Obudziłam się, ale nie na kolanach Bakugou tylko oparta na kanapie. Powoli wstałam i poszłam chwiejnym krokiem do kuchni gdzie czekała Mitsuki ze śniadaniem.
- chej Akise jak się spało? - zapytała
- nawet okej... Um... Gdzie jest Katsuki? - spytałam lekko marszcząc brwi
- poszedł gdzieś... a właśnie muszę wyjechać służbowo i nie będzie mnie tydzień... Nie zdążyłam powiadomić Katsukiego o tym, więc mu to powiedz jak wróci - uśmiechnęła się delikatnie.
- dobrze - spojrzałam w okno.
- idź do łóżka i się grzej a ja za chwilę ci śniadanie dam - zaczęła mieszać coś w garnku
- dziękuję - uśmiechnęłam się ładnie.Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i czekałam. Po chwili przyszła Mitsuki z gotowym jedzonkiem. Kiedy zjadłam mama Bakusia musiała iść, więc poszłam za nią i zamknęłam drzwi od razu kiedy wyszła z mieszkania.
Zaczęłam się powoli nudzić... To oznacza że trzeba zobaczyć jego pokój.
Poszłam w stronę drzwi, których jeszcze nie otwierałam. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka.
Pokój sam w sobie był czysty. Po lewej stronie jak się wchodzi, stała ogromna szafa, w niej zaś były ubrania i jakieś klamoty. Od razu zauważyłam masę bluz... Czyli będzie co kraść. Pod oknem stało biurko na którym leżał laptop, lampka i jakieś papiery. Te papiery to były jego prace. Przyznam że Katsu dobrze rysuje. Po prawej stronie stało łóżko, z ciekawości usiadłam na nim, okazało się że jest bardzo miękkie. Miał czarną pościel. Ściany były szare a podłoga wyłożona jasnymi panelami.
Wzięłam komputer i zaczęłam coś przeglądać. Gdy się zaczęłam nudzić wyłączyłam laptopa i poszłam do salonu, po drodze się potknęłam, bo to ja, ale wstałam i usiadłam na kanapie.
~~~
Jestem sobie w kuchni gdy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, i upadek. Szybko pobiegłam i zobaczyłam Bakugo z podbitym okiem, rozciętą warga i rozwaloną głową z przodu.
- b-bakugo... - podeszłam do niego - co się stało?
- nie twoja sprawa - próbuje wstać lecz coś mu nie wychodzi
- nie ruszaj się - powiedziałam stanowczo i pomogłam mu wstać.
- oszalałaś jesteś chora, powinnaś leżeć idiotko - powiedział charczącym głosem.
- mam gdzieś mnie, ważniejszy jesteś Ty w tej chwili idiotoPodprowadziłam go na kanapę i zdjełam mu buty. Kiedy próbowałam pozbyć się prawego buta, chłopak syknął.
- no, czyli rozjebałeś se kostkę, brawo - ściągnęłam jego skarpetkę i zaczęłam oglądać zasinienie i opuchliznę
- ale mi pocieszenie - mruknął pod nosem
- ahh... Z tobą jak z dzieckiem - zaśmiałam się
- dzięki za komplement krasnalu
- nie dziękuj tylko przygotuj się na dawkę bólu od cioci Akise
- co? - trochę się zdziwił
- nie ważnePoszłam do kuchni po apteczke, igłę, nić i rękawiczki chirurgiczne. Tata Bakugo jest lekarzem.
Kiedy wzięłam potrzebne rzeczy, przyszłam do chłopaka i zajęłam się usztywnianiem kostki a później, założyłam rękawiczki i usiadłam okrakiem mu na kolanach żeby dokładnie zobaczyć ranę na czole.- co ty kurna wyprawiasz?
- patrzę.. Nie widzisz?
- na co? - patrzył na mnie jak na idiotke
- na twoją twarz buraku - uśmiechnęłam się chytrze
- jaki kurwa buraku?
- nooo... jesteś czerwony
- ugh - wywrócił oczami
- Próbuje coś zrobić więc nie kłap jadaczką gałganie
- luz - przestał się ruszać więc zaczęłam odkarzać, lecz pipa zaczęła na mnie syczeć jak wąż jadowity
- już kończę żmijo - powiedziałam spokojnie i założyłam opatrunek. Rana nie była na tyle głęboka by szyć.- kto cię tak urządził? - zapytałam grzecznie
- nie twój interes debilko - warknął
- no chyba mój - odpyskowałam
- nie i nie wtracaj się - powiedział stanowczo
- ugh... Podwiń koszulkę - podwinął ją niechętnie
- rana postrzałowa... Ale nie widzę kulki... - I w tym momencie wyciągnął kule z kieszeni
- brawo, otrzymujesz ode mnie order debila - odkaziłam mu ranę po czym ją sprawnie zszyłam oraz założyłam opatrunek.
CZYTASZ
Jesteś Mój //Katsuki Bakugou x OC//by __Tusia__
Fanfic"- Dziękuję... - za co? - za to że jesteś..." Uwaga! Książke będę poprawiała