[0,75] - Prolog

745 28 1
                                    

([T/I]'s pov)

Siedziałam w kawiarni, przyglądając się chłopakowi, który pośpiesznie kończył swoje śniadanie trzy stoliki dalej. Czuł się obserwowany. Świetnie. Dobra intuicja często ratuje życie. Rozglądał się niepewnie na boki, szukając osoby, która na niego patrzyła. Zatrzymał na chwilę wzrok na dwóch staruszkach, plotkujących wesoło przy kawie przy stoliku w kącie. Potem zerknął przez szybę, aby upewnić się, że to nikt z zewnątrz. Znów omiótł spojrzeniem lokal, tylko chwilę patrząc na mnie, zaczytaną w powieści Stephena Kinga. Zbyt długo pracowałam dla Namjoona, żeby taki podlotek był w stanie domyślić się, że to ja go obserwowałam. Widziałam, jak bije się z myślami, czując się coraz bardziej niekomfortowo w prawie pustej kawiarni.

W końcu postanowił wstać i podejść do lady, aby zapłacić za zamówienie i jak najszybciej się ulotnić. Poruszał się w sposób, który sprawiał, że jeszcze bardziej nadawał się do naszej roboty. Gdy wychodził z lokalu lekkim, ale pewnym siebie krokiem, minął się z moim Hobim, który uśmiechnął się do niego przyjaźnie, przytrzymując młodszemu drzwi. Tamten podziękował, nieco speszony i odszedł, jak najszybciej się dało, próbując pozbyć się tego okropnego uczucia, które towarzyszyło mu przez cały posiłek. Chyba już więcej tutaj nie przyjdzie. Cóż, w tamtym momencie to i tak nie miało znaczenia. Podświadomie wiedziałam, że już jest nasz. 

- Hyun, czemu on jest taki słodki i nieśmiały? - zapytał J-Hope, dosiadając się do mnie.

- Ponoć jesteś hetero - mruknęłam, nie podnosząc na niego wzroku. Był już przyzwyczajony do tego, że nawet gdy nie patrzyłam, i tak widziałam każdy jego najmniejszy ruch. 

- Och, chodzi mi o to, że może on nie do końca się do tego nadaje? Nie wątpię, że widzisz w nim jakiś potencjał, ale nie jestem pewien, czy uda nam się go wydobyć - westchnął, przywołując kelnerkę, która gdy tylko zobaczyła jego uśmiech, niemal rozpłynęła się i w podskokach przybyła do naszego stolika. Mężczyzna szybko złożył zamówienie, rzucając jej kilka tanich komplementów, aby dostać jakiś rabat, a gdy odeszła, znów wbił wzrok we mnie. 

- Ostatnio zaczynasz trochę zbyt dużo samodzielnie myśleć, Hope. Nie podoba mi się to, że masz jakieś obiekcje w sprawach, w których nie masz prawa głosu - powiedziałam, a przez jego twarz przebiegł cień strachu. Bał się, że straci swoją pozycję. W tamtym momencie był moją prawą ręką, a przynajmniej oficjalnie. Wierzył w to całym sobą i był z tego dumny, jak paw. Ubóstwiał mnie. Nie sposób było tego nie zauważyć. Bardzo nie chciał zostać wymienionym na kogoś innego. Pragnął pochwał i uznania z mojej strony. Był człowiekiem, którym nawet nie musiałam manipulować - sam odwalał tę robotę za mnie.

- To nie tak... Ja...-zaczął, ale nie dałam mu dojść do słowa.

- Lepiej mi powiedz, czego dowiedzieli się V i Navy. 

- V mówił, że możemy zacząć działać, a Navy jeszcze się nie odezwała - odparł szybko, przypatrując mi się uważnie. 

- Dobrze, więc bierzemy się do roboty - wstałam od stolika, rzucając na niego zdecydowanie za dużo banknotów, po czym opuściłam lokal, zostawiając Hope'a sam na sam z podnieconą kelnerką i dwiema babciami.

Czas wcielić plan w życie.

Surrender | BTS x Reader | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz