([T/I]'s pov)
- Już jestem, kochana! - usłyszałam, jak Yoongi trzaska drzwiami, zupełnie nie przejmując się, że te trzymają się na zawiasach jedynie na słowo honoru.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, chłopak wparował do kuchni i od razu mocno mnie przytulił. Złożył delikatny pocałunek na mojej skroni, po czym trochę się odsunął, aby dokładnie mi się przyjrzeć.
- Piękna, jak zawsze - stwierdził, przez co moje policzki spłonęły czerwienią. - Uwielbiam, gdy się rumienisz - dodał, śmiejąc się.
- Jin przyszedł jakieś dwie godzinki temu i przyniósł twój ulubiony ramen. Właśnie miałam zacząć go podgrzewać - powiedziałam, odwracając się do blatu.
- Świetnie, jestem głodny, jak wilk. Zjemy i pójdziemy na strzelnicę - oznajmił, po czym zaczął nakrywać do stołu.
- Jesteś pewny? - spojrzałam na niego, przygryzając wargę.
- A czemu miałbym nie być? - spytał, nawet na mnie nie patrząc.
- No bo... nigdy nie strzelałam ani nic w tym stylu... - przerwałam, gdy chłopak w końcu się do mnie odwrócił.
- Właśnie dlatego tam idziemy, wszystkiego Cię nauczę - odparł i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.
Wypuściłam głośno powietrze. Będzie ciekawie.
Po posiłku wyszliśmy z mieszkania Yoongiego i udaliśmy się na tę nieszczęsną strzelnicę. Suga mieszkał w dość nieprzyjemnej dzielnicy, ale zdążyłam się już z nią trochę zapoznać. Nocowałam u niego już od jakiegoś miesiąca, a ten wciąż nie chciał niczego w zamian. Gdyby nie on wylądowałabym na ulicy, bo w końcu do domu nie miałam po co wracać, a nigdzie indziej udać się nie mogłam. Czułam się z jednej strony okropnie, a z drugiej jakoś tak... wyjątkowo?
Min kupował mi ubrania, często gotował moje ulubione potrawy, pozwalał mi spać ze sobą w jednym łóżku, gdy męczyły mnie koszmary (po kilku pierwszych dniach chłopak zrezygnował ze spania na kanapie, bo i tak do niego przychodziłam, więc po prostu spaliśmy razem w jego sypialni) i rozpieszczał mnie w każdy możliwy sposób. Chciałam mu się jakoś odwdzięczać, ale wciąż byłam nieco obolała, nie miałam pieniędzy ani pracy, a do tego kompletnie nie umiałam gotować. Miałam tylko piętnaście lat, moi rodzice zginęli, brat się mnie pozbył i gdyby nie Yoongi to nawet nie udałoby mi się uwolnić.
A on? Traktował mnie tak, jakby chciał mi zrekompensować całą krzywdę, jakiej doznałam w ostatnim czasie. Zachowywał się, jak kochany, starszy brat. Pomijając oczywiście wszystkie czułości i tym podobne. Sama nie wiedziałam, co tak naprawdę między nami było. Min był dość skomplikowanym, zamkniętym w sobie człowiekiem.
"Chyba nigdy go nie rozgryzę... "
Dojście do odpowiedniej stacji metra zajęło nam około dziesięciu minut, ale mimo tego okropnie zmarzłam. Nic dziwnego - był środek grudnia i było naprawdę zimno. Podziwiałam Sugę, który wyglądał na nieporuszonego ujemną temperaturą i chodził jedynie w swojej ulubionej skórzanej kurtce.
Gdy w końcu dotarliśmy na strzelnicę, byłam pewna, że mój nos zmienił się w bryłę lodu. Już w wejściu Yoongi został przywitany przez jakichś facetów, których nigdy w życiu nie widziałam, a przez Mina zdążyłam poznać naprawdę sporo osób. Suga odpowiedział im jedynie skinieniem głowy i ruszył do lady, za którą stała wysoka brunetka. Nie wyglądała na Koreankę, co od razu mnie zestresowało. Ostatnimi czasy nie miałam zbyt dobrych skojarzeń z ludźmi pochodzącymi z innych krajów.
- Yoonie! Myślałam, że będę mieć już dzisiaj od ciebie spokój - zaśmiała się, zdrabniając imię Mina, przez co poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu. Kim ona była i czemu tak do niego mówiła?
- Wybacz, Lucy, ale postanowiłem przyprowadzić Hyun. Masz wolną salę dla nas, co nie? - Yoongi oparł się o blat i nawet uśmiechnął się do kobiety. Myślałam, że za chwilę tam oszaleję. Min rzadko zachowywał się tak przyjaźnie w stosunku do innych ludzi poza mną.
- Nawet dwie. Ty pójdziesz sobie postrzelać, a ja wezmę małą i pokażę jej co i jak. Nie próbuj się sprzeciwiać - dodała szybko, widząc niezadowoloną minę miętowowłosego.
Lucy wyszła zza lady, wyprosiła dwóch mężczyzn stojących w holu i przekręciła klucz w głównych drzwiach. Potem chwyciła mnie za ramię z pokrzepiającym uśmiechem, następnie ciągnąc mnie przez korytarz ze starą, brudną wykładziną. Wepchnęła mnie do jakiegoś pomieszczenia, wciąż nie przestając się uśmiechać.
- Tak w ogóle, nazywam się Lucia Carmen - przerwała na chwilę - I nie martw się, Yoongi nie jest w moim typie - powiedziała, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- A-ale ja... ja nic-! - nie byłam w stanie złożyć logicznego zdania, na co kobieta zaśmiała się i położyła mi rękę na ramieniu.
- Oczywiście - poruszyła sugestywnie brwiami. Zaraz jednak kompletnie zmieniła wyraz twarzy. - Dobra, teraz trochę ci poopowiadam o broni, a potem zajmiemy się praktyką, w porządku? - gdy przytaknęłam, zaczęła monolog, co drugie słowo używając jakichś kompletnie niezrozumiałych dla mnie terminów, czasem dorzucając coś po angielsku lub hiszpańsku.
Gdy w końcu ustawiła mnie przed stanowiskiem strzeleckim i pokazała jeszcze raz odpowiednią pozycję, do pomieszczenia wsunął się Yoongi. Przypatrywał mi się uważnie, nie przeszkadzając Lucii. Poczułam się dziwnie zestresowana. Nie chciałam, żeby Suga musiał się za mnie wstydzić, gdybym zrobiła coś źle.
- No i teraz strzelaj, maleńka! - zaśmiała się brunetka, a ja wycelowałam, starając się maksymalnie skupić.
Nacisnęłam spust. Zerknęłam na kobietę, która stała obok mnie, przypatrując się tarczy. Zaraz tuż obok mnie pojawił się Min, przesunął mnie na stanowisko po lewej i zsunął mi na chwilę słuchawki.
- Jeszcze raz - mruknął, śmiertelnie poważny.
Oddałam kolejny strzał, a Lucy spojrzała na Sugę w szoku.
- O co wam chodzi? - zmarszczyłam brwi.
- Po prostu... - brunetka zawiesiła się na chwilę. - Nawet nie łudziłam się, że trafisz w tarczę za pierwszym razem. Tymczasem ty oddałaś dwa, okropnie celne strzały w sam środek...
Yoongi zaśmiał się i objął mnie od tyłu, wyjmując mi glocka z dłoni.
- Na dzisiaj starczy, wracamy do domku, kochana - pocałował mnie w policzek, pożegnał kobietę i wyciągnął mnie ze strzelnicy.
Szliśmy w zupełnej ciszy, a ja czułam się coraz bardziej spięta. W końcu nie powinno się wychodzić po dwóch strzałach, prawda?
- Zrobiłam coś nie tak? - spytałam cicho, patrząc na chodnik.
- Ależ skąd, kochana. Jestem z ciebie dumny. To chyba najwyższy czas zacząć cię trenować i wdrożyć w Organizację . Osobiście się wszystkim zajmę - Yoongi uśmiechnął się, łapiąc mnie za dłoń. - Carmen jest naszym informatykiem, będziecie się mogły częściej spotykać. Miałem nadzieję, że przypadniecie sobie do gustu. Wiesz, pomyślałem, że przyda ci się jakaś inna przyjaciółka niż zniewieściały Seokjin. Lucia to kobieta z jajami. Znaczy no, nie dosłownie, rozumiesz...
- Tak, to chyba dobry pomysł - przerwałam mu, również się do niego uśmiechając.
Yoongi czasem naprawdę miewał dobre pomysły.
CZYTASZ
Surrender | BTS x Reader | Zakończone
Fanfic«Staliśmy pod ścianą, przysłuchując się odgłosom z zewnątrz. Tupanie stawało się coraz głośniejsze i wyraźniejsze... aż nagle ucichło. Tuż przed drzwiami pokoju, w którym siedzieliśmy. Oboje wstrzymaliśmy oddech, zastygając w bezruchu, gdy klamka o...