Mike
Stojąc już w pokoju, dokładnie przyglądałem się Eleven.
Praktycznie wcale nie urosła ale jej twarz nabrała charakterystycznych rysów, które musiały kształtować się całe 3 lata, przez które się nie widzieliśmy.
Wyładniała.
Już wtedy była dla mnie najpiękniejsza dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. A teraz?
Teraz była jeszce piękniejsza.
Kiedy skończyłem się jej przyglądać, nasze spojrzenia się zetknęły.
Staliśmy bez ruchu ppatrząc na siebie jakiś czas. Nie za bardzo wiedziałem co robić, stwierdziłem że wkońcu do niej podejdę.-El..-Wymamrotałem ledwo słyszalnie.
-Nikt nie zwrócił się tak do mnie od naszej ostatniej rozmowy.- Dziewczynie mimowolnie z oczu poleciały łzy.
-Brakowało mi Ciebie. Nawet nie wiesz jak.- Spojrzałem jej w oczy i przytuliłem.
-Och, myślę że wiem jak. Przeżywałam to samo. Nie było dnia w którym nie pojawił byś się w mojej głowie Mike.-
-Um, myślisz że możemy?-
Zapytałem doskonale wiedząc, że dziewczyna zrozumie.
-Nic nie stoi na przeszkodzie.-
El stanęła na palcach i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.
-Brakowało mi Ciebie Mike, musimy jakoś nadrobić ten czas.
Wyjeżdżając z Hawkins, straciłam cząste siebie. Straciłam Ciebie.- Ewidentnie posmutniała.
-Ale już mnie odzyskałaś. Nie pozwolę na to aby ktoś zabrał mi Cię jeszce raz El.-
Przytuliłem delikatnie dziewczynę, i odwróciłem się do reszty.
Stali i patrzyli się na nas. Rzuciłem im jedno z moich spojrzeń wyrobionych w ciągu trzech lat mówiące
"Co się gapicie? Własnego życia nie macie?"
I odrazu zrobiło się luźniej.
To zawsze działa.
Przywitałem się jeszce z Will'em, czułem się winny tego, jak stoczyły się nasze relacje. Wtedy pani Byers weszła do pokoju z tacą pełną szklanek z mlekiem, i ciastek.
Ona znała nas tak dobrze jak nikt inny.
Pomimo tego że byłem już prawie pełnoletni, nadal jadłem tak wszytkie herbatniki.WSZYSTKIE. Widząc gdziekolwiek ciastko, szedłem do kuchni po mleko. To był poprostu nawyk.
Tego wieczoru, zapijając wszytko mlekiem, znowu czuliśmy się jak niewinne dzieci. Dzieci które nie doświadczyły całego zła tego świata. Dzieci które spędzały wieczór w towarzystwie przyjaciół. Dzieci które były zwyczajne.
Cieszyłem się tym że wszyztko wróciło do normy. No prawie. Nigdy już nie będzie tak samo. Will i El opowiedzieli nam nieco o tamtym mieście. Ale ja nawet nie zapamiętałem jego nazwy, ponieważ cały czas wpatrywałem się w Eleven, która leżała głową na moich kolanach.Jane
Powrót do Hawkins, to najlepsza decyzją jaką mogła podjąć Joyce. Strasznie brakowało mi przyjaciół. To oni mnie uratowali, i to dzięki nim jestem teraz w tym miejscy. Gdyby nie ten głupi demogorgon, pewnie nadal byłabym uwięziona w laboratorium. Gdyby nie Mike, gdyby nie on nie mam pojęcia co by się ze mną stało. Pewnie już bym nie żyła.
Jestem, byłam i będę mu bardzo wdzięczna. Nigdy się za to nie odwdzięczę, nie ma takiej opcji aby spłacić komukolwiek uratowanie życia.Ten wieczór minął mi bardzo przyjemnie, i szybko. Opowiadałam razem z Willem o naszym poprzednim domu. Prawie wszyscy nas słuchali. Prawie. Tylko Mike wolał myśleć nad czymś i wpatrywać się we mnie myśląc że tego nie widzę. Mimo iż widziałam że był szczęśliwy, dostrzegłam coś jeszce. Chwilowo bywał tak jakby nieobecny? Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Zachowywał się też troszkę inaczej niż kiedyś.
Jeśli chodzi o cechy wyglądu. Zrobił się mega przystojny. Napewno dużo urósł, a jego włosy teraz kręciły się jeszce bardziej. Był bardzo chudy, jak zawsze. Na jego bladej twarzy pojawiło się więcej piegów. A jego ciemno czekoladowe oczy były tak samo piękne jak kiedyś. Mike ma dość specyficzną urodę, ale jak dla mnie to poprostu najprzystojniejszy chłopak na ziemi.
Tylko czy da się tak szybko wrócić do tego co było, jeśli w ciągu trzech lat wymieniliśmy ledwo pare listów i telefonów?
CZYTASZ
Miłość Nie Znika
Fanfiction{Mileven} PISANE 2 LATA TEMU PRZED POJAWIENIEM SIĘ 4 SEZONU "-Wiesz, niezależnie o co związanego z rodziną byś się pytał i tak odpowiem twierdząco, ponieważ z Tobą jestem w stanie zrobić wszytko. Kocham Cię nad życie Mike, i nie ma opcji, żebym kied...