takim razie co cię tutaj sprowadza?-wstałam ze stołka.
-Mówiłem, że będziemy się dzielić tym miejscem.-brunet usiadł na parapecie.
-Faktycznie.-odparłam rozpuszczając moje włosy, które związałam do grania. -Jak dobrze pamiętam, prosiłeś mnie również o korepetycje z francuskiego.-dodałam stając przy oknie. -A póki co, nie zgłosiłeś się do mnie o pomoc.-spojrzałam na chłopaka, w tym dziennym świetle jego oczy były jakby jaśniejsze.
-Racja, to może wykorzystajmy ten moment i zacznijmy teraz, co ty na to?- uniósł brwi wyczekując na moją odpowiedź.
-Może być.-usiadłam obok niego na parapecie. -Powiedz coś po francusku, a ja ocenię jak bardzo słaby jest twój francuski.
-Hej, skąd wiesz, że jest aż tak źle?-żachnął się.
-Nie wiem, ale chcę się przekonać.-zachichotałam. Chłopak uniósł lekko głowę do góry i zaczął się zastanawiać. Po chwili powiedział dwa zdania po francusku, a raczej „po francusku w jego wydaniu". Kiedy usłyszałam wypowiedziane przez niego słowa wybuchłam śmiechem.
-No co?- zapytał zdezorientowany. -Było aż tak źle?
-Shawn.-dotknęłam jego ramienia powstrzymując śmiech. -Jest jeszcze gorzej niż myślałam.
-Serio?- spojrzał lekko zmartwiony.
-A czy ty wiesz co właśnie powiedziałeś? A raczej co chciałeś powiedzieć?-spojrzałam na niego z politowaniem.
-Chciałem zamówić kanapkę i wodę z lodem, bo jest gorąco.-odparł drapiąc się po karku.
-No prawie ci się udało, tylko, że ty powiedziałeś: „Dzień dobry. Jestem bagietka z serem. Jestem gorący, poproszę szklankę lodu z wodą."- znów zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę?-chłopak zakrył dłońmi oczy. -Serio jestem beznadziejny. To właśnie dlatego zapisałem się do grupy początkującej.-westchnął i sam zaczął się śmiać.
-Poradzimy sobie.-dodałam. -Bywają gorsze przypadki.
-Czasami mam wrażenie, że nawet mój angielski jest do bani.
-Hej, przecież piszesz teksty piosenek, to jak twój angielski może być słaby?- zapytałam lustrując go rozbawionym wzrokiem.
-No wiem.- przeczesał dłonią włosy. Czasami zastanawiam się czy on robi to specjalnie, czy po prostu już tego nie kontroluje.
CZYTASZ
Say love at 2 am //Shawn Mendes
FanfictionWszystko zaczęło się od tego, że pewnego dnia na uczelni pojawił się nowy student. Czy obecność tej osoby może zmienić wszystko? Stella będzie musiała po raz kolejny zmierzyć się ze swoją przeszłością. Szczególnie nie jest łatwo po bolesnym rozstani...