31.

68 13 4
                                    

Ktoś szarpał mnie za ramiona, nie zwracając uwagi na to, że za każdym razem uderzałam głową w coś zimnego i twardego. Tępy ból rozchodził się po mojej całej czaszce. Miałam wrażenie, że jak otworzę oczy to pęknie mi mózg.
- Skyler! Obudź się, proszę! - Znajomy głos dochodził do mnie, jakby z oddali.
Znałam ten głos. Tylko do kogo należał? W głowie kłębiło mi się milion myśli i obrazów, nie mających żadnego sensu. Migały mi jakieś twarze, hałas i...jakby wojna? Sama nie wiem. To było takie dziwne, a ja pragnęłam jedynie, aby to wszystko się skończyło. Chciałam znowu odpłynąć w ciemną otchłań.
- Skyler, nie odchodź. Musisz się obudzić! - Znowu ten głos... znowu szarpnięcie... znowu ból.

***

Otworzyłam powoli oczy. Oślepiło mnie jasne niebo. Był dzień. Do moich nozdrzy dotarł zapach wilgoci, mchu i drzew. Byłam w lesie. Gdzieś było słychać śpiew ptaków i odgłos łamanych gałęzi.
- Poczekajmy jeszcze jeden dzień. Wiem, że się obudzi. - Głos Mavetha był wręcz błagalny.
Czemu miałby kogoś błagać i kto miał się obudzić?
W głowie mi łupało, jakbym wypiła wczoraj conajmniej litr jakiegoś wysokoprocentowego trunku. Jęknęłam cicho, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Nie mamy tyle czasu. - Ktoś wysyczał przez zęby ze złością albo może irytacją. - Już i tak zwlekamy zbyt długo. Wątpię żeby się obudziła. Jest zwykłą śmiertelniczką Mavecie. Nikt nie zniósłby tak długiej i rozległej teleportacji, do tego w takich warunkach. - Usłyszałam ciche westchnięcie. - Jeśli nie odzyska przytomności do wieczora, to ruszamy dalej bez niej.
- Ale...
- Bez dyskusji. - Uciął ostro. Maveth już więcej nic nie powiedział.
Zamknęłam oczy i starałam się oddychać powoli, żeby przywrócić się jakkolwiek do stabilnego stanu.
Powoli zawroty głowy ustały. Nie chciało mi się już wymiotować, ale tępy ból nadal rozpływał się po czaszce i kręgosłupie.
- Obudź się Sky. - Maveth głaskał mnie po policzku. Jego dotyk sprawił, że zrobiło mi się cieplej. - Proszę.
Chciałam mu powiedzieć, że przecież się obudziłam, jestem tutaj i jest wszystko ok, ale z mojego gardła wydobył się żałosny charkot i jęk.
- Sky? - Maveth zmienił pozycję. Czułam na twarzy jego oddech. - Otwórz oczy, jeśli mnie słyszysz.
Znowu ta jasność. Skrzywiłam się.
- Wiedziałem! - Maveth wyszeptał radośnie i złożył na moich ustach pocałunek. Pełen troski, tęsknoty i czegoś jeszcze? - Tak się cieszę Sky. - Poczułam, że twarz Mavetha robi się mokra. Czyżby płakał?
- Obudziła się? - Za sobą usłyszałam znowu ten głos. Obróciłam się z trudem i ujrzałam wysokiego, szczupłego chłopaka. Miał opaloną skórę, ciemne włosy i tak samo ciemne oczy. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i chyba z rozczarowaniem.
- Tak. Jak widzisz. Mówiłem, że się obudzi. - Maveth odparł oschle i pomógł mi wstać. Nogi miałam, jak z waty. Cała czułam się, jakbym była z waty.
- Widocznie jest silniejsza niż myślałem. - Chłopak wzruszył ramionami i podszedł do ogniska, żeby dorzucić drewna.
- Oczywiście, że jest. - Maveth spojrzał znowu na mnie. - Tak się cieszę, że wróciłaś.
- Co... - Głos mi się załamał. Miałam wysuszone gardło. Maveth chyba to zauważył, bo podał mi metalowy kubek z wodą.
Zaczęłam pić łapczywie. Zimna woda spływała mi do gardła i dawała ukojenie.
- Spokojnie, bo zwymiotujesz. - Chłopak przykucnął obok nas i wyrwał mi kubek z rąk. Zgromiłam go wzrokiem, mimo tego, iż wiedziałam, że ma rację.
- Co się stało? - Wyszeptałam. - Gdzie jesteśmy? Gdzie reszta? Kim jest ten chłopak? I co tu się dzieje?
- Spokojnie Sky. Wszystko ci wytłumaczę. - Maveth posmutniał. - Ale najpierw coś zjesz i sprawdzimy, czy wszystko z tobą w porządku.

***

- Słucham więc, co się stało? - Siedzieliśmy przy ognisku po skończonym posiłku. Czułam się o wiele lepiej. Byłam gotowa na przypływ informacji, a po minie Mavetha wiedziałam już, że nie będzie miło.
- Po tym, jak Victoria cię porwała... - zaczął Maveth. - ...osłabły magiczne bariery. Z każdej strony napływało coraz więcej stworów, które pojawiały się niewiadomo skąd. Tak, jakby Nila je przyprowadzała z różnych krain albo nawet wymiarów. Okazało się, że ma sporą przewagę. Nie byliśmy w stanie dalej odpierać ataku. Dalia i Eva zadecydowały się na odwrót, ale Nila na to nie pozwoliła. Przebiła się przez barierę ochronną na wieży i zaatakowała Emmę i Chrissy. Zrobiła tak również z Dalią i Evą. Baron gdzieś zniknął, nadal nie wiem, gdzie mógłby być. Jedynie ja zdołałem uciec. Gdy próbowałem się wymknąć niezauważony, zobaczyłem ciebie na krawędzi nieba. Widziałem, jak Victoria próbuje cię wypchnąć, więc teleportowałem się do jej portalu, a zanim zdążyło do niej dotrzeć co się dzieje, już nas nie było. Najpierw udało mi się przenieść do Krainy Śmierci. Tam spotkałem Davida. - Kiwnął głową w stronę chłopaka.
- David pogromca Goliata. - Chłopak dodał dumnie.
- Tak... Ty byłaś cały czas nieprzytomna, a każde kolejne przemieszczenie się przez portal było ryzykowne. Twój organizm mógł tego nie znieść, więc z Davidem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie przenieść się do Krainy Piekieł, którą rządzi Hekate. Moja dobra znajoma. Tu jesteśmy na razie bezpieczni, ale nie powinniśmy nadużywać jej gościnności, także skoro już się wybudziłaś to możemy ruszać dalej.
- Dokąd? - Zapytałam cicho, nadal układając sobie w głowie wszystko co usłyszałam.
- Teraz czeka nas podróż do Księżycowej Krainy Nieba. Tam może znajdziemy pomoc i sposób na zniszczenie Nili i jej nowonarodzonych.
- Czy to jest bezpieczne?
- To zależy. Nie wiadomo kto rządzi Krainą. Jeśli nadal Luna to będziemy bezpieczni, ale jeśli Selena to możemy jedynie liczyć na jej łaskę. - David wzruszył ramionami. - Tak czy siak, nie mamy nic do stracenia. Jedynie możemy zyskać.
- Jasne, rozumiem. - Przytaknęłam, chociaż naprawdę miałam mętlik w głowie. - Maveth?
- Tak?
- Czy Chrissy, Emma i reszta... czy oni... - Głos mi się załamał. Bałam się zadać pytanie, ale jeszcze bardziej bałam się usłyszeć odpowiedź, której już się domyślałam.
- Przykro mi Sky... - Maveth spuścił głowę. - Nikt nie przeżył. - Zerknął na mnie przez chwilę, ale potem spuścił wzrok i wbił go w ogień.
Wszyscy milczeli, nie wiedziałam o czym myśli David czy Maveth, ale ja przeżywałam właśnie osobistą tragedię. Straciłam najlepszą przyjaciółkę. Chrissy i Emma zginęły przeze mnie. Gdy ja słuchałam kłamstw Victorii, one były zabijane przez Nilę.
- Sky? - Maveth położył swoją dłoń na mojej. - Gdzie zabrała cię Victoria i po co?
- Ja... - Spojrzałam na niego i zastanawiałam się, czy powiedzieć mu wszystko. Pewnie wyjdę na naiwną idiotkę, ale z drugiej strony, jeśli to była prawda to może byłby jakiś sposób na pokonanie tej czarownicy i przywrócenie porządku.
- Nie musisz mówić teraz, ale może dowiedziałaś się czegoś... sam nie wiem. - Pokręcił głową.
- Nie wiem, gdzie mnie zabrała. Było to takie spokojne i sielankowe miejsce. Wszędzie były zwierzęta, łąki i świeciło słońce, ale moje moce tam w ogóle nie działały, nie byłam w stanie nic zrobić. Ona była w stanie otworzyć portal, ale ja nie.
- Coś ci mówiła?
- Twierdziła, że wie jak pokonać Nilę. Podobno wystarczyłoby stworzyć dla niej jej własny świat, którym mogłaby rządzić. Wspomniała coś jeszcze o orchidei, że jej nie lubi. - Wzruszyłam ramionami. - Ale teraz to i tak bez znaczenia.
- Mylisz się. Nila dalej plądruje wszystko co się da, byle tylko niszczyć. - David zgromił mnie wzrokiem. - Nie mogłaś wcześniej nam tego powiedzieć?
- Odwal się. - Wstałam szybko i ruszyłam w głąb lasu.
Nie miałam ochoty na siedzenie z tym zadufanym w sobie kozim bobkiem.
Jedyne czego teraz pragnęłam to samotności i przemyślenia wszystkiego. Bolało mnie serce. Miałam wrażenie, jakby coś we mnie umarło.
Rozżalona i rozzłoszczona szłam przed siebie nie zwracając uwagi na to gdzie idę, ani na fakt, że mogę się zgubić.
Było zimno i ciemno. Pohukiwanie sów, wycie wilków i inne dźwięki roznosiły się echem wokół mnie. Jednak to nie było ważne.
Chciałam wrócić do domu i zapomnieć o tym wszystkim. Chciałam cofnąć czas i nigdy nie otworzyć tych głupich notatników.
- Sky? - Przede mną zjawił się Maveth. Wyglądał na zmęczonego. Dopiero teraz zauważyłam na jego twarzy sińce pod oczami, bladość i wyraźny brak sił. - Jak się czujesz? - Zapytał, a w jego głosie było słychać smutek i zrezygnowanie.
Dotarło do mnie, że on stracił całą swoją rodzinę. Został zupełnie sam na tym świecie. Zrobiło mi się go żal. Pragnęłam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Powiedzenie mu, że wszystko będzie dobrze wydawało się bezsensowne.
- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - A ty?
- Jest ok. - Spojrzał na mnie. - Cieszę się, że nic ci nie jest. - Zbliżył się do mnie i wyglądał, jakby zastanawiał się, czy może mnie przytulić czy lepiej żeby tego nie robił.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Po chwili również mnie objął.
- Przepraszam, że jej nie uratowałem. - Zadrżał, jakby bał się mojej reakcji.
- To nie twoja wina. - Spojrzałam mu prosto w oczy, a on jedynie uśmiechnął się blado.
- Maveth... przykro mi, że straciłeś...
- Daj spokój. - Odsunął się ode mnie. - Nie ma na to czasu.
- Ale...
- Po prostu nie. - Uciął. - Niedługo będziemy ruszać w drogę.
- Ok... - Spojrzałam na niego. Czułam ból, jaki od niego bije i nie rozumiałam, czemu odcina się od tego wszystkiego. Wiem, że są ważniejsze rzeczy teraz do zrobienia, jednak każdy ma prawo do przeżywania własnej tragedii. - Ufasz Davidowi?
- Tak, czemu miałbym mu nie ufać? Nienawidzi Nili tak samo, jak ja.
- Jasne, ale dlaczego? Co ona mu takiego zrobiła? Poza tym, nie dziwi cię to, że czekał na ciebie w Krainie Śmierci jak gdyby nigdy nic?
- Słuchaj Sky, on jest jedyną osobą, jaka może nam aktualnie pomóc. On jedyny jest w stanie wejść do Księżycowej Krainy niezauważony, dzięki swoim zdolnościom.
- Mhm. - Mruknęłam niezbyt usatysfakcjonowana.
- I nie wiem, czemu nienawidzi Nili. Nie chciał o tym gadać. - Wzruszył ramionami. - Musisz mu zaufać.
- Czemu?
- Bo ja mu ufam. - Podsumował i spojrzał na mnie.- Po prostu musimy przetrwać. - Maveth złapał mnie za dłoń.
- Niech będzie. - Przewróciłam oczami.
- Wyruszamy o świcie, więc powinniśmy już wracać i położyć się spać. - Zerknął na mnie z ukosa.
- Nie jestem zmęczona. - Również na niego zerknęłam.
W tej samej chwili wpił się w moje usta, totalnie mnie tym zaskakując.
Znowu poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele.
Maveth przylgnął do mnie mocniej i całował mnie coraz łapczywiej i namiętniej.
- Poczekaj... - Odsunęłam się nagle od niego.
- Co się stało? - Wysapał zdezorientowany.
- Słyszałeś? - Spojrzałam w stronę, z której pochodził dziwny dźwięk. Jakby coś ciężkiego biegło w naszą stronę.
Maveth podążył za moim wzrokiem i nasłuchiwał. Mina mu stężała, a wszystkie mięśnie się napięły.
- Chyba jednak nadużyliśmy gościnności. - Wyszeptał.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz