*******2 TYGODNIE PÓŻNIEJ*******
Dzisiejszy dzień minął mi naprawdę nudno. Od rana nie miałam do roboty nic szczególnego poza rutyną typu pranie, sprzątanie, i gotowanie. Do pracy miałam na 15.00 i kończyłam o 22.00Właśnie zamykałam kawiarnię. Schowałam klucze do torebki i poszłam do całodobowego supermarketu po jakieś proste jedzenie. Miałam ochotę na pizzę i butelkę coli. Zabrałam co trzeba, włącznie z kilkoma musami, i ruszyłam dalej drogą do domu. Fakt, było ciemno a do domu na nogach miałam 10 minut. Było ciemno, no i latarnie powoli gasły. Skłamałabym gdybym powiedziała że się nie bałam, bo bałam się jak cholera. No ale trudno, takie życie.
Miao nie odzywał się od ataku w kawiarni. Miałam dwie hipotezy. Albo dał soebie spokój, albo to tylko cisza przed burzą.
Kilka kroków dalej, usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Był ubrany na czarno i miał maskę tak, aby wtopić się w społeczeństwo, i wyglądać jak typowy koreańczyk. Przyspieszyłam tempo, czując jak mocno bije mi serce. Kroki za mną również przyspieszyły. Cieszyłam się, gdyż nie zostało mi daleko do domu, może zdążę.
Błąd. Nie zdążyłam. Nie mam pojęcia jakim cudem, nieznajomy zamaskowany mężczyzna, zaatakował od tyłu przyciskając mnie do siebie jedną ręką, a drugą trzymając za usta, bym nie miała szansy krzyczeć.-I co teraz? Jesteś taka śliczna gdy się boisz..
Wyszeptał do mojego ucha, błądząc wolną ręką po moim brzuchu i piersiach. Do oczu zbierały mi się łzy. Nie miałam jak krzyczeć, i nikogo nie było na ulicy. No nikogo, nawet żywej duszy.
Poczułam jak nieznajomy chowa rękę pod moją koszulką, po chwili zaczynając ugniatać piersi.
Już się nie hamowałam, i zaczęłam płakać. Strach paraliżował mnie od stóp do głów, ale wiedziałam że jak tak dalej pójdzie, skończę marnie.Chciałam zadzwonić do Jimina, powiedzieć mu, poprosić żeby pomógł.. Ale nie miałam jak. Napięłam wszystkie mięśnie czując jak nieznana mi ręka wsuwa się pod moją spódniczkę, po chwili boleśnie klepiąc w pośladek. Krzyknęłam z zaskoczenia i bólu, po czym nadepnęłam niznajomemu mężczyźnie boleśnie na stopę.
Od razu się odwróciłam i uderzyłam go trafiając pięścią w nos.Mężczyzna będąc zdenerwowany tylko odchylił się troszkę do tyłu, po chwili zaatakował mnie, popychając z całej siły. Wylądowałam tyłkiem na ziemi, co facet wykorzystał, łapiąc mnie za ręce, i przytrzymując nad głową. Usiadł na moich udach, a drugą, wolną rękę wsunął pod spódnicę, dobierając się do mojej bielizny.
Zaczęłam krzyczeć przez łzy, ale mężczyzna nie reagował. Zamknęłam oczy, przygotowując się mentalnie na ból, jednak nic takiego się nie stało. Jak za wypowiedzeniem zaklęcia, nikt mnie nie trzymał, ani nie siedział na moich nogach.
Otworzyłam oczy będąc zdziwiona. Mężczyzna bił się z kimś.. I to był Jimin! Jak on się tu do cholery znalazł, huh?
Szybko podniosłam się do siadu, zbierając swoje manatki i uciekłam do mieszkania. Nadal płacząc, wbiegłam do mieszkania zatrzaskując drzwi. Odrzuciłam zakupy, i od razu pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, i nie rozbierając się, weszłam do kabiny prysznicowej, od razu puszczając zimną wodę. Czułam się tak bardzo brudna.. Źle mi było.
Chcąc zmyć z siebie "brud" złapałam kostkę mydła i zaczęłam namydlać ciało, nie zwracając uwagi na ubrania.Straciłam siły i po prostu padłam na kolana. Woda nadal strumieniami płynęła po moim ciele, sprawiając że ubrania były już przesiąknięte do bielizny.
Po dłuższej chwili, wyszłam z kabiny, i usiadłam na podłodze opierając się plecami o drzwiczki. Już nie płakałam. Nie miałam siły. Zastanawiałam się tylko.. Kto to mógł być.. Zapach był mi znajomy.. Głos również. Nie miałam pojęcia kto to mógł być. Nie zastanawiałam się nad tym, gdyż będąc zmęczona, zwyczajnie zasnęłam na podłodze.
_____________
Mam pytanie. Ten rozdział będzie miał kontynuację, ale jest jeden mały przerywnik: Chcecie pov Jimin?W ogóle, jak uważacie? Rozdział jest okej? Bo tak mam wrażenie że jest trochę cringe. Nie umiem w te klocki...
Gwiazdka + komentarz = dobry humor autorki!
589 słów (bez notatki)
CZYTASZ
Serendipity
RomanceGdyby nie zerwanie, Gdyby nie on, Gdyby nie pogoda... Twoje życie nie wyglądałoby tak jak teraz.