5. Jeśli teraz wyjdziesz to będzie koniec

1.1K 97 24
                                    


- Louis! Mieliśmy oglądać! - Harry mało stanowczo próbował odepchnąć od siebie Tomlinsona, który zamiast patrzeć w stronę telewizora, co chwilę skradał pocałunek narzeczonemu.

- Stęskniłem się za tobą - szepnął w usta młodszego. - Pieprzyć film.

- Wolałbym, żebyś pieprzył mnie - wymsknęło się brunetowi.

Przygryzł delikatnie wargę, widząc te znajome iskierki w błękitnych oczach. Czuł, że jego życzenie nie jest dalekie od spełnienia. Lou bez ostrzeżenia mocniej wpił się w usta Stylesa, który ostatecznie poddał się ukochanemu. Ułożył dłonie na policzkach Lou, przyciagając mężczyznę bliżej. I tak obaj dawno stracili wątek...

Prawdopodobnie seria obściskiwania na kanapie nie skończyłaby się tak niewinnie, gdyby nie coraz intensywniejszy zapach spalonego mięsa...

- Kurwa - mruknął Harry i szybko pobiegł do kuchni, przy okazji prawie zrzucając szatyna na podłogę.

Louis wywrócił tylko oczami, bo hej, co jest ważniejsze - pełne, słodkie usta najprzystojniejszego mężczyzny na świecie, czy jakaś tam pieczeń? Niestety wiedział też dobrze, że Styles zawsze przykładał wielką wagę do detali ich randek, szczególnie jeśli chodziło o rocznice.

Jednak będąc realistą, sięgnął za wczasu po telefon, aby zamówić coś smacznego. Gdy tylko odblokował urządzenie, cała radość i uśmiech zniknęły z jego twarzy. Zacisnął mocniej dłonie, uważnie czytając raz po razie tekst wiadomości:

Od Chuj: 18:00 masz się pokazać z Eleanor przy London Eye. Możecie się przejechać

Na chwilę zamknął oczy, mając cichą nadzieję, że jak je otworzy, okaże się to tylko przywidzeniem. Lecz, gdy znowu spojrzał na ekran, wiadomość niezmiennie królowała na środku.

Harry z kolei zrezygnowany wpatrywał się w potrawę, licząc że w jakiś magiczny sposób spalenizna zniknie. Niestety, nawet przy dokładniejszych oględzinach miejsca zbrodni na jedzeniu, nic już nie dało się z tym zrobić. Westchnął cicho,  sfrustrowany i wrócił do salonu ogłosić smutną wiadomość. Widział, że nie powinien ulegać Tomlinsonowi, ale prawdę mówiąc nie było to wykonalne. Minęło dziewięć lat, a on wciąż szaleńczo kochał tego mężczyznę.

- Em... Bo... Niestety jest już niejadalne...

Gdy Louis spojrzał na Stylesa szybko przybrał na twarz swój wyuczony niemal do perfekcji uśmiech, ale młodszy łatwo potrafił dostrzec w tych oczach, które tak uwielbiał, cień smutku. Nie będzie ulubionego dania Tomlinsona.

- Właśnie szukałem czegoś... Chińszczyzna, czy spaghetti?

- Chińszczyzna. Przynajmniej mamy jeszcze wino.

Starszy pokiwał głową. Próbował wyprzeć ze swojej świadomości wiadomość, ale im bardziej starał się skupić na czymś innym, tym bardziej nie dawało mu to spokoju. Wiedział, że musi pojechać, ale zdawał też sobie sprawę z tego, jak bardzo zawiedzie narzeczonego. Znowu.

Harry wydawał się być naprawdę szczęśliwy, leżąc pod kocem w objęciach Lou. Co jakiś czas obdarowywali się krótkimi pocałunkami, jedli późną kolację, wyznawali sobie miłość i po prostu korzystali z chwili bliskości, której często nie mieli. Większość ich randek właśnie tak wyglądała - w zaciszu domowym, gdzie nikt nie mógł ich nakryć, w czymś przeszkodzić. Wolni, sami, szczęśliwi.

Tylko tym razem coś wyraźnie gryzło Tomlinsona, a im bliżej było siedemnastej, tym bardziej stres zjadał go od środka. Pół godziny przed planowanym wyjazdem szepnął:

- Muszę jechać.

- Co? Gdzie?

Patrząc w te najpiękniejsze, zielone oczy, czuł, że jego serce zaczyna umierać. Jak i on sam.

- Do Londynu. Pokazać się z Eleanor... Nie patrz tak na mnie, przez to jest mi jeszcze trudniej.

- Nie rób tego.

- Muszę.

- Jeśli teraz wyjdziesz to będzie koniec.

Harry widział, że nie byłby w stanie funkcjonować bez Louisa. Kłócili się nieraz, nawet zrywali, ale za każdym razem do siebie wracali. Byli już połączeni w jedno, nieważne co by się działo. Ale musiał to powiedzieć, musiał przekonać Tomlinsona by został. Musiał zmusić to do tego, aby pokazał, że wciąż Styles jest dla niego najważniejszy. Nawet jeśli widok smutnego i rozdartego Louisa łamał mu serce.

A starszy wpatrywał się w ukochanego z niedowierzaniem. Nie mógł go stracić. Ale Hazz nie widział, że on to wszystko robi właśnie dla niego. Zamknął oczy, czując pierwsze łzy. Musiał być twardy. Dla H. Dla jego skarbu.

Dlatego sięgnął po telefon i szybko odpisał:

Louis: Nie mam czasu

- Ta piosenka już chyba leciała. Zmienię płytę.

To wystarczyło. Wystarczyło, żeby Styles zrozumiał, jaką decyzję podjął i uśmiechnął się szeroko. A Lou, patrząc na te urocze dołeczki, był pewny, że nie potrafiłby opuścić swojego domu.

Love me//Ziam&LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz