19. Wreszcie mój ship stał się prawdziwy!

1K 83 6
                                    

Zayn miał ochotę płakać.

Nienawidził swojej słabej woli i głupiego serca. Gdyby mógł, wyrwałby je sobie, a następnie schował do słoika, żeby znowu włożyć, kiedy będzie odpowiedni moment. A to z pewnością nie był. Jego umysł krzyczał, że Lee chce się nim tylko zabawić, wykorzystać, natomiast, gdy już się mu znudzi, wywali ze swojego życia. Był o tym przekonany. Przecież wszyscy jego byli partnerzy tak robili; nie widział powodu, dlaczego miał to być wyjątek. Faceci już po prostu tacy są i sam starał się nauczyć podobnego życia. Nawet całkiem nieźle mu szło.

I wtedy serce dało o sobie znać...

Sam nie był pewny, jak to się stało. Po prostu samo przyszło i nie chciało odejść. To głupie, zbędne uczucie... Nie chciał go. Może powinien zerwać z Lee? Nie będą mieli kontaktu i samo przejdzie. Tak, to świetny pomysł. Tylko nie był w stanie tego zrobić. Przywiązał się...

Zdecydował się pójść do Gigi. Prawdopodnie go zabije, że przerywa jej oglądanie Przyjaciół po raz dziesiąty. Cóż... Jak już zmartwychwstanie, to dziewczyna mu pomoże. Ona zawsze ma jakąś dobrą radę, ktoś musi być rozsądny w tym związku.

Opadł na kanapę obok dziewczyny i zabrał jej lody z ręki. Ciasteczkowe, idealnie.

- Oddawaj, dupku!

- Gigi, ratuj. Oszalałem.

- Kochanie, studiujesz na ASP. Już od czterech lat nie jesteś normalny.

Malik prychnął poirytowany i zabrał się za jedzenie lodów.

- Ty pieprzony złodzieju! Jak śmiałeś?!

Modelka próbowała wyrwać pudełko z rąk przyjaciela, ale ten szybko wstał. Uciekł na drugi koniec pokoju i mocno przytulił słodycze. Potrzebował pocieszenia. W tych tandetnych filmach Gigi dziewczyny z problemami sercowymi zawsze objadały się lodami, więc może i on powinien spróbować? Nie żeby sądził, że jakiekolwiek jedzenie rozwiąże jego problem. Nie to co papierosy... Niestety już się skończyły. Musiał skoczyć do sklepu i to jak najszybciej. Ale wściekła mina Gigi rozbawiła go tak bardzo, że zdecydował się zostać. Uśmiechnął się szeroko, biorąc kolejną łyżkę. Kradzione smakuje najlepiej.

Hadid wściekła skończyła w stronę przyjaciela. Jak to dobrze, że była wyższa te parę centymetrów, które mimo wszystko dały jej przewagę. Po krótkiej szamotaninie przeplatanej wyzwiskami Gigi i śmiechem Zayna, w końcu dało się dziewczynie zdobyć pudełko. Fuknęła, jak kot i wróciła na kanapę.

- To, że urządziłeś sobie tutaj pracownię, nie oznacza, że wszystko co się tu znajduje należy do ciebie.

- Ja tutaj cierpię! Mogłabyś być bardziej wyrozumiała dla człowieka z krwawiącym sercem.

- Co jest? Nie mów, że Lee coś ci zrobił?

Zayn usiadł obok blondynki i oparł głowę o jej ramię.

- Nie. Jest miły, troskliwy i cudowny, jak zawsze.

Gigi uśmiechnęła się pod nosem. Tak bardzo chciała, żeby skończyli razem... Nie rozumiała na co czekali. Przecież widać, że między nimi iskrzy, sposób w jaki Malik mówił na temat Lee... Z czułością w głosie i rozmarzonym uśmiechem. A nie mogło to być jednostronne. Tydzień temu mężczyzna pokazał, jak mu zależy, kiedy czuwał przy śpiącym brunecie.

Może czasami myślała o tym, jak bardzo przypomniał jej Liama, ale nie chciała nic mówić Zaynowi, póki nie będzie pewna. Dlatego zaczęła wypytywać Malika o szczegóły z życia Lee, żeby porównywać je z Payne'em i nawet nie była zaskoczona, kiedy wiele elementów się zgadzało. Aż była zdziwiona, że przyjaciel nie zaczął sam z siebie wyciągać wniosków, ale to ona zawsze była mózgiem tego związku.

- To o co chodzi?

- Ja... Zakochałem się... - szepnął. Kiedy powiedział to na głos, zabrzmiało bardziej realnie, przez co też niepokojąco.

Blondynka pisnęła szczęśliwa i mocno przytuliła przyjaciela. Wreszcie jej modły zostały wysłuchane i ten debil uświadomił sobie swoje uczucia.

- Dusisz... - wymamrotał. - Przystań się tak szczerzyć, ja tutaj przeżywam dramat.

- Jaki dramat. Wreszcie mój ship stał się prawdziwy!

- My nie jesteśmy w związku.

- Oj cicho - mruknęła, machając przy tym ręką, jakby odganiała muchę. - Ale będziecie.

- Nie będziemy. Ja nie chcę. Co jak znowu mnie zostawi?

Blondynka westchnęła cicho i przytuliła go. Jej biedny braciszek...

- Jeśli chociażby spróbuje cię zranić, poczuje, co to znaczy mieć paznokieć w oku. Zee, jeśli go kochasz, to wspaniale. Pasujecie do siebie i będziecie idealną parą. Daj temu szansę.

- Nawet jeśli, to przecież nie zaproponuję mu związku przez telefon, a on wciąż nie chce się spotkać. Jaka szansa?

- Przekonaj go. - Chwyciła chłopaka za rękę. - Zayn, proszę nie zepsuj tego. Chciałabym, żebyś w końcu był szczęśliwy, a jeśli to właśnie on sprawia, że się uśmiechasz... Co w tym złego?

Blondynka nie chciała narzucać przyjacielowi, co powinienem robić, ale zależało jej na Maliku. Był jej starszym braciszkiem, o którego chciała dbać. A widziała, że Lee aka Liam nie skrzywdzi go. Przynajmniej miała taką nadzieję. Słuchając ciągłych opowieści na jego temat była pewna, że byli dla siebie stworzeni. O ile brunet mówił całą prawdę.

A Zayn się bał. Już wiele razy był zostawiany, nawet jego pierwszy w twarz mu powiedział, iż tylko stanowił zabawkę, która już mu się znudziła, więc jak miał zaufać kolejnemu? Ale przecież już się zakochał... Chciał uciekać. Rzucić wszystko i zostać w swojej bezpiecznej bańce singla, krótkich związków bez obietnic, jednonocnych romansów... Ale prawda była taka, że nie dawały mu one tego szczęścia, bezpieczeństwa, którego potrzebował. Niestety wiedział, że będzie miał ogromny problem zaufać Lee. Nawet jeśli ten odwzajemnia to uczucie...

Ale z drugiej strony może spróbować sprawić, żeby się nim zainteresował... A Zayn dobrze wiedział, co najbardziej interesuje mężczyzn.





Love me//Ziam&LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz