Rozdział 15

513 23 7
                                    

Stałam w miejscu i bezmyślnie wpatrywałam się w parę siedzącą na przeciwko mnie. Zawsze wiedziałam, co powiedzieć, ale tym razem kompletnie odebrało mi mowę. Nie wiedziałam, czy mam zacząć wrzeszczeć, wyszarpać Sabrinę za kudły, czy może po prostu wyjść. Gdy w końcu się otrząsnęłam, zawołałam wściekła.
-Co to do kurwy nędzy ma znaczyć?
Sabrina od razu zaskoczyła ze stołka i odsunęła się od bruneta.
-Luna, my tylko rozmawialiśmy.
Powiedziała, jąkając się.
-Widzę. Bardziej intryguje mnie pytanie, co ty tutaj w ogóle robisz?
Nie masz własnego życia?
-Twój tata prosił, żebym sprawdziła, co z tobą.
-Mówiłam mu, że urządzamy z Matteo wieczór filmowy. Byłaś przy tym.
-Najwyraźniej zapomnieliśmy.
Powiedziała, bawiąc się nerwowo palcami.
-W co ty grasz?
Zapytałam i podeszłam do dziewczyny, sprawiając, że ta cofnęła się kilka kroków w tył i wpadła na szafkę.
-W nic nie gram. Po prostu, zrobiłam, to o co prosił mnie wujek.
-Weź, nie ściemniaj, nikt normalny w to nie uwierzy.
-Luna, powinnaś się uspokoić.
Wtrącił się Matteo.
-Nie odzywaj się zdrajco.
Powiedziałam, posyłając w stronę przyjaciela gniewne spojrzenie.
-Zdrajco? Ja nic przecież nie zrobiłem. Tylko z nią rozmawiałem.
-Mogłeś rozmawiać z każdym, a wybrałeś akurat osobę, której nienawidzę najbardziej na świecie.
-Luna, nie złość się na niego. To moja wina, nie powinnam tu przychodzić.
-Masz rację, nie powinnaś. Powiem ci jeszcze jedno. Trzymaj się z daleka od moich przyjaciół.
Wycedziłam przez zęby.
Spojrzałam jeszcze raz na stojącego obok mnie Matteo i bez słowa skierowałam się w stronę wyjścia. Wyszłam na zewnątrz i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Byłam wściekła jak jeszcze nigdy w życiu. Jeszcze nigdy Matteo, tak mnie, nie potraktował, jeszcze nigdy tak się mną nie zabawił, nigdy tak ze mnie nie zadrwił. Nawet nie wiedziałam, jak powinnam się w takiej chwili zachować. Jedyne czego pragnęłam, to wyjść z tego przeklętego domu.

Matteo POV

Stałem jak wryty, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Luna to moja przyjaciółka, a ja jednak ją zawiodłem. Zamierzałem już za nią wybiec, gdy poczułem, jak czyjaś dłoń, owija się wokół mojego nadgarstka.
-Nie idź.
Usłyszałem głos Blondynki i powoli odwróciłem głowę w jej kierunku.
-Muszę jej wszystko wyjaśnić.
Powiedziałem, próbując wyrwać rękę z jej uścisku.
-Nie masz z czego się tłumaczyć. Nic przecież nie zrobiłeś.
-Wiem, ale Luna widzi to nieco inaczej.
-Rozumiem, ale Luna nie jest już dzieckiem. Powinna przestać histeryzować.
-No nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje.
-To niech zacznie. Przestań się nad nią użalać. Jesteś jej przyjacielem, czy niańką?
-W sumie to masz rację.
Powiedziałem, niepewnie. Trudno mi się do tego przyznać, ale ta dziewczyna miała rację. Odkąd pamiętam, robiłem wszystko, żeby to Luna była zadowolona, o sobie nie pamiętałem.
-Może to nie odpowiedni moment, ale jestem tutaj od kilku dni, a nie widziałam jeszcze miasta. Może byś się przeszedł ze mną i pokazał mi kilka miejsc, wartych zobaczenia?
Przez chwile zastanawiałem się nad odpowiedzią. Trochę ta propozycja mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, takiego obrotu spraw.
-No w sumie możemy się gdzieś przejść.
Odpowiedziałem, po chwili namysłu. Jestem świadom tego, że moja decyzja, nie przypadnie Lunie do gustu, ale mimo wszystko, to moje życie.
-Świetnie. Pasuje ci jutro, po lekcjach?
-Jasne.
-W takim razie do zobaczenia.
Dziewczyna się ze mną pożegnała i ruszyła w kierunku wyjścia. Po chwili usłyszałem dźwięk zamykania drzwi i wypuściłem powietrze z płuc. To było chyba najdziwniejsze 10 minut mojego życia.

Luna POV

Weszłam do domu i pierwsze, co zrobiłam, to udałam się do gabinetu mojego ojca. Bez pukania weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.

-Po co wysłałeś Sabrinę do domu Matteo?
Zapytałam i podeszłam do biurka, przy którym siedział mężczyzna w średnim wieku, ubrany w granatowy garnitur.
Mężczyzna zdjął z nosa okulary i podniósł na mnie swój wzrok.
-Nie mam pojęcia, o czym do mnie mówisz. Nigdzie nikogo nie wysłałem.
-Tak, to dlaczego Sabrina przyszła rano do domu Matteo i powiedziała, że kazałaś jej pójść i zobaczyć, co ze mną?
-Nie wiem, ale mogę ci przysiąc, że nigdzie jej nie wysłałem. Nie wiem, po co tam poszła.
Powiedział mój ojciec, a ja przewróciłam oczami i westchnęłam głośno.
-Pogadaj z nią, to się dowiesz, dlaczego to zrobiła.
-Taki mam zamiar.
Powiedziałam i wyszłam z gabinetu ojca. Do domu akurat wróciła Sabrina, więc miałam szansę, żeby poważnie z nią porozmawiać. Weszłam do holu i oparłam się plecami o futrynę.
-Czemu kłamiesz?
Zapytałam. Blondynka spojrzała na mnie zdezorientowana.
-O czym ty mówisz?
-Mój tata nigdzie Cię nie wysłał. Sama tam poszłaś, po co?
Blondynka zaczęła się nagle śmiać, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
To ten sam śmiech, który przez lata był moim największym koszmarem.
Psychodeliczny śmiech, który zwiastował nadchodzący koszmar.
-Aj Luna, Luna. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie żal. Jeszcze nic do ciebie nie dotarło?
-Co miało do mnie dotrzeć?
-Odbiorę Ci wszystko, na czym Ci zależy. Zacznę od Matteo, a skończę na twojej rodzinie i przyjaciołach.
-Dlaczego to robisz?
-Bo się nudzę, a możliwość parzenia, na twoje cierpienie, to najlepsza rzecz na świecie.
-Nie uda Ci się to.
-Pewna jesteś? Jedna rozmowa z twoim Matteoito sprawiła, że zapomniał o swojej przyjaciółeczce i umówił się ze mną.
-Kłamiesz, on by nigdy tego nie zrobił.
-Sama się go zapytaj, skoro mi nie wierzysz.
-Pamiętaj, z cię zniszczę. Już raz to zrobiłam, mogę drugi raz.
-Tyle że tym razem nie masz nikogo, kto by Ci pomógł, bo kto będzie w stanie zaszkodzić, tak miłej i słodkiej dziewczynce?
-Kiedyś się potkniesz. Nic nie trwa wiecznie.
-Oj Luna, pogódź się z przegraną. Już nic na to nie poradzisz.
-Zobaczymy.
Dziewczyna uśmiechnęła się perfidnie i skierowała się w kierunku schodów. Miałam ochotę rzucić w nią wazonem stojącym na stoliku, przede mną.
Wiedziałam, że zło nigdy nie śpi, a to jest zło wcielone. Mój ojciec sprowadził do domu potwora, a moim zadaniem jest pozbycie się jej, zanim zniszczy to, o co tyle lat walczyłam.
Ta dziewczyna może stanąć nawet na rzęsach, ale nie zawładnie moim życiem. Na pewno nie teraz i nie w tym życiu.

************************

A tak z innej beczki, to nie wiem czemu ten mem, tak mnie śmieszy.

A tak z innej beczki, to nie wiem czemu ten mem, tak mnie śmieszy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Destiny ||LUTTEO||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz