Rozdział 23

585 30 15
                                    

Stałam przed lustrem, gładząc delikatny materiał mojej różowej sukni i przyglądając się sobie uważnie.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, która pozostawiła po sobie mokrą smugę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, która pozostawiła po sobie mokrą smugę.
Usłyszałam dziwek naciskanej klamki i zobaczyłam, jak drzwi powoli się otwierają.
Szybko przetarłam dłońmi twarz, tak żeby makijaż się nie rozmazał.
Do pokoju weszła Sofia, trzymająca w ręku czarny pokrowiec na ubrania.
-Luna, wszystko w porządku?
Zapytała, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak, coś mi tylko do oka wpadło.
Skłamałam.
-Na pewno?
Skinęłam potakująco głową.
-W porządku.
Odpowiedziała, a ja wskazałam na czarny pokrowiec.
-Co to?
-Mam coś dla ciebie.
-Ty masz coś dla mnie?
-Yhm.
-Co niby? Truciznę?
Kobieta przewróciła oczami i westchnęła.
-Żadną truciznę, coś lepszego.
Powiedziała i rozsunęła powoli suwak pokrowca.
Moim oczom ukazała się piękna zielona suknia.
-Co to?
-Suknia, nie widzisz?
Zapytała, a na jej czole pojawiła się wąska, pojedyncza zmarszczka.
-Widzę, ale po co?
-Dla ciebie.
Odpowiedziała.
-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja już mam na sobie jedną sukienkę.
-Widzę, ale nie uważasz, ze jest za skromna? Jesteś młoda, piękna, powinnaś chwalić się takim ciałem.
-Wiem, ale to jest bal i to w dodatku bardzo ważny dla mojego ojca. Nie zrujnuję mu go, tylko dlatego, żeby pochwalić się swoją figurą.
-Rozumiem twoje obawy, ale czy nie chciałabyś utrzeć nosa Sabrinie?
-Yyy, a ciebie co to obchodzi?
-Nic, po prostu jesteś dla mnie jak córka, dbam o ciebie.
-Ty dbasz o mnie?
Zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak, czemu nie możemy się w końcu dogadać?
Zapytała, a ja prychnęłam rozbawiona.
-No co?
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać, chcę jedynie, żebyś ty oraz moja kuzyneczka zniknęły z mojego życia raz na zawsze.
-Luna, nie zachowuj się tak, nie masz przecież 5 lat?
-Wiesz, co? Nie chcę być niegrzeczna, ale mam sporo na głowie.
Powiedziałam i wskazałam ręką w stronę uchylonych drzwi.
Sofia westchnęła zrezygnowana i powoli opuściła mój pokój.

****

Przeszłam przez długi korytarz, prowadzący w stronę sali bankietowej jednego z ekskluzywnych hoteli. W kierunku podwójnych drzwi, zakończonych dużym, ozdobnym łukiem prowadził długi czerwony dywan. Z każdym krokiem muzyka dobiegająca z sali stawała się coraz głośniejsza.
Przeszłam przez duże drzwi i stanęłam u szczytu białych schodów, których poręcze po obydwu stronach przyozdobione były biała, cienką wstążką. Rozejrzałam się po sali, której klimat utrzymany był w zimowym stylu. Na parkiecie tańczyło kilkanaście par ubranych w eleganckie stroje. Jedną z tych par byli Matteo oraz moja przeklęta kuzyneczka.
Chłopak ubrany był w czarny garnitur oraz dopasowaną czarną muszką, która dodawała mu klasy. Co jak, co ale Matteo zawsze umiał się dobrze ubrać. Jest jedną z tych osób, które zawsze dbają o swój nienaganny wizerunek.

Zaczęła grać jedna z moich ulubionych piosenek, wzięłam głęboki wdech i powoli ruszyłam schodami w dół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaczęła grać jedna z moich ulubionych piosenek, wzięłam głęboki wdech i powoli ruszyłam schodami w dół. Kątem oka zauważyłam spojrzenie mojego „przyjaciela” zwrócone w moim kierunku. Uśmiechnęłam się zwycięsko sama do siebie i podeszłam do stojącej obok jednej z białych kolumn pary.
-Hej, jak się bawicie?
Zapytałam, podczas gdy Gaston z głupkowatą miną skanował mnie wzorkiem.
-WOW....
Powiedział, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Zamknij usta, bo się ślinić zaczynasz.
Powiedziała Nina, a chłopak burknął coś pod nosem i przewrócił oczami.
-Nasze gołąbeczki nie mogą oderwać od siebie rąk już od godziny. Powoli zbiera mi się na wymioty.
-Dopiero? Ja już rzygnęłam niezliczoną ilość razy?
-Widziałaś minę Matteo jak schodziłaś po schodach?
Zapytała Nina, zabawnie poruszając brwiami.
-Widziałam, ale co tego?
Przecież nikt mu nie zabroni patrzeć na inne dziewczyny.
-Tak, szczególnie tańcząc ze swoją dziewczyną.
-Dobra, może patrzył i co? On jest ślepo zakochany w tej idiotce, a ja nie mam zamiaru się w to mieszać. Próbowałam i nawet nie chciał mnie słuchać.
-Luna, ale wiesz, że to nasz przyjaciel.
Powiedział Gaston, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
-Nie, może waszym jest, ale moim już nie. Przyjaciele powinni sobie ufać. Matteo wybrał Sabrinę. Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego.
-Luna.
-Nie Gaston, nie.
Powiedziałam stanowczo i ruszyłam w stronę wyjścia z sali. Przeszłam szybko przez długi, znany mi już korytarz i weszłam do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami.
Stanęłam przed dużym lustrem i spojrzałam na siebie uważnie. Gdyby nie makijaż, przypominałabym teraz dorodnego pomidora. Poprawiłam moją fryzurę oraz przejechałam po ustach jasną, różową szminką. Nagle drzwi się otworzyły, spojrzałam przez ramię i zauważyłam stojącą w wejściu Sabrinę.
-Czego chcesz?
Zapytałam, a Sabrina podeszła do mnie i zrzuciła na ziemię leżącą na umywalce torebkę.
Srebrna kopertówka wylądowała na ziemi, a cała zawartość rozsypała się po całej łazience.
-Poważnie? Ile ty masz lat?
Zapytałam i ukucnęłam, żeby pozbierać z podłogi rozsypane przedmioty.
-Zostaw Matteo w spokoju.
-Ale ja z nim nawet nie rozmawiam idiotko.
Powiedziałam i odłożyłam torebkę z powrotem na umywalkę.
-Widziałam, jak Matteo na ciebie spojrzał. Ubrałaś się specjalnie jak szmata, żeby tylko zwrócił na ciebie uwagę.
-Na tym przyjęciu wystarczy jedna szmata, nie chcę ci robić konkurencji.
-Zostaw go, bo pożałujesz.
Wycedziła przez zęby.
-Ty jesteś naprawdę ułomna, nie wiem, co on w tobie widzi.
-Umiem zmanipulować każdego. Matteo to frajer, który uwierzy w każde moje słowo. Odciągnięcie go od ciebie też nie było dużym wyzwaniem.
Powiedziała blondynka, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Naprawdę masz mnie za frajera?
Sabrina, słysząc doskonale znany jej głos cała zbladła i powoli odwróciła się w stronę wejścia, w którym stał Matteo.
-Kochanie, to nie tak. Nie mówiłam serio, to ona mnie sprowokowała.
Dziewczyna próbowała się tłumaczyć.
-Daruj sobie, wszystko słyszałem. Między nami koniec.
Powiedział i odszedł.
-Ale...
-Widzisz? Po co ci to wszystko było?
Zapytałam.
-To wszystko twoja wina!
Krzyknęła wściekła.
-Nie, to wyłącznie twoja wina. Jesteś zołzą, ludzie cię nie znoszą. Możesz za to podziękować wyłącznie samej sobie.
Powiedziałam i wyszłam z łazienki, zostawiając za sobą kuzynkę.

Destiny ||LUTTEO||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz