10.Wciąż pamiętał tamten dzień, kiedy starszy krzyczał, że ma już dość i chce...

1.1K 84 8
                                    

Harry zamknął oczy, modląc się w duchu, żeby nie wybuchnąć. Musiał być dzielny, przecież niedługo ma się spotkać z mamą i Gemmą, nie mogły zobaczyć cienia smutku na jego twarzy. Ale czy mógł być spokojny, kiedy Louis znowu wyszedł na randkę z Eleanor, kiedy znowu po powrocie do domu się upił i znowu się pokłócili. Miał dość. Wiele razy marzył o tym by powrócić do pięknych czasów 2010 roku, kiedy jeszcze byli szczęśliwi. Z każdym rokiem było coraz trudniej, ale wciąż walczyli. Dlatego musiał porozmawiać z Tomlinsonem, już dawno nauczył się, że nie ma sensu czekać, aż druga strona pierwsza wyciągnie rękę, bo to tylko strata czasu, którą można poświęcić na inne przyjemne rzeczy. Jak na przykład całowanie. Ale nie zamierzał tego robić, kiedy starszy był pod wpływem. Alkohol zaczął mu się coraz gorzej kojarzyć.

Kiedy już miał wychodzić, zobaczył ukochanego opartego o ścianę metr dalej. Odruchowo skrzywił się, czując nieprzyjemny zapach.

- Gdzie idziesz?

- Umówiłem się z rodziną. Mówiłem ci.

- Myślałem, że pójdziemy razem. Ostatnio ciągle unikasz pokazywania się gdzieś ze mną.

Młodszy parsknął śmiechem. Przeskanował krótko ciało Louisa i założył ramiona na piersi.

- I co mam powiedzieć? Mamo, wiem że mój narzeczony jest pijany, ale nie przejmuj się, nic się nie stało, to już norma.

- Harry...

- Kurwa, Louis, czy ty nie możesz tydzień wytrzymać bez wódki...?

- To było whisky - wtrącił się.

- Aha. Wybacz, mój błąd. To zmienia wszystko. Dorośnij!

Styles naprawdę nie chciał się kłócić. Wolał spokojnie porozmawiać z ukochanym, bo widział, że każdorazowy atak w stronę Tomlinsona owocuje jeszcze większym w drugą stronę. Ale nie potrafił już zachować spokoju. Był wściekły, zraniony i smutny.

Tak jak przypuszczał, szatyn nie pozostał obojętny na sarkastyczny ton głosu Harry'ego.

- Czego ty chcesz ode mnie?! Muszę znosić menadżera, Elkę, ciągłe ataki z każdej strony, udawać kogoś kim nie jestem i nie mogę mieć chwili wytchnienia w domu, bo zaczynasz ty?! Chciałbym się napić, zapomnieć przez chwilę o tym, czy to źle?

- Tak! Mi od dłuższego czasu dają dużo ulg, nie możesz się im postawić?

Loczek zdziwił się, widząc skrzywienie na twarzy ukochanego. Czym go zranił? Odruchowo chciał przeprosić, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, starszy wycofał się w głąb pomieszczenia.

- Gdybym mógł, już dawno bym to wszystko rzucił - warknął cicho i tyle było go widać.

Styles zaskoczony wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał Louis. To nie było zachowanie typowe dla mężczyzny. Bardzo chciał pobiec za nim, ale może ten potrzebował chwili wytchnienia? Pogadają, jak wróci.

Tomlinson zatrzasnął się w ich sypialni, mając szczerą nadzieję, że H nie przyjdzie. Niech sobie jedzie do swojej rodzinki, a z nim najlepiej zerwie. Louis naprawdę nie uważał się za alkoholika. On po prostu potrzebował odrobiny relaksu. A Harry nie wiedział o wielu rzeczach i głównym powodzie, dlaczego Tommo nie może się postawić szefostwu. Nie mógł widzieć. To była główna zasada ich umowy - przecież Styles nigdy by się nie zgodził. A to wszystko dla jego dobra. Jednak Louis naprawdę miał już dość. Czasami nachodziły go wątpliwości, chciał to wszystko rzucić, ale widząc radość narzeczonego... zaciskał zęby i dalej bawił się w tę chorą grę.

Natomiast Harry nie mógł się na niczym skupić. Słyszał, jak Gemma o czymś opowiadała, ale prawdę mówiąc, trudno mu było cokolwiek wyłapać. Chyba coś o Michale... A może Chloé? Prawda była taka, że mogła nawet opowiadać o królowej Elżbiecie, nie miało to znaczenia, kiedy mężczyzna wciąż myślał o smutnych, niebieskich oczach ukochanego. Wyglądały, jakby na pięknym, błękitnym oceanie wzbił się sztorm. Miał tylko nadzieję nie nie narobi on za dużo szkód i wszystkie statki szczęśliwie dopłyną do portu.

Louis w tym czasie udał się do kuchni, skąd wyciągnął butelkę wina. Zabrał ją ze sobą z powrotem do sypialni i położył się na łóżku. Sączył trunek, nie kłopocząc się z kieliszkami. Nie był pewny, kiedy zaczął płakać; dopiero w połowie butelki, a może wcześniej?

Anne próbowała wyciągnąć od synka, co się dzieje, ale mężczyzna cały czas ją zbywał. Miała swoje problemy, nie chciał dokładać jej swoich. Gdy kobieta wciąż nie dawała mu spokoju, oznajmił że musi już wracać. 

- Louis jest chory i nie chcę go zostawiać długo samego.

Styles nienawidził kłamać, ale właściwie częściowo była to prawda.  Jechał do domu z duszą na ramieniu. Bał się o Tomlinsona. Wciąż pamiętał tamten dzień, kiedy starszy krzyczał, że ma już dość i chce się... Harry uważał, że każdemu należy się szacunek, ale tamtego dnia, tuląc zapłakane, prawie wiotkie ciało Louisa, pragnął zrobić dotkliwą krzywdę każdemu, kto kiedykolwiek skrzywdził miłość jego życia. Od tamtego incydentu nie mógł spać kolejne kilka nocy, cały czas czuwał przy szatnie.

Dlatego bał się, żeby to się znowu nie powtórzyło. Przecież gdyby Louis się... gdyby go zabrakło, Harry straciłby wszystko. Bo Tomlinson był jego wszystkim.

Odetchnął cicho z ulgą, widząc samochód narzeczonego w garażu. Czyli jest w domu i nie musiał go szukać. Był pewny, że od razu ruszyłby w miasto, aż znalazłby go, nie patrząc na ewentualne paparazzi - notabene często ustawiane - czy fanów. Zaczął szukać ukochanego po mieszkaniu. Znalazł go dopiero w ich sypialni. Leżał skulony w pozycji embrionalnej, tuląc do piersi poduszkę Stylesa. Na podłodze leżała pusta butelka po czerwonym winie, a zaraz obok kołdra. Brunet podniósł ją i przykrył swojego ukochanego. Na policzkach mężczyzny dostrzegł ślady łez. Pocałował go delikatnie w czoło.

- Przeprszam Lou - szepnął.

Love me//Ziam&LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz