23.

53 10 0
                                    

Minął tydzień od ostatnich wydarzeń.
Maveth i Emma czuli się lepiej, ale nie wrócili do swojej Krainy. Chwilowo przebywali w moim domu.

Siedziałam w kuchni i jadłam płatki, gdy ktoś zapukał do drzwi.
Niechętnie wstałam, żeby sprawdzić kto to.

Przede mną stał wysoki i białowłosy mężczyzna. Wyglądał na silnego. Ubrany był w zbroję. Na plecach i na biodrze miał miecz. Z butów wystawały mu małe sztylety. Wyglądał, jak starożytny zabójca na zlecenie.
- Yy... w czym mogę pomóc? - Zapytałam niepewnie. Mężczyzna przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była pusta i chłodna, tak jak jego błękitne oczy. Szczerze? Trochę przypominał mi anioła. Martwego od środka anioła.
- Ty zapewne jesteś Skyler. - Ukłonił się nagle. - Jestem Jason. Rycerz Światła.
- Ach...co cię do mnie sprowadza?
- Właściwie przybyłem tutaj, ponieważ chciałbym porozmawiać z Mavethem i Emmą.
- Tutaj ich nie ma. - Skłamałam bez mrugnięcia okiem.
- Cóż, to dziwne. Otrzymałem informację z pierwszej ręki, że jednak są w twoim domu. - Jason zamyślił się na chwilę.
- Wpuść go Sky. - Za plecami usłyszałam głos Mavetha. Stał oparty o ścianę z założonymi rękoma i swoim chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Zrobiłam tak, jak chciał. Bo cóż miałam zrobić innego? Kłócić się? Ech.
Jason wszedł do środka dumnie wyprostowany. Po całym domu rozchodził się dźwięk poruszanej zbroi i miecza, który odbijał się co chwila od metalowego pancerza.
- Zostaw nas samych Skyler. - Jason rzucił mi wymowne spojrzenie.
- Ani mi się śni. - Prychnęłam na niego z irytacją. Za kogo on się uważa? - To mój dom.
- Sky... nie zaczynaj. - Maveth spojrzał na mnie z dezaprobatą.
- Nie zaczynam i nie zamierzam się stąd ruszyć.
- Pyskata ta twoja uczennica. - Jason zaśmiał się i spojrzał na mnie, jak na robala.
- Nie jestem tylko uczennicą. - Zaperzyłam się.
- W takim razie kim?
- Sky, odpuść. - Maveth spojrzał na mnie ostro.
- To może ty mi powiesz, kim ona jest? - Jason zwrócił się do czarnowłosego.
- Uczennicą. Nikim więcej. - Powiedział to bez wahania, nie patrząc na mnie. A ja poczułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce.
- Wielkie dzięki. - Syknęłam na chłopaka i poszłam na górę. Nie miałam już najmniejszej ochoty stać pomiędzy nimi.

*

Na łóżku siedziała Emma i przeglądała Księgę Śmierci. Gdy weszłam do pokoju, przerwała czytanie i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Jason jest na dole. - Wyjaśniłam. - Chce z tobą porozmawiać.
- O... a to ciekawe. - Emm wstała z łóżka i zatrzymała się w drzwiach. - Ty nie idziesz?
- Nie. Ja jestem tylko uczennicą. - Pokręciłam głową, a w oczach zaczęły zbierać mi się łzy.
- Głupoty gadasz. Jesteś dziewczyną Mavetha. Chodź. - Pociągnęła mnie za rękę, ale wyszarpnęłam się.
- Nie. Maveth właśnie oznajmił Jasonowi i mi przy okazji, że jestem uczennicą i nikim więcej.
- Ech, jak zwykle. - Emma przewróciła oczami. - Spotkały się dwa pawie. I teraz będą pokazywać na siłę, który się bardziej napuszy.
- Sama nie wiem.
- Chodź. Jesteś moją przyjaciółką i chciałabym, żebyś była przy tej rozmowie. - Uśmiechnęła się do mnie. - Poza tym... to twój dom. Twoje zasady. - Mrugnęła do mnie.
- Masz rację.

*

- Niech będzie. Jeśli uważacie, że jest godna to niech siedzi tu z nami. - Jason oparł nogi o stół i patrzył na naszą trójkę ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Zaczęłam dostrzegać pewne podobieństwo między nim a Mavethem.
- Co cię tu przywiało Jason? - Emma rzuciła mu twarde spojrzenie.
- Mam wiadomość dla was od Dalii i Evy.
W tym momencie Maveth zesztywniał, a Emma przełknęła głośno ślinę. A ja nie wiedziałam co w tym takiego dziwnego. W sensie, no wspólna wiadomość i w ogóle, ale bez przesady. Przecież się przyjaźnią.
- Słuchamy. - Pierwszy odezwał się Maveth.
- Jak pamiętacie, ostatnie wydarzenia nie były zbyt... przyjemne. - Jason zaczął. - Wszyscy wiemy, że Kraina Śmierci została zaatakowana. Ale nie byliście jedynymi. Kraina Życia, Elvensgard i wiele innych również zostały napadnięte. Po podsumowaniu zeznań władców okazało się, że atak został przeprowadzony przez... takie samo źródło mocy.
- Wychodzi na to, że ktoś próbuje zaprowadzić chaos. - Emma się odezwała.
- Bardzo możliwe. - Białowłosy przytaknął.
- Czy ktoś... miał jakiś pomysł albo jakąkolwiek informację, skąd pochodziło to źródło? - Maveth rzucił krótkie spojrzenie Jasonowi.
- Niestety nie. Przybyłem tu też między innymi po to, żeby zapytać Emmę, czy spotkała się z czymś podobnym w jakiejś księdze lub czyimś wspomnieniu?
- Przykro mi, ale nie przypominam sobie niczego takiego. - Dziewczyna pokręciła głową. - Oczywiście było wiele opisów wojen, bitw i napadów, ale żaden z nich nie był nawet odrobinę podobny do tego.
- W takim razie muszę szukać dalej. - Jason westchnął.
- A jaka jest wiadomość od Dalii i Evy? - Odezwałam się w końcu. Byłam ciekawa, co obie mają nam do przekazania.
- Po pierwsze Dalia bardzo cię prosi Skyler, żebyś dalej pozwoliła Mavethowi i Emmie tu zostać, do odwołania. Po drugie, Emma powinnaś rzucić z Mavethem zaklęcie ochronne na ten dom. Oprócz tego ma nadzieję, że będziecie silni i cierpliwi, ponieważ bardzo możliwe, że niedługo będzie trzeba wziąć udział w bitwie. O ile dowiemy się, kto nas atakuje i prowokuje. - Jason rzucił mi krótkie spojrzenie. - Eva za to chciałaby prosić o zawieszenie szkolenia Skyler i ostatecznej walki z Christiną. - Tym razem wzrok skierował na Mavetha, który siedział nieruchomo.
- Ekhem... - Chłopak odchrząknął. - Jasne. Żaden problem.
- Możesz zacząć szkolić ją do walki. Każda para rąk się przyda. Christina już zaczęła treningi. - Kącik jego ust lekko się podniósł.
- Zacznę choćby za chwilę.
- A co będzie z Mavethem? - Zapytałam.
- Co masz na myśli Skyler?
Spojrzałam na Emmę, która wiedziała o co mi chodzi, ale milczała.
- Jeśli nie będzie „ofiary" z uczennicy to Maveth... umrze.
- To już nie mój problem. - Jason wzruszył umięśnionymi ramionami. - Poza tym, słyszałaś: dla niego to żaden problem.
- Nie zgadzam się na to!
- Obawiam się, że nikogo to nie obchodzi. - Jason posłał mi złośliwy uśmieszek.
- Sky... - Emma wyszeptała. - Odpuść. Nie czas na to.
Zrezygnowana spuściłam głowę i zaczęłam skubać paznokcie. W mojej głowie kotłowały się myśli. Nie chciałam stracić Mavetha, nawet jeśli tak mnie traktował. Kochałam go i nie mogłam nic na to poradzić.
Siedzieliśmy w ciszy, aż przerwał ją Maveth:
- Czy coś jeszcze chcesz nam przekazać?
- Wydaje mi się, że to wszystko. Gdy będę wiedział coś więcej to dam wam znać.
- Rozmawiałeś z Baronem? - Emma zapytała cicho.
- Niestety nie. I nikt nie wie, gdzie on jest. - Jason pokręcił głową. - Ale raczej to nie jest ważne. Jest stary. Nie potrzebujemy słabych. - Wzruszył ramionami.
- Jak śmiesz! - Maveth zerwał się z krzesła, aż je przewrócił. W ułamku sekundy stał przy Jasonie i ściskał jego szyję. Białowłosy nie wyglądał na poruszonego. Wręcz przeciwnie, na jego twarzy wciąż utrzymywał się ten pełen drwiny uśmiech.
- Uspokój się... - Emma podeszła do swojego brata i położyła mu dłoń na ramieniu. - Jesteśmy teraz w jednej drużynie.
Maveth wyglądał, jakby walczył ze sobą, ale po chwili puścił Jasona.
- Masz szczęście... - Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Oczywiście. - Jason rzucił z ironią. - Niestety nie mam czasu na dalsze... pogaduszki. Żegnam. - Uśmiechnął się z pogardą i zniknął zostawiając nas z głowami pełnymi pytań bez odpowiedzi.
Nikt nie przerwał tej niezręcznej ciszy, która nastała po zniknięciu Jasona. Emma stała zamyślona i patrzyła przez okno, a Maveth... cóż, wpatrywał się we mnie.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz