Rozdział 20

409 19 6
                                    

Wysiadłam wściekła z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami i biegiem ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych do domu. Nie zawracałam sobie nawet głowy bagażem, który zostawiłam w limuzynie.
Weszłam do holu i pierwsze, co usłyszałam to głośne śmiechy dochodzące z salonu.
Natychmiast się tam skierowałam, weszłam do środka, a wzrok wszystkich powędrował natychmiast na mnie.
Na sofie siedziała Sabrina, na której kolanach siedzieli Naomi oraz Leonardo. Naprzeciwko miejsca na dwóch fotelach zajmowali mój ojciec oraz Sofia.
-Szarańcza, idźcie się pobawić na dwór.
-Ale...
Zaczął narzekać Leonardo, robiąc niezadowoloną minę.
-Wypad.
Powiedziałam, stanowczym i groźnym tonem. Dzieciaki wstały zrezygnowane i ruszyły w stronę drzwi wyjściowych.
-Luna, jak ty się zachowujesz? Przecież nie możesz, tak po prostu wyrzucać rodzeństwa z domu.
Zwróciła mi uwagę Sofia, która była wyraźnie zbulwersowana moim postępowaniem.
-Wiem, że nie mam tego prawa, bo gdybym miała, to Sabriny by już tu nie było.
-O co ci znowu chodzi?
Zapytała mnie siedząca na sofie blondynka. Dziewczyna ubrana była w musztardowy golf, granatowe jeansy oraz czarne, babcine buty.
We włosy miała włożoną czarną opaskę, a na twarzy delikatny makijaż.
-Zaraz się dowiesz, o co mi chodzi. Powiesz, może wszystkim, czemu tutaj jesteś?
Zapytałam, a nastolatka spojrzała na mnie zaskoczona.
-Moi rodzice wyjechali do pracy, a nie mogli mnie ze sobą zabrać.
-Dobra, wszyscy znamy tę wersję- jak się okazuje, śmieciową wersję.
Powiedz wszystkim, jak było na prawdę.
Zażądałam. Dziewczyna spuściła wzrok na kolana i nie powiedziała ani słowa.
-W porządku, ty nie powiesz, to ja cię z przyjemnością wyręczę.
-Luna, do cholery. O czym ty mówisz?
Zapytał mój ojciec, o którego obecności całkowicie zapomniałam.
-Ptaszki ćwierkają, że Sabrina tu jest tylko dlatego, że dyrektor, z którym miała romans, zapłacił jej matce za wysłanie Sabriny gdzieś daleko.
-Nie słuchajcie jej, ona kłamie!
-Nie mam po co kłamać. Poza tym mam zdjęcia.
Powiedziałam i położyłam na stole kilka zdjęć, które wydrukowałam przed powrotem do domu.
Mój ojciec sięgnął po jedną fotografię i w milczeniu zaczął się jej przyglądać.
-Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?
Zapytał mój tata, unosząc jedną brew.
-To nie tak jak wygląda.
Powiedziała cicho, jąkając się.
-Nie? Czyli na fotografii nie widać ciebie w objęciach dyrektora?
-Widać, ale to nie tak.
-Więc słucham, jak było?
-No dobra, miałam z nim romans, ale moja mama nie dostała od niego kasy. Wysłała mnie tutaj, bo musiała wyjechać do pracy, a nie mogła mnie ze sobą zabrać.
-Jutro dzwonię do twojej matki. Widzę, że ta kobieta nie ma nad tobą ani grama kontroli.
Blondynka spuściła wzrok na szklany stolik, a ja z uśmiechem na twarzy zaczęłam zbierać leżące na stoliku zdjęcia.
-Ja się z wami pożegnam, muszę lekcje odrobić.
Powiedziałam i wycofałam się w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju.
Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Widok, który tam zostałam, sprawił, że wszystkie zdjęcia wyleciały mi z rąk i wylądowały na podłodze.
W całym pokoju panował ogromny chaos, wszędzie walały się zabawki, które z pewnością nie należały do mnie. Łóżko było w nieładzie, a pościel leżała na drugim końcu sypialni. Zacisnęłam ręce w pięści i wrzasnęłam z całej siły.
-Naomi i Leonardo do mnie! Natychmiast!
Chwilę później dało się usłyszeć huk, spowodowany biegiem dzieciaków. Jak na ironię, te małe trole generują hałas porównywalny do stada słoni.
-Tak?
Usłyszałam piskliwy głosik mojej siostry.
-Co to ma znaczyć?
Zapytałam, tupiąc nogą i wskazałam ręką na bałagan znajdujący się w mojej sypialni.
-Bawiliśmy się tylko.
Powiedział Leonardo.
-Świetnie, ale czemu w moim pokoju?
-Bo masz tu tyle fajnych zabawek.
-Zabawek?
Zapytałam zaskoczona, nie wiedząc, o co może im chodzić.
-No na przykład farby.
-Ale ja nie mam farb.
-Masz, no zobacz.
Powiedziała Naomi i wskazała na moją toaletkę, na której leżały porozstawiane palety z cieniami do powiek.
-Ja was chyba zabiję!
Krzyknęłam i zbliżyłam się do toaletki. Wszystkie moje paletki były totalnie zniszczone, a cienie rozsypały się po całym pokoju. Przecież te dzieciaki zniszczyły kosmetyki za kilkadziesiąt tysięcy peso. Jak ojciec się dowie, to mnie chyba udusi.
-Wypad mi stąd albo rzucę Was świniom na pożarcie.
Wycedziłam przez zęby i posłałam dzieciakom wściekłe spojrzenie.
Moje rodzeństwo natychmiast wybiegło z pokoju, a ja usiadłam zrezygnowana na skraju mojego zdewastowanego łóżka. Nie było mnie 2 dni, a mój pokój wygląda jak po wybuchu bomby atomowej.
-Pili!
Zawołałam moją gosposię, ktoś musi zająć się tym pobojowiskiem.
-Tak Panienko?
Zapytała mnie kobieta w średnim wieku.
-Możesz posprzątać ten bałagan?
-Oczywiście, ale co tu się stało?
Zapytała, rozglądając się po pokoju.
-Dzieciaki urządziły sobie plac zabaw.
-Rozumiem....
Powiedziała, kiwając głową.
-Ja muszę coś załatwić.
Za godzinę będę z powrotem.
Powiedziałam i chwyciłam za moją torebkę. Zbiegłam po schodach i skierowałam się w stronę wyjścia z domu, niestety pech chciał, że po drodze musiałam spotkać moją macochę, która jak zwykle patrzyła się na mnie jak sroka w gnat.
-Dokąd się wybierasz?
Jutro szkoła, nie powinnaś zająć się nauką?
-A ciebie, co tak nagle interesuje moja edukacja? Zajmij się lepiej swoimi dziećmi, bo z ich inteligencją jest marnie.
-Nie mów tak o swoim rodzeństwie.
-Zniszczyli kosmetyki warte kilkadziesiąt tysięcy peso, bo myśleli, że to farby.
Za dobrze z ich myśleniem to nie jest.
Powiedziałam i wyszłam z domu, nie chcąc patrzeć na ryj mojej macochy.
-Diego, zawieź mnie do Matteo.
Powiedziałam i wsiadłam do samochodu, trzaskając za sobą drzwiami.
Mężczyzna odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę rezydencji państwa Balsano, która znajdowała się kilka minut drogi od mojego domu. Muszę powiedzieć Matteo prawdę o jego cudownej, nieskazitelnej dziewczynie, zanim ta blond zołza na dobre zatopi w nim szpony.
Mam nadzieję, że mi uwierzy. Ostatnio nasze relację się pogorszyły i wszyscy wiemy czyja to zasługa. Na szczęście Sabrina nie wie o moich zamiarach, więc nie będę musiała się z nią przekrzykiwać.


Destiny ||LUTTEO||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz