Przyrzekam - GreenFlame

6.3K 135 58
                                    

Wygraliśmy?

To była moja pierwsza myśl gdy po obudzeniu przez Cola ujrzałem świat. Jasny świat. Bez żadnych macek, mgły oraz przebrzydłych stworów ONI.

Stanąłem na proste nogi tuż obok przyjaciela.

Rozejrzałem się

Nya i Jay tulili się do siebie co dało mi całkowitą pewność.

Wygraliśmy. Na pewno wygraliśmy.

Od razu na moje usta wpłynął uśmiech. Uśmiech radości. Ale coś było nie tak. Brakowało jednej osoby.

- A gdzie jest Lloyd? - usłyszałem pytanie Zana które od razu zmyło mój uśmiech i potwierdziło niepewne myśli.

Rozejrzałem się wokoło.

Gdzie jesteś Lloyd? Przecież byłeś z nami przed zrobieniem tornada. Nie? Rozejrzałem się wokoło w poszukiwaniu znajomego mi blondyna w zielonym stroju ninja.

- O nie...- powiedziałem cicho widząc zielone ubrania pod resztkami drzwi klasztoru. Podbiegliśmy tam we troje i wyciągnęliśmy zielonego ninja z pod sterty gruzu.

Jednak on nie ruszał się.

- Lloyd! - krzyknąłem zrozpaczonym głosem

Lloyd udajesz czy serio mamy się bać? Stary to nie jest zabawne. Ani trochę. Wstawaj...

Jednak moje umysłowe prośby nie zadziałały i chłopak nadal leżał w bezruchu na podłodze. Mój strach osiągnął wyższy level.

- On się nie rusza! - krzyk Nyi uświadomił mnie że to wszystko to nie jest żart z strony blondyna. To wszystko działo się na prawdę. I wcale nie chciałem by tak było...

- Szybko zawołajcie mistrza! - krzyknął szybko Cole - Mistrzu! - dodał ponownie krzycząc. Mistrz szybko znalazł się obok nas. Przytrzymał lekko ramię Lloyda jednak jego oczy zdradzały wszystko.

On nie żyje...

- Nie może mistrz nic zrobić? - zadał pytanie Jay patrząc na staruszka wyczekującym wzrokiem. Tak jak i my wszyscy.

- Niestety, ale nie mogę mu pomóc - odpowiedział spuszczając wzrok i puszczając bezwładne ramię blondyna.

Nie... Nie! NIE!! To nie może być prawda...

Lloyd nie żyje?

Przecież Lloyd.... Boże... Przecież On był dobrym człowiekiem, ninją...przyjacielem... Zrobił tyle dobrego...Ale... musiał zapłacić najwyższą cenę. Cenę życia...

Nie mogę uwierzyć że już nigdy nie zobaczę Jego roześmianej twarzy, pięknych zielonych oczu, że nie usłyszę jego głosu...

Że nie powiem mu co do Niego czuje...

Spuściłem głowę, a w moich oczach pojawiły się łzy. Jednak nie pozwoliłem im wypłynąć. Usłyszałem płacz siostry.

Ona także nie potrafiła tego znieść... pewnie tak jak i wszyscy...

Staliśmy w ciszy modląc się by to wszystko było tylko snem. By nigdy się ni wydarzyło. By wszystko było tak jak zawsze.

Moje myśli krążyły nad Lloydem. Nadal nie mogłem uwierzyć że nie żyje. Oddałbym wszystko by był tu z nami. Szczęśliwy i z radosnym uśmiechem na ustach.

Łza poleciała po moim policzku. Następnie druga.

Jednak po chwili... Usłyszałem kaszel...

Mój wzrok od razu powędrował do blondyna w zielonym stroju.

Chłopka miał otwarte oczy. Znów mogłem ujrzeć Jego zielone niczym trawa oczy.

On otworzył oczy. On oddycha! Boże on żyje..!! - takie były moje myśli gdy tylko zobaczyłem że blondyn żyje.

Uśmiechnąłem się, a z moich oczu popłynęły łzy. Nie smutku lecz szczęścia. Prawdziwego szczęścia.

Gdy patrzałem w Jego zielone oczy zrozumiałem że...

Już nigdy nie pozwolę by stała mu się krzywda. Choćby za cenę swojego życia, dokonam tego.

Przyrzekam...

—•—•—

Hejka!

Podoba wam się one shot? Jeśli tak to piszcie, a może zrobię kolejny😉

Emilly

One Shoty - Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz