28.

67 12 14
                                    

- Mamy dla was zadanie. - Eva stała na przodzie, a za nią w rzędzie stała Dalia, Jason, Emma, Baron i Gadriel.- Z racji, że Maveth jest jeszcze osłabiony, a ty Skyler nie powinnaś na razie się przemęczać, wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wasza trójka będzie od dzisiaj patrolować Krainę Życia.
- Po co? Przecież sama mówiłaś, że wszystko jest zablokowane i praktycznie na każdym kroku stoi straż. - Zapytałam z nutką zniecierpliwienia. Nie podobało mi się to, że traktowali nas jak dzieci i kazali zajmować się jakimiś głupotami.
- Owszem, ale nigdy nic niewiadomo. - Eva odrzekła spokojnie.
- Jasne. - Prychnęłam z irytacją. - Wy będziecie planować i układać strategie, a my będziemy zajmować się głupotami, żeby wam tylko nie przeszkadzać. - Stwierdziłam.
- Skyler! Okaż więcej szacunku Evie. - Dalia mnie skarciła.
- Spokojnie Dalio. - Białowłosa roześmiała się serdecznie.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Skyler, to nie są głupoty. Wyobraź sobie, że Nila i Victoria przebiją się przez moją ochronę, a my nie będziemy o tym wiedzieć. Od razu znaleźlibyśmy się na przegranej pozycji. Wy będziecie naszymi oczami i uszami. - Położyła mi dłoń na ramieniu i spojrzała mi prosto w oczy. - To jest nam bardziej potrzebne niż myślisz. To bardzo odpowiedzialne zadanie.
- Dobrze, niech będzie. - Poddałam się i ruszyłam w stronę wyjścia, żeby odnaleźć Chrissy i Mavetha, i rozpocząć patrolowanie terenu.
- Zaczekaj... - Eva podeszła do mnie i wręczyła mi trzy, złote pierścienie. - Niech każdy z was je założy. Wtedy będziemy wiedzieć, gdzie jesteście, a w razie niebezpieczeństwa one dadzą nam znak.
- Dzięki. Przekażę je reszcie. - Kiwnęłam głową i wyszłam z tego pomieszczenia.

***

- Będziemy patrolować teren. - Weszłam do przydzielonej mi sypialni, w której czekali na mnie Chrissy i Maveth. - To są pierścienie, które chyba mają wbudowany GPS i alarm. - Wręczyłam im złote obrączki.
- Patrolować teren? - Maveth się skrzywił. - Myślałem, że wszystko jest idealnie zabezpieczone.
- Ta, pomyślałam dokładnie o tym samym, jednak Eva stwierdziła, że to jest super bojowe zadanie dla nas, pełne odpowiedzialności, blablabla.
- Aha. No cóż, może jak porozmawiam z dziadkiem to zmienią zdanie i...
- Nie sądzę, byłam tam cała rodzinka, łącznie z Baronem. - Westchnęłam. - Zapewne, gdy wrócimy już do pełni swoich sił, to zmienią nam obowiązki na bardziej... potrzebne?
- Miejmy nadzieję. - Maveth założył pierścień na środkowy palec i skrzywił się.
- Przestańcie marudzić. - Chrissy odezwała się radośnie. - Skoro Eva twierdzi, że to ważne, co będziemy robić, to znaczy, że to jest ważne. Nie ma po co nad tym rozmyślać. - Uśmiechnęła się do nas szeroko.
- Może masz rację. - Podsumowałam niechętnie.

***

Okrążyliśmy właśnie trzeci raz Pałac Życia. Od kilku godzin nic się nie działo, tak jak zresztą wcześniej. Zabezpieczenia stworzone przez Evę działały bez zarzutów.
Szłam na przedzie, za mną kuśtykał Maveth, a nasz orszak zamykała Chrissy, która była ciagle radosna. Jakby byla przez cały czas naćpana.
Trochę mnie to dziwiło, ale może tak właśnie działała na nią ta Kraina?
- Myślicie, że Nila na serio jest w stanie przedrzeć się tutaj i nas zaatakować? - Zapytałam.
- Wątpię. - Chrissy zrównała swój krok z moim. Była przepełniona jakimś fanatycznym uwielbieniem dla Evy i dla tego miejsca.
- Nie wiemy tak naprawdę, jak bardzo jest silna po swoim powrocie do życia. - Maveth dodał spokojnie, przyglądając się jednocześnie Chrissy. - A zważywszy na to, że było to kilkaset lat temu, to powinniśmy brać pod uwagę to, że jest silniejsza niż była. - Zwrócił się do mnie. - Miała dużo czasu, żeby doskonalić swoje zdolności i zdobywać nowe.
- Do tego odkryła, jak zmieniać martwych w żywych. - Dodałam. - Już ten fakt świadczy o tym, jaka jest potężna. Eva i Dalia tego nie potrafią.
- Baron też nie. - Maveth westchnął. - Obawiam się, że zagrożenie jest większe niż się wszystkim wydaje.
- Taak... - Spojrzałam na Chrissy, która dalej uśmiechała się i napawała promieniami słońca.
- Ale wam udało się uciec. - Chrissy przypomniała.
- Właściwie to Sky się udało. Ja byłem nieprzytomny i zdany na jej łaskę. - Maveth musnął delikatnie moją dłoń, a ja poczułam lekki dreszczyk przechodzący po moim ciele.
To straszne, że nawet przy tak drobnym dotyku moje ciało reagowało aż tak bardzo.
- No tak. Jednak udało się, więc one nie są aż takie silne.
- Wydaje mi się, że miałam więcej fory dzięki zaskoczeniu. Nie spodziewały się, że będę w stanie je zaatakować. - Dodałam.
- Może jest jakiś sposób, żeby dowiedzieć się, co teraz kombinują, ale tak żebyśmy pozostali niezauważeni? - Chrissy zapytała i spojrzała na nas. Jej oczy zaczęły świecić, tak jak kiedyś.
Pogrążyliśmy się w myślach, starając się przypomnieć sobie jakiekolwiek zaklęcie lub rytuał.
- Właściwie jest coś takiego.
Odwróciliśmy się jednocześnie. Emma stała przed nami, a na jej twarzy widniał chytry uśmieszek.
- Co masz na myśli? - Maveth zadał pytanie, które cisnęło mi się na usta.
- Chodźcie za mną.
- Myślałam, że mamy patrolować teren... - Chrissy zaczęła, ale Emma jej przerwała.
- Daj spokój. Nic się nie stanie przez kilka minut.

***

Emma zaprowadziła nas do ciemnego pomieszczenia, które znajdowało się pod ziemią.
Wyglądało, jak nora niedźwiedzia.
Na środku tej nory narysowany był pentagram w okręgu. Na każdym jego ramieniu była zapalona świeczka.
- Będziemy przywoływać diabła? - Zapytałam sceptycznie i uniosłam jedną z brwi do góry.
- Nie. - Emma pokręciła głową i uśmiechnęła się. - Stworzyłam portal. Trzeba uruchomić go zaklęciem, wypowiedzianym przez nas wszystkich. Potem ktoś będzie mógł wyruszyć w podróż astralną. - Przerwała na chwilę, aby popatrzeć na nasze twarze, po czym kontynuowała. - Dusza ochotnika znajdzie się w miejscu, w którym przebywa Nila i będziemy mogli dowiedzieć się wszystkiego. Nila oczywiście nie powinna wyczuć „intruza" w swoim otoczeniu.
- Ale to możliwe? - Maveth odezwał się cicho.
- Nie jestem pewna. W księdze jest napisane, że to niemożliwe, ale nie wiemy, jakimi mocami dysponuje ta kobieta, więc ciężko mi powiedzieć. - Emma wzruszyła ramionami.
- Czy Nila mogłaby uwięzić duszę? - Zapytałam.
- Niestety tak. Wtedy po prostu stajesz się pusta w środku. Jak szmaciana lalka.
- Brzmi zachęcająco. - Powiedziałam z ironią. - Kto się zgłasza na ochotnika?
- Ja. - Maveth odpowiedział bez zająknięcia.
- Nie. - Zaprzeczyłam. - Nie mogę pozwolić, żebyś tak się narażał, już raz prawie cię straciłam. - Wyszeptałam nieśmiało, czując na sobie wzrok Emmy i Chrissy.
- Nic mi nie będzie. - Maveth uniósł moją twarz kciukiem, żeby spojrzeć mi w oczy. - Obiecuję, że wrócę cały i zdrowy. Dla ciebie.
Pokręciłam głową.
- Sky, to dla dobra nas wszystkich. - Chłopak westchnął. - Nie chcę cię opuszczać, ale muszę to zrobić. Muszę przekonać się na własne oczy, że one naprawdę wróciły.
- Więc po prostu chcesz zobaczyć Victorię. - Odwróciłam się od niego, żeby nie zauważył łez zbierających mi się w oczach.
- Nie, to nie tak...
- Nieważne. Skoro tak bardzo tego pragniesz to to zrób. Kim ja jestem, żeby cię powstrzymywać? - Usiadłam przy jednej ze świeczek, a Emma i Chrissy poszły w moje ślady.
Maveth wszedł w środek pentagramu.
- Powtarzajcie za mną każde słowo głośno i wyraźnie. - Poinstruowała nas. - I skupcie swoje myśli na barierze ochronnej, w której będzie Maveth. - Dodała cicho. - Aby faktycznie wrócił w całości.
- Dobrze. Jestem gotowa. - Wyszeptałam.
- Ja również. - Chrissy spojrzała na mnie kątem oka.
- Dobrze. A więc zaczynajmy. - Emma wzięła głęboki wdech. - Anima mea, transiebat per circulus, obice est fortis quod physicorum. Et anima mea fortis in finis. Inlustris.
Powtórzyłyśmy każde słowo wyraźnie i głośno. Skupiłam całą swoją uwagę, na tym co miało się za chwilę stać.
Maveth stał przed nami. Widziałam na jego twarzy wypisane przejęcie i podniecenie. Nie mógł się doczekać, aż ujrzy miłość swojego życia. Bolało mnie od tego serce i miałam ochotę się rozpłakać, ale nie pozwoliłam emocjom wziąć góry nad rozsądkiem. Robiliśmy to wszystko w imię wyższej sprawy. Aby uratować nasze światy i niewinnych ludzi. Tylko to się teraz liczyło.
Nagle Maveth spiął się, a jego gałki oczne wywróciły się do środka. Widać było tylko białka. Wyglądał, jakby wpadł w jakiś trans.
Emma i Chrissy ścisnęły moje dłonie mocniej. Wszyscy byliśmy przejęci i zdenerwowani.

Rytuał trwał przez dobrą godzinę. Maveth nie miał na razie zamiaru wracać. W głębi duszy bałam się, że widok Victorii sprawi, że nie będzie chciał wracać, ale starałam się odegnać te myśli od siebie.
- Powinien już wrócić... - Emma wyszeptała i wskazała wzrokiem klepsydrę, w której piasek na górze zaczynał się kończyć.
- Możesz go jakoś przywołać? - Zapytałam, a serce zaczęło mi szaleć. Panika narastała we mnie z każdą sekundą.
- Mogłabym, ale wtedy go ujawnię i Nila mogłaby przechwycić z łatwością jego duszę. - Emma pokręciła bezradnie głową.
- W takim razie czekajmy.
- Będzie dobrze Sky. - Chrissy uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Nagle z pentagramu zaczęły wydobywać się wiązki światła. Z każdą sekundą robiły się coraz większe, a ziemia pod nami zaczęła drżeć.
Po chwili wszystko się uspokoiło, a ciało Mavetha opadło bezwładnie na ziemie. Był nieprzytomny.
Poderwałam się szybko z ziemi i przysunęłam się bliżej niego.
Nie oddychał, a jego serce stało w miejscu. Spojrzałam przerażona na Emmę. Była blada, jak ściana.
- Zrób coś! - Krzyknęłam do niej.
- Ja... nie... - Zaczęła się jąkać i sięgnęła szybko po księgę. Kartkowała strony, w poszukiwaniu jakiegoś ratunku.
Nagle Maveth zaczerpnął głośno powietrze i otworzył szeroko oczy. Zaniósł się głośnym kaszlem, jakby nawdychał się pyłu i kurzu.
- Trzeba zebrać wojsko. - Powiedział z trudem. - Zbliżają się i to szybko. - Spojrzał na mnie.
Po wypowiedzeniu tych słów Chrissy i Emma wybiegły z podziemia, żeby ostrzec resztę.
Zostałam sama z Mavethem.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz