27.

67 13 4
                                    

Wylądowaliśmy na środku pustyni. Słońce nagrzewało piasek, który był niczym rozpalona patelnia. Suche i gorące powietrze paliło nam nozdrza, i wysuszało gardła.
- Gdzie my jesteśmy? - Rozejrzałam się wokół, ale otaczały nas tylko pomarańczowo-żółte pagórki z piasku. Nigdzie nie było nawet kawałka cienia.
Maveth leżał nieprzytomny. Jego zazwyczaj blada skóra zaczęła przybierać czerwony kolor poparzeń słonecznych. Podniosłam go i oparłam o swoje ciało, i ruszyłam przed siebie z nadzieją, że znajdę po drodze jakiś ratunek.

*

Po gorącym dniu nastała zimna noc. Temperatura spadła chyba do 0. Lodowaty wiatr ochładzał nasze nagrzane ciała. Na początku było to nawet przyjemne i orzeźwiające, ale z czasem zrobiło się wręcz bolesne, aż zaczęłam tęsknić za słońcem.
W przerwie od marszu próbowałam zdjąć z nadgarstków Mavetha te cholerne bransolety. Podejrzewałam, że to właśnie przez nie, chłopak nie może odzyskać przytomności i sił.
- Maveth... - Potrząsnęłam jego ramię, ale to nic nie dało. - Obudź się. - Powiedziałam rozpaczliwie.
Spróbowałam jeszcze raz. I kolejny, i kolejny, ale bez skutku.
Zmęczona i obolała opadłam na piasek i zaczęłam pogrążać się w ciemności, która pojawiała się w mojej głowie. Straciłam resztki nadziei i siły.

*

Z ciemnej otchłani wyrwało mnie jasne, wręcz oślepiające światło, które zbliżało się do mnie bardzo szybko. Zdezorientowana podniosłam się z pustynnego piachu i przygotowałam się do obrony lub ataku.
Mięśnie miałam napięte, jak struny, a każdy nerw pulsował w rytm bicia serca. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo skupiona i gotowa do walki o życie.
- Wyluzuj Sky.
Z kuli światła usłyszałam dobrze znany mi głos Chrissy, mojej najlepszej przyjaciółki, która zniknęła jakiś czas temu bez żadnego uprzedzenia.
- Chrissy? - Głos mi się łamał. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu ją spotkałam. No powiedzmy, że ją, bo jak na razie to miałam przed sobą ogromną jasność.
- To ja.
Po chwili światło zaczęło słabnąć i ujrzałam przed sobą moją kochaną przyjaciółkę. Stała przede mną cała i zdrowa.
Wyglądała pięknie. Jej blond włosy opadały falami na szczupłe ramiona. Twarz promieniała radością i spokojem, tak samo jak jej ciemne oczy. Miała na sobie białą, letnią sukienkę z kwiecistymi wzorami. Chyba to były stokrotki.
- Gdzie byłaś? Czemu nie dawałaś znaku życia? Co się z tobą działo? Wyglądasz wspaniale. - Zaczęłam wyrzucać z siebie wszystkie pytania i stwierdzenia, które przychodziły mi do głowy. - Stokrotki... - Uśmiechnęłam się i w tym samym momencie świat zawirował wokół mnie i znowu mój umysł ogarnęła ciemność.

*

Obudziłam się w sali z białymi ścianami. Obok mojego łóżka stał parawan i szafka nocna. Wszystko było białe i wyglądało, jak szpital z lat 40-tych.
- Nareszcie się obudziłaś. - Przy moim łóżku pojawiła się nagle wysoka, smukła kobieta z jasnymi, prawie białymi włosami i spokojnym, pełnym ciepła uśmiechem.
- Kim jesteś? - Zapytałam. - Gdzie jestem? I gdzie jest Maveth?! Gdzie Chrissy!? Widziałam ją! - Zaczęłam krzyczeć.
Wstałam szybko z łóżka i chciałam, sama nie wiem dlaczego, uciec z tego miejsca.
- Uspokój się Sky. - Kobieta uniosła jedną brew i spojrzała na mnie, jakby powstrzymywała się od śmiechu.
Przed oczami pojawiły mi się mroczki i zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o łóżko i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- Dobrze. - Powiedziałam i usiadłam z powrotem. - Już jestem spokojna. - Przyjrzałam się kobiecie. Wydawało mi się, że gdzieś ją widziałam.
- Jestem Eva. - Podała mi swoją dłoń. - Jesteś aktualnie w mojej Krainie Życia i Nadziei. Maveth leży tam. - Wskazała na łóżko po mojej prawej stronie.
Faktycznie, leżał tam nieprzytomny chłopak.
- Gdy Chrissy was tu sprowadziła byliście na skraju wycieńczenia. Ledwo udało mi się doprowadzić was do jakiegokolwiek stabilnego stanu. - Uśmiechnęła się serdecznie. - Jeśli chodzi o nią, to aktualnie ma lekcje z uzdrawiania. - Dodała widząc moją reakcję na imię mojej przyjaciółki.
- Ok. Czyli jesteśmy już bezpieczni? - Zapytałam, chociaż już znałam odpowiedź.
- Cóż... - Zaczęła i zastanowiła się przez chwilę. - Poniekąd. Aktualnie moi rycerze patrolują każde wejście do mojej krainy, do tego kanały teleportacyjne zostały zamknięte, z tego co mi wiadomo nikt nie może się tu zjawić bez mojej wiedzy i zgody. - Powiedziała. - Jednak zagrożenie nadal istnieje. Ze sprawdzonych źródeł wiem, że tajemnicze istoty nadal na nas polują i za wszelką cenę chcą nas zniszczyć. - Dodała ze smutkiem.
- Nie takie tajemnicze. - Powiedziałam cicho.
- Słucham?
- Powiedziałam, że wiem kto stoi za tymi atakami.
- O, to mnie zaskoczyłaś. - Eva wyglądała na zdziwioną. - W takim razie, gdy już poczujesz się lepiej, mam nadzieję, że zechcesz opowiedzieć nam wszystko co wiesz, na zgromadzeniu.
- Mogę powiedzieć teraz. Nie ma czasu do stracenia. - Powiedziałam twardo, na co Eva uniosła obie, jasne brwi.
- Dobrze. W takim razie pójdę wezwać wszystkich i za 15 minut się spotkamy. - Rzekła i wyszła pospiesznie z sali.

Uczennica Śmierci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz